- Jedną ręką braliśmy pieniądze z UE, ale drugą ręką nie inwestowaliśmy ich w nowe i konkurencyjne technologie. Wszystko szło na konsumpcję. Rezultat był taki, że ci, którzy coś produkowali, zamykali swoje zakłady i zakładali firmy importowe, bo na tym dało się zarobić. Na tym właściwie polega klęska tego kraju - powiedział minister. - Przez dwa dziesięciolecia (po wejściu do UE - red.) zniszczyliśmy naszą bazę produkcyjną, nasz przemysł i tym samym możliwości eksportowe. Dodatkowo w pierwszej dekadzie obecnego stulecia, po przystąpieniu do strefy euro, mogliśmy pożyczać pieniądze na niski procent i korzystaliśmy z tego nadmiernie. Tak staliśmy się krajem importerem. Polityczni przywódcy nie zrozumieli, że to zły kierunek - dodał. Zapytany wprost, czy to subwencje UE zniszczyły Grecję, Chrisochoidis odparł: "Tak". Zdaniem ministra w najbliższej przyszłości Grecja nie może liczyć na zagraniczne inwestycje. - Dopóki nie zostaną zakończone negocjacje z Trojką (misją UE, EBC i MFW - red.) o redukcji długu i nowym programie pomocy, nikt nie zainwestuje w Grecji - powiedział. Ocenił też, że greckie społeczeństwo "jest dojrzalsze niż polityczny system" państwa. - Jak długo polityka nie będzie w stanie podjąć działań na rzecz zmian w kraju i zbudowania nowej Grecji, nadal będziemy zmuszeni ciąć płace i emerytury. Kiedyś doprowadzi to do wielkiego wybuchu w społeczeństwie - powiedział Chrisochoidis.