W liczącej zaledwie 2 tys. osób społeczności, mieszkającej nad Zatoką Hudsona, od września ub.r. odnotowano tam ponad sto prób samobójczych - czyli statystycznie w co drugiej rodzinie. Jak podaje "GW", samobójcy mieli od 11 do 71 lat, większość przedawkowała leki. Większość osób udało się uratować. Tylko jedna próba zakończyła się śmiercią. Kiedy w ostatnia sobotę 11 osób targnęło się na życie, wódz i parlament ogłosili stan wyjątkowy. Potem - według doniesień mediów - policja udaremniła kolejny samobójczy pakt - 13 młodych autochtonów z Attawapiskat, wśród nich był dziewięciolatek. "Oto jak Pierwsze Narody [tak w Kanadzie określa się Indian, Inuitów (Eskimosów) oraz mieszańców - Metysów] żyją w bantustanach kanadyjskiej Północy. Wynędzniali i złamani, bez perspektyw, w zimnych, zrujnowanych chatach, cierpiący od pokoleń z powodu seksualnej, fizycznej i psychicznej przemocy. Patrzą, jak surowce warte setki milionów dolarów są zabierane z ziemi ich przodków" - napisał w "Guardianie" Julian Brave NoiseCat, członek władz plemiennych Kolumbii Brytyjskiej, cytowany w tekście Roberta Stefanickiego. Dlaczego Indianie nie chcą żyć? Zdaniem Brave NoiseCata i innych komentatorów powody zapaści mają charakter historyczno-systemowy. To efekt wielopokoleniowej degradacji rdzennych społeczności. Więcej w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".