"Ameryka jednoczy się, gdy jest dotknięta takimi klęskami naturalnymi, niezależnie od tego, czy chodzi o pożary w Kolorado, czy powodzie na północy Florydy. Musimy sobie nawzajem pokazywać, że możemy na siebie liczyć" - powiedział Obama tuż przed wylotem. Wcześniej ogłosił stan klęski żywiołowej w Kolorado, co pozwoli na zaangażowanie funduszy federalnych w walkę z pożarami. Idąc jedną ze zniszczonych dzielnic Colorado Springs powiedział, że "mieszkańcy są załamani utratą domów". "Mamy szczęście, bo z powodu szybko podjętej akcji nie było wielu ofiar śmiertelnych" - dodał prezydent. W wyniku pożarów zginęła co najmniej jedna osoba, jednak bilans ten może wzrosnąć, gdyż kilka osób uznano za zaginione. Żywioł zagraża 20 tys. domów. Obama mógł przyjrzeć się skali zniszczeń już z samolotu prezydenckiego Air Force One, lecąc nad Górami Skalistymi, znad których unosił się dym. Służby szacują, że ogień, który strawił dotąd tereny o powierzchni blisko 70 km kw., został opanowany w ok. 15 procentach. Jednak pogoda się poprawia, a wiatr jest coraz słabszy, co może pomóc w walce z żywiołem. Ogniska pożarów znajdują się też w kilku innych miejscach stanu Kolorado, a także w sąsiednim stanie Utah.