Dramatyczny apel w obronie środowiska
Zakończona w sobotę dwudniowa paryska konferencja w sprawie ratowania środowiska naturalnego zaapelowała o powołanie "prawdziwej organizacji międzynarodowej", która wzięłaby na siebie koordynowanie podejmowanych w tym celu międzynarodowych wysiłków.
, który był głównym organizatorem konferencji.
Spotkanie zwołano nazajutrz po ogłoszeniu raportu międzyrządowego panelu ekspertów pracujących pod egidą ONZ, na temat groźnych zmian klimatycznych na ziemi, zachodzących pod wpływem niekontrolowanej emisji gazów do atmosfery.
Były doradca prezydenta USA Billa Clintona, ekonomista Jeremy Rifkin, oświadczył na konferencji, że ludzkość musi zmienić sposób produkcji i nawyki konsumpcyjne, jeśli chce pozostawić przyszłym pokoleniom "spuściznę, którą odziedziczyła po przodkach".
Stany Zjednoczone, uznawane za państwo, które ma największy udział w zatruwaniu atmosfery, nie podpisały układu z Kioto, którego sygnatariusze zobowiązali się do zmniejszania emisji szkodliwych gazów.
Jednak wbrew postawie Białego Domu coraz więcej stanów USA, tak jak na przykład Kalifornia, podejmuje zobowiązania do ograniczenia emisji dwutlenku węgla i zmniejszenia efektu cieplarnianego.
Unijny komisarz do spraw środowiska Stawros Dimas wyraził w sobotę optymistyczny pogląd co do możliwości współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i wprowadzenia przez nie, za przykładem Europy, obowiązujących kwot emisji gazów do atmosfery.
Konferencja paryska uznała także kwestię zapewnienia wody pitnej dla całej ludzkości za jedno z najważniejszych wyzwań, przed jakimi stoi świat.
- Woda jest źródłem życia, a jej brak pierwszą przyczyną śmierci na świecie - podkreślano na konferencji.
Prezydent Chirac ostrzegł, że bez znalezienia nowych źródeł finansowania nie da się rozwiązać problemu wody.
INTERIA.PL/PAP