Każdy milion ton węgla kosztuje 4 ofiary
Około 80 proc. wszystkich śmiertelnych wypadków przy wydobyciu węgla na świecie zdarza się co roku w chińskich kopalniach, ale w 95 procentach osoby sądzone jako winne spowodowania śmierci górników nie ponoszą kary - pisze z Pekinu agencja katolicka AsiaNews.
Według oficjalnych danych, w 2006 roku zginęło w chińskich kopalniach węgla około 5.000 górników, z czego 4.746 wskutek eksplozji gazu. Dochodzenia prowadzone w 2006 roku pod nadzorem Najwyższej Prokuratury Ludowej objęły 629 osób, podejrzanych o spowodowanie katastrof wskutek zaniedbań, nieprzestrzegania przepisów lub nadużycia władzy.
249 osób stanęło przed sądem, a 107 oskarżonych sądy uznały za winnych. Ogromna większość otrzymała niskie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, a tylko dziewięciu skazanych trafiło do więzienia.
Jak napisał ostatnio dziennik "China Labour Daily", Najwyższa Prokuratura Ludowa ubolewa, że urzędnicy administracji kopalnianej oraz właściciele prywatnych kopalni używają swych lokalnych wpływów i powiązań, aby chronić własne interesy. Śrubują ustalone bezpieczne normy wydobycia, co prowadzi do zwiększonej liczby katastrof.
W Chinach, których zapotrzebowanie na energię i ciepło jest pokrywane w 70 proc. przez węgiel, pracuje 600 dużych kopalni państwowych, 2.600 zarządzanych przez samorządy i administrację lokalną oraz 22.000 mniejszych kopalni węgla stanowiących własność prywatną lub należących do małych miast.
Na każdy milion ton wydobytego węgla przypadają w chińskich kopalniach cztery śmiertelne wypadki górników. W USA wypadkowość jest sto razy mniejsza, a w RPA - 30 razy mniejsza.
INTERIA.PL/PAP