Według danych policji federalnej, w stolicy Niemiec skradziono w ubiegłym roku 3833 samochody, co odpowiada wzrostowi o 30 proc. w stosunku do 2021 r. W Brandenburgii wzrost w tym samym czasie wyniósł 22 procent. Rbb, powołując się na policyjne źródła, podaje, że za kradzieżami stoją zwykle gangi z Europy Wschodniej, które korzystają z bliskości Polski, dokąd uciekają skradzionym pojazdem. Jak mówi rozgłośni Thomas Susebach, kierownik wydziału ds. międzynarodowej kradzieży samochodów berlińskiej policji, najbardziej dotknięte kradzieżami są wschodnie dzielnice stolicy Niemiec, skąd przestępcy jeszcze szybciej mogą przedostać się przez granicę. Szybki demontaż Łupem złodziei szczególnie często padają samochody dostawcze i to nie najnowsze. Większość skradzionych aut ma od sześciu do dziesięciu lat. W warsztatach, m.in. na terenie Polski, są one następnie rozmontowywane w celu pozyskania części zamiennych. Częściej kradzione są również drogie samochody kempingowe. Jak mówi Thomas Susebach rbb, sprawcy działają zwykle w nocy. - Każdy, kto rano wychodzi z domu i stwierdza, że jego pojazd zniknął, musi niestety spodziewać się, że od kilku godzin znajduje się on w hali demontażowej w Europie Wschodniej - mówi policjant. Pozyskane w ten sposób części natychmiast wystawiane są w internecie. Biznesowi sprzyjają problemy z dostawami oryginalnych części samochodowych. - Jeśli nie dostanę pewnych części zamiennych na przykład z Francji lub Japonii, to setki tysięcy pojazdów na berlińskich drogach stanowią nowe źródło - wyjaśnia Thomas Susebach rozgłośni. Najpierw dom, potem samochód Szczególnie narażone na kradzież są samochody z tzw. systemami bezkluczykowymi, czyli niewymagającymi włożenia kluczyka do stacyjki, by je uruchomić. Według danych niemieckiego Automobilklubu ADAC tylko 5 procent z 560 zbadanych systemów tego typu jest zabezpieczona przed kradzieżą. O sprawie pisze także dziennik "Maerkische Oderzeitung" (MOZ) ze wschodniej Brandenburgii. Jak podaje gazeta, sprawcy upodobali sobie ostatnio nową metodę kradzieży, tzw. "homejacking". Polega ona na tym, że złodzieje aut coraz częściej nie włamują się bezpośredni do pojazdów, ale do domów właścicieli. Tam kradną kluczyki do pojazdu i następnie odjeżdżają samochodem. Do tego typu przestępstw dochodzi głównie w nocy. Część skradzionych aut ląduje potem z powrotem na niemieckim rynku - jako auta używane ze sfałszowanymi zagranicznymi dokumentami. Berlińska policja współpracuje z organami ścigania z innych krajów. Jak mówi rbb Thomas Susebach, wielkich nadziei na spektakularne sukcesy jednak nie ma, gdyż trend kradzieży jest nieprzerwany. Sytuację tylko na krótko poprawiła pandemia i zamknięte granice. Monika Stefanek / Redakcja Polska Deutsche Welle