Płonące blokady zostały rozstawione we wtorek rano na węźle komunikacyjnym w kierunku wyspy Ikoyi, gdzie domy ma wielu dyplomatów i bogaczy. Młodzi skandowali: "Oni zabiją nas, a my zabijemy ich", a także "To oligarchia, nie demokracja!". Nad wyspą unosiły się kłęby czarnego dymu z palonych opon samochodowych. W największych miastach liczącego 160 milionów mieszkańców kraju zamkniętych było we wtorek wiele sklepów i zakładów. Bardzo ograniczony jest także ruch drogowy. W ok. 15-milionowym Lagos, stolicy handlowej Nigerii, we wtorek planowany był marsz protestacyjny, ale zebrało się tylko ok. 100 osób - relacjonuje agencja AFP. "Nie zawiesimy strajku, zanim rząd nie wysłucha głosu rozsądku i nie przemyśli swojej decyzji" - tłumaczył jeden z manifestantów. Apelował jednocześnie do współobywateli o wytrwałość. Strajk generalny całkowicie sparaliżował w poniedziałek kraj; na ulice miast wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Doszło do zaciętych walk demonstrantów z siłami bezpieczeństwa. Zginęło sześć osób: trzy w Lagos, a trzy w liczącym ponad 2 miliony mieszkańców mieście Kano na północy kraju. Związki zawodowe domagają się, by rząd przywrócił subwencje do paliw, których likwidacja 1 stycznia spowodowała gwałtowną podwyżkę ich cen, co pociągnęło za sobą wzrost kosztów transportu i żywności. W 160-milionowej Nigerii, gdzie większość ludzi żyje za 2 dolary dziennie, cena benzyny wzrosła z równowartości 45 amerykańskich centów za litr do 94 centów za litr. Przedstawiciele sektora naftowego zapewniają, że mimo paraliżu wielkich miast nie ma negatywnych konsekwencji dla produkcji ropy naftowej, na poziomie 2,4 miliona baryłek dziennie. Nigeria jest głównym afrykańskim producentem ropy naftowej. Nie wiadomo, jak długo potrwa strajk. Związki zawodowe zapowiadały, że będzie on bezterminowy. Agencja AFP zaznacza, że bezprecedensowe protesty odbywają się także w sytuacji narastającego konfliktu między chrześcijanami a muzułmanami w tym najludniejszym kraju Afryki. Zaniepokojenie wzrostem przemocy na tle wyznaniowym wyraził w poniedziałek papież Benedykt XVI.