Gmina Almelo zainterweniowała, gdy okazało się, że w niewielkim narożnym domu przy Sumatra Street mieszka sześciu dorosłych osób, którzy nie prowadzą wspólnego gospodarstwa domowego. Z punktu widzenia tamtejszego planu zagospodarowania przestrzennego jest to niedozwolone - relacjonuje serwis AD. W związku z tym właściciel został wezwany przez gminę do zaprzestania swojej praktyki, ale bez efektu. Finalnie nałożono na niego dwie kary pieniężne w wysokości po 2 tys. euro. Sąsiad wyjaśnił dziennikarzom holenderskiego portalu, że w domu, który znalazł się w centrum afery, mieszkała polska rodzina z trójką dorosłych dzieci. Łącznie miało przebywać tam do sześciu osób, prawdopodobnie migrantów, którzy przyjechali do Holandii w celach zarobkowych. Właściciel nieruchomości odmówił przyjęcia kary. Tłumaczył, że kolejna kontrola nie wykazałaby już nieprawidłowości, bo w tamtym momencie w domu miały mieszkać już tylko trzy osoby - para Polaków i ich kuzyn, prowadzący jedno gospodarstwo domowe. Holandia. Spór o lokatorów z Polski. Rodzina zeznawała przed sądem Lokator z Polski zeznał w sądzie, że pracuje jako tynkarz, a we wspomnianym domu zajmuje samodzielny pokój, kupuje własne artykuły spożywcze i samodzielnie płaci czynsz. W oczach sądu było to równoznaczne z prowadzeniem dwóch gospodarstw domowych pod jednym dachem. Orzeczenie sądu zostało podtrzymane, a właściciel mieszkania musi zapłacić gminie Almelo łącznie 4 tys. euro. Jak wyjaśnia holenderski serwis, tego typu przypadki stają się nagminne. Holenderskie władze usiłują walczyć z procederem, na który decyduje się coraz więcej osób. Wykupują oni domy w slumsach, a następnie wynajmują za wysokie ceny na pokoje, a nawet łóżka migrantom zarobkowym. Źródło: AD.nl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!