Grecy mają dość. Kryzys migracyjny dzieli społeczeństwo
Grecja dotychczas przyjmowała uchodźców z otwartymi ramionami. Zamknięte granice jednak sprawiają, że kraj ma coraz więcej problemów, a cierpliwość mieszkańców się kończy.
Oprócz ciągnącego się kryzysu ekonomicznego, Grecja musi się teraz borykać z kolejnym problemem jaki jest długotrwałe utrzymywanie uchodźców. W związku z zamknięciem granic na tzw. szlaku bałkańskim z kraju tranzytowego stała się miejscem stałego pobytu dla dziesiątek tysięcy migrantów i uchodźców.
W miesiąc po zawarciu kontrowersyjnej umowy między Unią Europejską a Turcją w Grecji nadal koczuje ponad 50 tys. osób.
Życzliwość przegrywa ze zmęczeniem i wątpliwościami
- Uchodźcy byli postrzegani jako ludzie w beznadziejnej sytuacji, którzy gnani instynktem przeżycia opuszczali swoje ojczyzny i udawali się do Grecji, jako przystanku w dalszej drodze. Rosnąca liczba przybyszów spowodowała jednak, że przestali być traktowani jako uchodźcy. Zmienił się stosunek do nich, a społeczeństwo zaczęło dzielić w tej sprawie - tłumaczy Spiros Economides, szef Hellenic Observatory (Obserwatorium Greckiego) przy London School of Economics.
Jak dodał, przede wszystkim zauważono, że wcale nie tak łatwo rozesłać migrantów do dalszych krajów.
- Stoimy nie tylko przed problemem politycznym, lecz także społecznym. Nie ma już gmin, które życzliwie patrzą na tworzenie kolejnego obozu dla uchodźców na ich terenie. Szanse, że nie będzie to obóz przejściowy, są bardzo duże - dodaje profesor Economides.
Uchodźcy są traktowani z coraz mniejszą życzliwością, a oliwy do ognia dodają nieefektywne działania rządu i niechęć mieszkańców do napływających obcych.
Ekstremiści wykorzystują sytuację
Frustracja jest na rękę skrajnie prawicowej partii Złoty Świt. Niedawno zorganizowała ona marsz protestacyjny "Przeciwko islamizacji" w Pireusie, co rozpętało walkę z grupami antyfaszystowskimi. Policja tylko się przyglądała.
- Większość Greków nie podziela poglądów Złotego Świtu, nawet jeśli koalicja rządowa ma wsparcie wrogiej cudzoziemcom, nacjonalistycznej partii ANEL. Są niepewni, co będzie oznaczać osiedlenie się tylu cudziziemców - wyjaśnia Spiros Economides.
- Migracja do ich kraju jest dla Greków nowym zjawiskiem. Na dodatek chodzi o napływ ludności nieeuropejskiej. To może doprowadzić do czasowej ksenofobii, która jednak minie - dodaje grecki profesor.
Sprzeczność w sposobach myślenia i działania
Theodoros Rakopoulos, pracownik naukowy wydziału socjoatropologii norweskiego uniwersytetu w Bergen, od jakiegoś czasu pracuje jako ochotnik w obozie dla imigrantów w Idomeni w pobliżu granicy z Macedonią. Obszar jego badań obejmuje solidarność, inicjatywy współpracy oraz alternatywne łady gospodarcze w warunkach kryzysu w Grecji. Związana z uchodźcami sytuacja w jego ojczyźnie budzi zainteresowanie naukowca ze względów osobistych.
- Rozmawiałem w Idomeni z ludźmi, którzy wypowiadali hasła antyislamskie, ale jednocześnie pomagali gotować zupę. W prywatnych gospodarstwach coraz częściej dochodzi do bardzo ciekawych sprzeczności: fala sympatii idzie w parze z trudną sytuacją w obliczu działań przeciążonego rządu - opowiada grecki socjoantropolog.
Z powodu zamkniętych granic, Grecja musi pogodzić się z nową sytuacją. Z kryzysem gospodarczym na karku, Grecy czują się coraz mniej komfortowo. W końcu przecież nie wiadomo, czego się jeszcze będzie od nich wymagać.
Omaira Gill / tłum. Dagmara Jakubczak, Redakcja Polska Deutsche Welle