Kolumbia: 15 żołnierzy zginęło w zasadzce FARC
15 żołnierzy kolumbijskiej armii zginęło w zasadzce rebeliantów Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) na pograniczu z Wenezuelą - poinformowały w niedzielę władze w Bogocie.
Wkrótce potem aresztowano 12 partyzantów posądzanych o dokonanie ataku.
Do incydentu doszło na obszarach słabo zaludnionych w prowincji Arauca. Około 70 rebeliantów zaatakowało 26 żołnierzy pilnujących ropociągu. Zginęło też sześciu członków FARC.
Prezydent Juan Manuel Santos zapowiedział wsparcie dla wojska w regionie w walce z marksistowską partyzantką i zdecydowaną odpowiedź na napaść.
"Nawet na chwilę nie przestajecie strzelać dopóki nie skończy się ten konflikt"
- Instrukcje dla wojska są takie: nawet na chwilę nie przestajecie strzelać dopóki nie skończy się ten konflikt" - podkreślił przywódca Kolumbii.
Jednocześnie zapewnił, że trwające w Hawanie rozmowy pokojowe między FARC a rządem w Bogocie nie zostaną przerwane.
FARC to najstarsza i największa kolumbijska grupa partyzancka, która powstała w 1964 roku, pierwotnie jako zbrojne skrzydło Kolumbijskiej Partii Komunistycznej.
Wiele państw uważa to ugrupowanie za organizację terrorystyczną. FARC utrzymuje się m.in. z porwań dla okupu i handlu narkotykami. Według najnowszych danych władz w Bogocie FARC liczy obecnie mniej niż 8 tys. bojowników, w porównaniu z 20 tysiącami w czasach świetności w latach 90.
Od listopada ubiegłego roku na Kubie toczy się kolejna, czwarta już runda rozmów pokojowych. Rebelianci wezwali do zawieszenia broni, jednak kolumbijski rząd na to nie przystał.