Projekt ten zakłada wycofanie z serbskiej prowincji sił oenzetowskich i zastąpienie ich europejskim nadzorem. Przedłuża również bezowocne dotąd negocjacje między Prisztiną i Belgradem o kolejne 120 dni. W razie niepowodzenia pertraktacji, Rada Bezpieczeństwa zastanowi się nad dalszymi działaniami, co odróżnia ten projekt od planu Marttiego Ahtisaariego, który przewidywał w tym wypadku automatyczne przyznanie Kosowu niepodległości. Jednak Rosja twierdzi, że nowy projekt jest w rzeczywistości zamaskowanym planem Ahtisaariego i stanowi krok ku niepodległości Kosowa - czemu Moskwa jest przeciwna. Czurkin krytykuje nowy projekt za efemeryczność. - Konsekwencje tej rezolucji - gdyby została przyjęta przez Radę Bezpieczeństwa, a szanse na to są zerowe - byłyby takie, że za 120 dni kręcilibyśmy się w koło nie wiedząc, co zrobiliśmy cztery miesiące wcześniej - ocenił. Jego zdaniem, Rada Bezpieczeństwa nie może przyjąć rezolucji, która nie precyzuje przyszłej roli ONZ w regionie. Projekt powinien przewidywać, jakie kroki podjąć, gdy negocjacje nie przyniosą porozumienia. Churkin sugeruje również, że ONZ nie powinno ustalać terminu zakończenia negocjacji serbsko-kosowskich, tylko naciskać na ich kontynuowanie. W związku ze sprzeciwem Rosji, francuski ambasador przy ONZ Jean Marc de la Sabliere oznajmił, że autorzy projektu muszą się teraz zastanowić, jakie kroki podjąć: czy odrzucić projekt, czy ponownie go zmienić zgodnie z oczekiwaniami Moskwy, czy też poddać pod głosowanie. Kolejna, piątą zmiana projektu jest jednak mało prawdopodobna - jak francuski dyplomata spostrzegł, autorzy poszli w ustępstwach wobec Rosji najdalej jak mogli. ONZ obawia się, że dalsza zwłoka w przyjęciu rezolucji może doprowadzić do unilateralnego zadeklarowania niepodległości przez Kosowo, co jeszcze bardziej skomplikuje napięta sytuację w regionie.