Eksperyment Czarnobyl
To miał być tylko eksperyment. W ciągu kilku sekund wymknął się spod kontroli. 26 kwietnia mija 20 lat od awarii reaktora jądrowego w Czarnobylu, ale prognozuje się, że skutki tej katastrofy będą odczuwalne przez trzy stulecia.
Śmiercionośną zawartość reaktora numer cztery skrywają tony piasku i betonu. Pomyślany na 20, 30 lat sarkofag bez przerwy łatają ludzie ubrani w biało-żółte skafandry. Mimo zagrożenia prace trwają również wewnątrz reaktora. W środku robotnicy mogą przebywać nie więcej niż kilkanaście minut, nie tylko ze względu na promieniowanie. - Do tej pory wciąż istnieje niebezpieczeństwo miejscowego zawalenia się konstrukcji. Tak naprawdę ten sarkofag od początku nie był hermetyczny - mówi RMF Lidia Marusicz z szefostwa elektrowni.
Radioaktywne promieniowanie po 20 latach od katastrofy 60-krotnie przekracza dopuszczalną normę. Główny epidemiolog Rosji, Giennadij Oniszczenko, w swoim raporcie napisał, że negatywne skutki awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu znikną po około 300 latach. Na najbardziej skażonym terenie, gdzie skupiły się wszystkie typy stref zagrożenia radioaktywnego, mieszka 400 tys. ludzi.
Radioaktywna chmura
Czwarty reaktor elektrowni w Czarnobylu eksplodował dokładnie 20 lat temu, 26 kwietnia o godzinie 1:24 miejscowego czasu. Dwa dni później detektory w Ośrodku Atomistyki w Świerku pod Warszawą zarejestrowały podwyższoną radioaktywność, uruchomiły się systemy alarmowe, a na ekranach spektrometrów, służących do identyfikacji radioizotopów, pojawiły się intensywne linie promieniotwórczych izotopów jodu i cezu, co jednoznacznie świadczyło o zaistnieniu dużej awarii reaktorowej. Natychmiast sprawdzono urządzenia w Świerku - okazało się, że skażenie pochodzi z zewnątrz. Telefony były odcięte. Podobno na polecenie sekretarza POP PZPR.
Rozpoczęła się akcja podawania płynu Lugola - wodny roztwór jodu miał blokować tarczycę. W sumie płyn Lugola przyjęło w Polsce 18,5 miliona ludzi, w tym 10,5 miliona dzieci. Cała akcja trwała do 5 maja, choć nie w całym kraju. Akcją objęto 75 proc. ludzi z północno-wschodniej Polski - żaden kraj nie ochronił tak szybko tak dużej liczby ludności.
Radioaktywna chmura skaziła ok. 100 tys. km kwadratowych powierzchni, z czego aż 70 proc. na Białorusi. Dotarła nad Skandynawię, Europę Środkową, a także na południe Europy - do Grecji i Włoch.
Dezinformacja
Wypadek, którego skutków nikt nie potrafił przewidzieć ani wtedy, ani dziś, długo był trzymany w tajemnicy. Pierwsze informacje o awarii reaktora w Czarnobylu pojawiły się dopiero 28 kwietnia późnym popołudniem - o godz. 18. w radiu BBC. Moskwa wydała komunikat dopiero późnym wieczorem. Informacje o wybuchu były bardzo skąpe: "Wypadek wydarzył się w rejonie generatora mocy. Uszkodzona została część budynku, mieszczącego reaktor. Sam reaktor jest zniszczony, nastąpił wyciek substancji radioaktywnych". Depesze agencji TASS mówiły, że są ofiary, ale bez żadnych liczb. Sam reaktor numer 4 płonął jeszcze 9 dni po eksplozji.
Dopiero 14 maja przemówił pierwszy sekretarz KPZR, Michaił Gorbaczow, który zapewnił, że radzieckie władze starają się opanować sytuację. - Biuro Polityczne wzięło w swoje ręce całą organizację prac przy jak najszybszym likwidowaniu awarii i ograniczeniu jej następstw - powiedział.
To miał być eksperyment
Czwarty reaktor miał zostać poddany testom przy okazji wyłączenia związanego z modernizacją. Chodziło o podniesienie sprawności układu chłodzenia w sytuacjach awaryjnych. Przy nagłym braku zasilania, zanim generatory awaryjne osiągnie pełną moc, mija minuta, a to wystarcza, aby w wyniku utraty chłodzenia doszło do przegrzania prętów paliwowych w reaktorze. Eksperyment zakładał takie zmodernizowanie turbogeneratorów, aby po nagłym zaniku zasilania były w stanie dostarczyć niezbędnej do chłodzenia reaktora energii do czasu aż włączy się zasilanie awaryjne.
Program doświadczenia nie został jednak właściwie przygotowany. Wymagania bezpieczeństwa potraktowano czysto formalnie. Eksperyment zakładał między innymi wyłączenie awaryjnego systemu chłodzenia reaktora, w trakcie testów usunięto niemal wszystkie pręty sterujące i w momencie awarii nie udało się ich wsunąć z powrotem.
Eksperyment rozpoczął się o godzinie 1:23. Gwałtownego wzrostu mocy generatora nie udało się zatrzymać - w ciągu kilku sekund moc ponad 100-krotnie przekroczyła wartość zakładaną. Rozgrzane i niczym nieschłodzone paliwo rozerwało ścianki, wylewając się na zewnątrz i weszło w reakcje z wodą, która wyciekła z rozerwanych przez ciśnienie i temperaturę kanałów. Minutę później nastąpiły dwa wybuchy: eksplozja pary wodnej oraz uwolnionego wodoru. Siła eksplozji była tak wielka, że ważąca 2 tys. ton pokrywa reaktora została przesunięta - do pożaru dostał się tlen, a grafitowy rdzeń wylał się na zewnątrz.
Promieniotwórcza zagłada
Skażeniu uległo 9 proc. terytorium obecnej Ukrainy, z trzydziestokilometrowej strefy zagrożenia wokół Czarnobyla przesiedlono ponad 110 tys. ludzi z 200 wsi i miasteczek; w części przesiedlenia te były niepotrzebne. W późniejszych latach z trzech radzieckich republik wysiedlono jeszcze 220 tys. ludzi. Dziś milion dzieci i 2 miliony dorosłych posiadają status osoby poszkodowanej w wyniku katastrofy.
Po 20 latach od katastrofy w strefie zagrożonej radiacją w ponad 4 tys. miejscowości mieszka 1,5 mln ludzi. Według rosyjskiego raportu, pod stałą obserwacją medyczną w Rosji jest obecnie w związku z czarnobylską katastrofą setki tysięcy ludzi: 186 395 z nich to likwidatorzy skutków awarii czarnobylskiej elektrowni, 9 944 osoby to ewakuowani z terenów zagrożonych, a 367 850 osób zamieszkuje bądź zamieszkiwało na terenach o najwyższym zagrożeniu.
Ilu ludzi naprawdę zmarło z powodu napromieniowania, ilu choruje na raka, białaczkę, chorobę popromienną - nie wiadomo. Mnożą się raporty pisane przez władze, organizacje międzynarodowe, dziennikarzy - nikt nie potrafi jednak realnie ocenić, w jakim stopniu Czarnobyl zaważy jeszcze na naszym zdrowiu i życiu.
Anna Banach