Rumsfeld uznał muzułmanów za "leni"
Biały Dom nie przywiązuje wagi do komentarzy byłego ministra obrony USA Donalda Rumsfelda, który w swych notatkach uznał muzułmanów za "leni".
- Nie jest to właściwe z punktu widzenia prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a W. Busha - powiedziała w czwartek wieczorem (czasu polskiego) rzeczniczka Białego Domu Dana Perino. - Rozumiem, dlaczego (Arabowie i muzułmanie) poczuli się urażeni - dodała na konferencji prasowej w Waszyngtonie.
W czwartek dziennik "Washington Post" opublikował fragmenty wewnętrznych, nazywanych "płatkami śniegu", notatek z resortu kierowanego przez Rumsfelda. Jedna z nich mówi, że zyski z ropy odciągnęły muzułmanów "od rzeczywistej pracy, wysiłków i inwestycji, prowadzących resztę świata do bogactwa". "Często też muzułmanie sprzeciwiają się pracy fizycznej, sprowadzają więc Koreańczyków i Pakistańczyków, podczas gdy ich młodzież pozostaje bezrobotna" - napisał Rumsfeld. Dodał, że "bezrobotnych łatwo przekonać do radykalizmu".
Rumsfeld dziennie redagował od 20 do 60 "płatków śniegu", przelewając swoje myśli na papier - napisał dziennik.
W 2004 roku przyznał m.in., że pogarszająca się sytuacja w Iraku nie jest "nadzwyczajna". Wielokrotnie też krytykował prasę za zbyt pesymistyczne doniesienia z tego kraju.
Zwracając uwagę na toczącą się wojnę z terroryzmem ówczesny szef Pentagonu podkreślił, że nie da się wyznaczyć jej końca, tak - jak w przypadku zakończenia II wojny światowej - podpisania kapitulacji przez Japonię na pancerniku "Missouri". "To będzie długa wojna - pisał Rumsfeld. - Irak jest tylko polem bitwy".
INTERIA.PL/PAP