Izrael: Zarzucają prezydentowi gwałt
Policja zarzuca prezydentowi Mosze Kacawowi gwałt i molestowanie seksualne pracowniczek. Jeśli dojdzie do procesu, prezydent zapowiada, że poda się do dymisji - informuje "Gazeta Wyborcza".
Związany z prawicą Mosze Kacaw posłuchał rad niemal wszystkich klubów parlamentarnych i nie pojawił się na inauguracji jesiennej sesji Knesetu.
Bezprecedensowe zarzuty pod adresem prezydenta Izraela są szokujące. O molestowanie i wymuszony stosunek seksualny, a więc gwałt, oskarżają go co najmniej dwie kobiety z okresu jego prezydentury i wcześniejszego szefowania ministerstwu turystyki; media nie podają nazwisk kobiet - czytamy w dzienniku.
Zarzuty pod adresem głowy państwa są ciosem w symbol Izraelczyków, bo prezydent nie ma realnej władzy - pisze "GW". Wprawdzie oskarżenie nie wróży szybkich zmian na scenie politycznej, to jednak Kacaw nie może liczyć na prawicę.
Decyzja o formalnym oskarżeniu prezydenta, premiera i najważniejszych ministrów leży w rękach prokuratora generalnego Menachema Mazuza, który wedle przecieków uznał wniosek policji o oskarżenie Kacawa przed sądem za "bardzo przekonujący" - pisze "GW".
Ponad rok temu mimo prasowych publikacji nie doszło do oskarżenia Ariela Szarona w sprawie korupcji. Media przyznały, że nie drążyły sprawy ze względu na dobro operacji wycofania się ze Strefy Gazy. Teraz jednak nie baczą na walki w Gazie i niedawną wojnę z Libanem - czytamy w dzienniku.