"Naruszenia granicy nie powinny być bezkarne. Trzeba im zapobiegać wszelkimi siłami i sposobami, w tym zbrojnie, bez względu na wszystko - powiedział Łukaszenka. - Pogranicznicy powinni wykazywać swe oddanie ojczyźnie". Nowym szefem Państwowego Komitetu Granicznego został weteran wojny w Afganistanie pułkownik Alaksandr Bojeczka. Jego poprzednik generał Ihar Raczkouski oraz dowódca sił powietrznych oraz wojsk obrony przeciwlotniczej generał Dźmitry Pachmiełkin zostali przez Łukaszenkę zdymisjonowani we wtorek, po tym jak prezydent zapowiadał ukaranie winnych incydentu ze szwedzką awionetką, która na początku lipca zrzuciła nad Białorusią pluszowe misie z apelami o wolność. - Co się tyczy ostatnich decyzji, w tym także kadrowych, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie - kara była nawet lekka. W czasach sowieckich za podobne rzeczy wsadzono by za kraty - powiedział Łukaszenka w czwartek. "Nie możecie zamknąć nam ust" Jak dodał, incydentu z samolotem winni są przede wszystkim pogranicznicy, "bo jednostka ochrony granic wykryła samolot, ale odpowiedni rozkaz o ukaraniu osób naruszających granice nie padł". - Powinniśmy bronić przede wszystkim własnych interesów. Na wszelkie prowokacje powinna paść z naszej strony właściwa odpowiedź - powiedział białoruski prezydent. 4 lipca szwedzki samolot zrzucił nad południowymi obrzeżami Mińska i nad Iwieńcem (50 km na zachód od Mińska) pluszowe misie, do których były przyczepione karteczki z napisami m.in. "Nie możecie zamknąć nam ust" i "Zabawki żądają obrony praw człowieka na Białorusi". Białoruskie władze długo zaprzeczały, by doszło do naruszenia granicy powietrznej Białorusi, ale świadkowie potwierdzali niezależnym mediom, że widzieli zrzucone misie. W związku z akcją Szwedów na Białorusi zatrzymano już dwie osoby: pracownika agencji nieruchomości, który wynajął mieszkanie szwedzkim uczestnikom akcji, oraz studenta dziennikarstwa, który jako pierwszy opublikował w internecie zdjęcia misiów.