Putin wie, że Zachód jest bezradny. Mógł sobie pozwolić na inwazję
"Nikt nie będzie ryzykował wojny o Krym: ani NATO, ani tym bardziej Unia Europejska" - oceniają eksperci. O tym, dlaczego Putin nie musi bać się Zachodu, czytamy w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".
"Działania Rosji są żywcem przeniesione z okresu zimnej wojny" - oceniają w rozmowie z "Rz" eksperci z Międzynarodowego Centrum Badań w Tallinie.
Podkreślają, że konflikt zbrojny na szerszą skalę jest niemożliwy. Co więcej, nikt w regionie nie liczy się ze zdecydowanymi działaniami NATO.
Zdaniem Kaarela Kaasa zachowania Rosji są wyraźnym ostrzeżeniem dla Estonii i Łotwy. Tam bowiem odsetek ludności rosyjskojęzycznej jest bardzo wysoki.
Eksperci zaznaczają, że Rosja również w innych państwach mogłaby użyć tych samych argumentów, których użyła na Ukrainie, usprawiedliwiając działania militarne na Krymie rzekoma ochroną Rosjan.
Choć Krym jest już praktycznie we władaniu Rosji, nie wiemy, czy Moskwa zdecyduje się na dokonanie formalnej aneksji, czy też okupację tej części Ukrainy.
Eksperci twierdzą jednak, że NATO nie będzie ryzykować wojny o Krym, choć z pewnością zajęłoby bardziej zdecydowane stanowisko, gdyby Rosja zajęła inne regiony Ukrainy.
Zachodni przywódcy zgodnie krytykują Putina, ale - jak czytamy w "rzeczpospolitej" - korzystanie z rosyjskiego gazu pozostaje faktem. A kluczową sprawą dla Rosjan są właśnie wpływy finansowe z eksportu nośników energii.
Podczas konferencji prasowej Władimir Putin ocenił, że o skutkach nakładania sankcji powinni myśleć przede wszystkim ci, którzy je nakładają, bo straty są zawsze po obydwu stronach.
Estońscy eksperci podsumowują, że Zachód niewiele może zrobić, a prezydent Rosji doskonale zdaje sobie z tego sprawę. I zdawał sobie z tego sprawę, decydując się na inwazję na Krym.