Ferenc Gyurcsany - kłamca, kłamca
Węgierski premier Ferenc Gyurcsany (czyt. diurczań), który doprowadził swoje ugrupowanie - Węgierską Partię Socjalistyczną - do zwycięstwa w kwietniowych wyborach parlamentarnych, stanął w tym tygodniu w obliczu największego kryzysu politycznego, który sam wywołał.
Ujawnienie nagrania, z którego wynikało, że jego rząd za poprzedniej kadencji kłamał na temat stanu państwa i gospodarki, by utrzymać się przy władzy, wywołało prawdziwą burzę i zamieszki w Budapeszcie.
Na ulice stolicy Węgier wyszło 10 tysięcy demonstrantów domagających się ustąpienia premiera; w nocy z poniedziałku na wtorek doszło do starć z policją - ponad 150 osób zostało rannych.
45-letni Gyurcsany, polityk, multimilioner, jest podziwiany we własnej partii za charyzmę, a krytykowany przez oponentów za szybkie dojście do fortuny w pierwszych latach węgierskiej prywatyzacji, nie zawsze uczciwej.
Urodził się w czerwcu 1961 roku w ubogiej rodzinie w miasteczku Papa na zachodzie Węgier. Po raz pierwszy jego nazwisko przebiło się do świadomości publicznej, gdy został przywódcą młodzieżówki socjalistycznej w latach 80.
Po upadku komunizmu w 1989 r. rozstał się z polityką na rzecz świata biznesu. Dorobił się pieniędzy na nieruchomościach i działalności produkcyjnej, zbijając fortunę podczas prywatyzacji. W 1992 roku założył spółkę handlu nieruchomościami Altus, specjalizującą się w przejmowaniu upadłych przedsiębiorstw, i dzięki niej został multimilionerem.
Wrócił na scenę polityczną w 2002 roku, po wygraniu przez socjalistów wyborów parlamentarnych. Został głównym doradcą premiera Petera Medgyessyego, a następnie ministrem sportu.
W 2004 r. Medgyessy został zmuszony do złożenia dymisji w połowie kadencji po utracie zaufania partnera koalicyjnego socjalistów - Związku Wolnych Demokratów. Gyurcsany został premierem i szefem partii.
W ciągu niecałych dwóch lat udało mu się zjednoczyć partię i wzbudzić zainteresowanie mediów swoim programem "stu kroków", mającym doprowadzić do ożywienia gospodarki węgierskiej w różnych dziedzinach - od przedsiębiorczości po służbę zdrowia. Doprowadził do odmłodzenia partii socjalistycznej, której bazą wyborczą od dłuższego czasu byli emeryci.
Energiczny i pewny siebie, w publicznych wystąpieniach łączy wizerunek liberalnego biznesmena z akcentami społecznymi i troską o gorzej uposażone warstwy społeczeństwa. Ma czas na kierowanie rządem, udział w trzech-czterech konferencjach prasowych dziennie i prowadzenie blogu w Internecie, który codziennie odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób.
Gyurcsany często jest porównywany do brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira, który przekształcił lewicową Partię Pracy w siłę polityczną zdolną pozyskiwać szersze poparcie społeczne i wygrywać wybory.
Zdaniem przeciwników politycznych, jest jednak oportunistą bez żadnych poglądów. Prawica nazywająca go "limuzynowym socjalistą" i opowiadająca się za większym protekcjonizmem państwowym, zarzuca mu także chęć wyprzedaży majątku narodowego.
Liderowi prawicy Viktorowi Orbanowi naraził się osobiście, gdy w czasie telewizyjnej debaty wyborczej wyśmiał go, komentując wystąpienie przeciwnika słowami "bla, bla, bla", gdyż - jak twierdzi - były to obietnice bez pokrycia.
Nieprzebieranie w słowach dało o sobie znać także w przypadku feralnego nagrania z maja, którego prawdziwość Gyurcsany potwierdził w niedzielę.
Nagrania dokonano 26 maja na zamkniętym posiedzeniu socjalistycznych deputowanych, w miesiąc po wygraniu przez Partię Socjalistyczną i Związek Wolnych Demokratów wyborów. Na tej naradzie Gyurcsany w wystąpieniu niewolnym od wulgaryzmów oświadczył, że rząd nie ma wyboru - musi przeprowadzić głębokie reformy za drugiej kadencji, po 18 miesiącach kłamstw, jakie charakteryzowały okres, gdy był premierem i cztery lata rządów socjalistów.
Wysoki, szczupły, ubrany według najnowszej mody, zawsze uśmiechnięty, swobodnie władający angielskim, Gyurcsany bywa na koncertach rockowych.
Trzykrotnie żonaty, ma czworo dzieci. Z żoną Klarą Dobrev i dziećmi mieszka w eleganckiej willi.
INTERIA.PL/PAP