Niemiecka prasa broni Polski
Niemieccy komentatorzy potępili przewodniczącą Związku Wypędzonych Erikę Steinbach za porównanie polskiej koalicji rządowej do skrajnie prawicowych niemieckich ugrupowań,w tym neofaszystowskiej NPD.
Gazety podkreślają z uznaniem, że Polska zareagowała ze spokojem i dystansem na wybryk, do którego doszło w dniu wizyty w Niemczech delegacji polskiego Sejmu.
Steinbach obraziła polski rząd, ten prowadzi jednak obecnie konstruktywną politykę europejską i zignorował (wypowiedź Steinbach) - napisał w środę dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Wiadomością dnia był brak (reakcji). Ten wtorek nadawał się znakomicie na okazję dla braci Kaczyńskich, szefa polskiego rządu Jarosława i prezydenta RP Lecha, do kawaleryjskiego ataku przeciwko Niemcom, jakimi od lat mobilizują swoich wyborców" - czytamy.
Autor materiału, warszawski korespondent gazety Konrad Schuller podkreśla, że Warszawa zareagowała zaskakująco spokojnie. "Do wieczora w Warszawie panował spokój; nikt nie krzyknął, nikt nie przepowiadał ataku niemieckich klinów pancernych".
Schuller przypomniał, że dzień wcześniej Lech Kaczyński przyjmował z honorami byłego prezydenta RFN Richarda von Weizsaeckera. "Nowa gotowość do wysyłania pozytywnych sygnałów nie oznacza, że dawny odruch polskiej prawicy, by upatrywać w Niemcach potomków Krzyżaków, pruskich grenadierów i esesmanów całkowicie zanikł" - zastrzega "FAZ". Jego zdaniem, odwieczna nieufność - skutek częstych napaści w przeszłości, jest nadal obecna. Jednak skierowany na ściślejszą kooperację nurt w polskiej polityce wobec Niemiec zaczyna przynosić pierwsze owoce - ocenia Schuller. Podczas rozmów o konstytucji UE z Warszawy nadchodzą bardziej przyjazne sygnały - dodaje.
"Ponieważ obawa polskiej prawicy przed Europą jest w zasadzie zawsze obawą przed 'europejską potęgą hegemonialną' czyli Niemcami, klucz do sukcesu konstytucji europejskiej znajduje się w bilateralnych stosunkach między Berlinem i Warszawą" - podkreśla "FAZ".
"Sueddeutsche Zeitung" krytykuje wypowiedź Steinbach jako "fałszywą etykietkę". Komentator Thomas Urban zaznacza, że PiS-owi można wiele zarzucić - błędną politykę zagraniczną, brak konstruktywnego podejścia w sprawach Europy i "bezlitosne" rozliczenia z komunistyczną przeszłością, które szkodzą głównie byłym opozycjonistom i Kościołowi, a nie decydentom dawnego aparatu represji, jednak PiS nie jest partią skrajnie prawicową.
Urban zastrzega, że gniew Steinbach skierowany przeciwko polskim politykom i mediom jest zrozumiały, ponieważ - jak pisze komentator "Sueddeutsche Zeitung" - jest "zniesławiana" w sposób przypominający dawne kampanie propagandowe.
Spokojną reakcję w Polsce na porównanie do NPD zauważył także dziennik "Die Welt". Natomiast "Berliner Zeitung" napisał, że Polska jest zaszokowana słowami przewodniczącej Związku Wypędzonych.
Największa gazeta w Zagłebiu Ruhry "WAZ" wytyka "narodowo-populistycznemu" rządowi w Warszawie podsycanie antyniemeickich uprzedzeń. Zdaniem gazety, Steinbach sięgnęła po "retoryczną maczugę". Takie ataki są "wodą na młyn dla tych sił, które podsycają lęk przed 'agresywnymi Niemcami', aby odwrócić uwagę od błędów w polityce wewnętrznej" - pisze "WAZ".
Jak podkreśla z kolei "Lausitzer Rundschau", Steinbach nie może pogodzić się z tym, że inni nie podzielają jej wizji historii ubiegłego stulecia. Szefowa BdV nazywa wiek XX stuleciem wypędzeń, jednak przede wszystkim był on stuleciem wojny - czytamy. "Dla Polaków był przede wszystkim stuleciem krwawych dyktatur, których celem był terror i mord milionów ludzi" - podkreśla komentator.
INTERIA.PL/PAP