Pasażerowie na lotnisku w Marsylii udali się do bramki, okazali karty pokładowe i wsiedli do samolotu. Dopiero w trakcie podróży, tuż przed lądowaniem, zorientowali się, że pomylili maszyny. "Godzinę po naszym locie Jesse powiedział, że wydawało mu się, że słyszał stewardesę mówiącą o Madrycie. Myśleliśmy, że mu się to przyśniło" - opowiadała "The Independent" pasażerka Mallia. Po chwili zdali sobie sprawę, że wszyscy członkowie personelu pokładowego mówią po hiszpańsku. Gdy zapytali, dokąd zmierza maszyna, usłyszeli - Madryt. "Myśleli, że zwariowaliśmy" W rozmowie z dziennikarzem zaznaczyli, że zeskanowali swoje karty pokładowe trzykrotnie. Były też one sprawdzane przez załogę. "Byliśmy zdziwieni, podobnie jak stewardesy" - podkreśliła kobieta. Przyznała również, że hiszpański kierunek widziała przy sąsiedniej bramce. Zażartowała nawet, że powinni lecieć właśnie tam. "Na początku wszyscy myśleli, że zwariowaliśmy, dopóki nie pokazaliśmy im naszych kart pokładowych. Jak nikt zauważył tego ani dwóch dodatkowych pasażerów podczas lotu?" - pyta retorycznie. Rzecznik komentuje Sprawę skomentował rzecznik linii Ryanair. - Pasażerowie weszli na pokład samolotu z Marsylii do Londynu Stansted przez odpowiednią bramkę. Jednak nie przebyli przydzielonej trasy do samolotu odlatującego do Londynu, przekroczyli niedozwolony obszar i weszli na pokład samolotu odlatującego do Madrytu - mówił. Jak dodał, każdy pasażer ma obowiązek upewnić się, że wsiada do właściwej maszyny. Parę zakwaterowano na koszt przewoźnika. Po kilku godzinach odleciała z Madrytu do Londynu Stansted.