Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Die Welt": Rasizm po referendum w Wielkiej Brytanii. Polacy na celowniku

Referendum ws. Brexitu zmieniło Wielką Brytanię. Duma z "odzyskania ojczyzny" w obozie Brexitu wyraża się w rasistowskich wypadach przeciwko m.in. Polakom. Ci czują się zaniepokojeni o swą przyszłość na Wyspach.

Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne/123RF/PICSEL

Na poparcie tezy o zmianie klimatu społecznego w Wielkiej Brytanii "Die Welt“ przytacza scenkę, która rozegrała się na poczcie w Bristolu w południowo-zachodniej Anglii. W okienku siedzi urzędniczka Hinduska, przed okienkiem stoi korpulentny mężczyzna, który komunikuje jej z satysfakcją, że "wreszcie Brytyjczycy podjęli właściwą decyzję", po czym pyta, "kiedy wyniesie się do Indii?".

Zdarzenie to, opisane przez blogerkę z Bristolu Mel Ciavucco, zwróciło uwagę na zjawisko, które w brytyjskich mediach społecznościowych nazwano "rasizmem po referendum", albo "rasizmem po Brexicie" (PostRefRacism i PostBrexitRacism). Polega ono na wiązaniu przez zwolenników Brexitu decyzji o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE z rzekomym zagrożeniem dla jej dobra przez migrantów i imigrantów, takich jak wspomniana wyżej Hinduska pracująca na poczcie w Bristolu, która mieszka tam od dawna i legitymuje się brytyjskim paszportem.

Otwarta wrogość

Autorkę artykułu, Teresę Dapp, korespondentkę agencji DPA w Wielkiej Brytanii (od kwietnia 2014 roku do kwietnia roku bieżącego), o wiele bardziej niż takie incydenty interesują nowe fakty i zjawiska przybierające skalę masową. Pierwsze dotyczy coraz częstszych przypadków przemocy fizycznej i werbalnej wobec cudzoziemców na Wyspach, w tym także turystów.

Miqdaad Versi z Rady Muzułmanów w Wielkiej Brytanii przedstawił w ostatnich dniach na łamach poczytnego dziennika "The Guardian" ponad 100 doniesień o przypadkach otwartej wrogości wobec obcych. Podkreśla przy tym, że wcześniej z rasizmem i ksenofobią można było się zetknąć głównie w internecie, a dziś coraz częściej na ulicy, w środkach komunikacji publicznej, w sklepach a nawet w urzędach.

Polacy celem nr 1

Nie trzeba być przy tym wcale kolorowym. Wrogość zwolenników Brexitu najsilniej dotyka w tej chwili Polaków zamieszkałych i pracujących na Wyspach. To oni, podobnie zresztą jak inni przybysze z państw unijnych, są w oczach zwolenników Brexitu koronnym dowodem na to, że żyją na koszt brytyjskiego podatnika i nadużywają przywilejów oferowanych przez brytyjski system opieki społecznej. W hrabstwie Cambridgeshire tamtejsza policja prowadzi śledztwo, ponieważ pojawiły się tam napisy "Wynocha z UE - nie chcemy żadnych polskich pasożytów". W tej sprawie interweniował już polski ambasador w Wielkiej Brytanii.

Polacy są wyjątkowo wdzięcznym celem takich ataków, ponieważ jest ich dużo i rzucają się w oczy między innymi przez to, że są dobrze zorganizowani i podkreślają swoje pochodzenie.

Włączyć Scotland Yard

"Die Welt" pisze, że z przejawami wrogości i agresji stykają się także Włosi, Finowie i Francuzi. Nie oszczędza ona także Niemców. Na londyńskim lotnisku Heathrow pewien emeryt powiedział z przekąsem do będącego tam w podróży Niemca, że "już wkrótce to my będziemy decydować o tym, czy ktoś z was otrzyma wizę". I, jak pisze autorka artykułu, sprawiało to wrażenie, że ów emeryt naprawdę tak myśli.

Brytyjska policja potwierdza doniesienia, że po referendum ws. Brexitu liczba przestępstw popełnionych z pobudek rasistowskich, ksenofobicznych i z nienawiści wobec przedstawicieli innych narodowości wzrosła o 57 procent w porównaniu z sytuacją sprzed miesiąca. W skali całego kraju sprawa wygląda nieco lepiej, ale i tak budzi uzasadniony niepokój. Burmistrz Londynu Sadig Khan wezwał Scotland Yard do zachowania szczególnej czujności.

Politycy starają się od tego zdystansować. Ustępujący premier David Cameron powiedział, że "takich ataków nie będziemy tolerować", a jego możliwy następca Boris Johnson uznał je za dzieło "ograniczonej umysłowo mniejszości" i też obiecał, że wyda im walkę. Mark Hamilton z brytyjskiej Rady Komendantów Policji (NPCC) powiedział, że "tak często bywa po różnych ważnych wydarzeniach narodowych i międzynarodowych", i że "sytuacja już wkrótce powróci do normy". Być może, ale na razie mamy do czynienia w wyjątkowo niemiłym skutkiem Brexitu.

Dagmara Jakubczak (opr.) / Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle

Zobacz także