, zadbana, wykreowana przez stylistów kandydatka na wiceprezydenta, przeciwniczka aborcji, matka, która mogła usunąć ciążę, gdy badania prenatalne wskazały, że dziecko urodzi się z zespołem Downa. Kto - jak nie ona - mógł wówczas zdobyć przychylność żeńskiej części elektoratu? Okazało się, że - jako opanowany, ciepły mężczyzna, wzorowy mąż i jeszcze bardziej nienaganny ojciec, który czyta córkom Harrego Pottera, a w wolnych chwilach wyrzuca śmieci, też może być atrakcyjny dla elektoratu. Szczególnie żeńskiego. Uważany za okaz męskości we współczesnym wydaniu bez wątpienia jest osobą charyzmatyczną, energiczną, tak bardzo różniącą się od G.W. Busha... Swój charakter - jak twierdzi - zawdzięcza wszystkim kobietom, które pojawiły się w jego życiu i w otoczeniu których dorastał. Obama wielokrotnie w przemówieniach zwracał się do kobiet, jako do tych silnych, zaradnych, samodzielnych, niezniszczalnych filarów rodziny. Zaznaczał, że w jego życiu siłą sprawczą były właśnie one, a mężczyźni - jako ci słabowici, roztargnieni i nieobecni - pozostawali w cieniu. Model rodziny matriarchalnej miał wpojony od dzieciństwa. Matka Obamy była odważną białą kobietą z Kansas, która wyszła za mąż za Kenijczyka. Po dwóch latach zostawiła ojca Baracka i wróciła na studia antropologiczne, a następnie ponownie wyszła za mąż. Razem z nowym mężem i synem wyjechała do Azji, gdzie zajęła się prowadzeniem projektów, które umożliwiały kobietom rozpoczęcie pracy i uniezależnienie się od mężczyzn. Spełnianie jej marzeń nie szło jednak w parze z dobrym wychowaniem i wykształceniem syna. Stwierdziła, że indonezyjska szkoła nie jest odpowiednia dla Baracka i odesłała go do swoich rodziców na Hawaje. Od tego czasu Obamę wychowywała babcia i dziadek. Ta babcia, która nie zdążyła doczekać, aż jej wnuk zostanie prezydentem USA. Zawsze jednak stanowiła wzór dla niego. Była lokalną działaczką i zarabiała więcej niż mąż. W tamtych czasach dla mężczyzny to była ujma. Charakter Obamy kształtowała również jego żona Michelle, która podczas kampanii szybko zaskarbiła sobie sympatię kobiet. Jej stroje i fryzury nie oszałamiały tak, jak kreacje i . Podczas gdy one nosiły idealnie skrojone kostiumy, Michelle pokazywała się w spodniach, swetrach, a czasem w źle dobranych do jej figury sukienkach. Jednak to jej osobowość, charyzma zwróciły uwagę wyborców. Dzięki swojej ambicji zdobyła wykształcenie. Teraz do Białego Domu wniesie swoje prawnicze umiejętności, ale - jak zapewnia w mediach - jej priorytetową rolą będzie rola matki. Przez całą kampanię pozostawała w cieniu Baracka, a mało kto wspomniał, że pełniąc funkcję wiceprezesa zarządu szpitali uniwersytetu chicagowskiego zarabiała dwa razy więcej niż jej mąż-senator. Obama twierdzi, że jego żona Michelle przypomina mu babcię. Śmieje się, że też zarabia więcej niż on. W swojej żonie docenił tradycyjne wartości, które wpoili jej rodzice. Ta prosta, ale bardzo zżyta rodzina zapewniła mu stabilizację, poczucie bezpieczeństwa, jakiego wcześniej nie doświadczył. Michelle była kobietą, która nigdy nie chciała porzucać swoich marzeń dla mężczyzny. Gdy nie zjawił się kiedyś na ważnym dla Michelle spotkaniu, oskarżyła go o to, że myśli tylko o sobie, a ona nie ma zamiaru wychowywać dzieci sama. Zaczęto ją nazywać "tą ostrą połówką", "zagorzałą czarną separatystką", która wolała poruszać tematy związane z edukacją i brakiem sprawiedliwości niż te "właściwe", bezpieczne, zazwyczaj poruszane przez żony prezydentów. Michelle stworzyła nowy model Pierwszej Damy. Odrzuciła dotychczasową konwencję udawania przed światem, że jest się lepszym człowiekiem niż w rzeczywistości. Pozostała bezpośrednią, wyrażającą bez obaw własne przekonania, czasem sarkastyczną i surową kobietą. Wydaje się, że właśnie tą naturalnością zaskarbiła sobie sympatię Amerykanek. W życiu Obamy są jeszcze dwie kobiety, które - zdaje się - mają największy wpływ na decyzje prezydenta elekta. Sasha i Malia - córki Baracka i Michelle już wywalczyły spłatę pierwszego długu ojca. Jakby w oczach wyborców wyglądał mężczyzna, który zapowiadał zmiany w USA, a nie jest w stanie wywiązać się z zobowiązań, choćby tak beztroskich jak zakup psa, którego obiecał córkom, jeśli wygra wybory? Ewelina Karpińska-Morek