Czy Janukowycz strzela sobie w stopę?
Czy Janukowyczowi naprawdę opłaca się trzymać Tymoszenko w więzieniu? Sprawa ta rujnuje jego relacje z Europą. Co więcej, sam prezydent zdaje sobie z tego doskonale sprawę.
Nikt zdaje się nie mieć wątpliwości: wyrok 7 lat, który usłyszała była premier Ukrainy Julia Tymoszenko zapadł w procesie politycznie umotywowanym.
UE nazywa uzasadnienie wyroku "wybiórczym" stosowaniem prawa. Catherine Ashton mówi o "konsekwencjach", które Unia wyciągnie wobec Ukrainy. Sama Tymoszenko używa mocniejszych słów i porównuje janukowyczowską Ukrainę do stalinowskiego ZSRR.
- Sąd wykazał bardzo dużo złej woli, oskarżając Tymoszenko - mówi portalowi INTERIA.PL Wojciech Konończuk, kierownik zespołu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich. - Nie mam wątpliwości, że to sprawa polityczna.
- O działanie na szkodę państwa ukraińskiego można równie dobrze oskarżać samego Janukowycza - mówi prof. Bohdan Hud' z Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie. - Na przykład za przedłużenie umowy o bazowanie Floty Czarnomorskiej na Krymie (Umowę podpisano w kwietniu tego roku w zamian za obniżkę cen gazu).
Ale po co to wszystko?
Czy Janukowyczowi i Partii Regionów trzymanie Tymoszenko w więzieniu się w ogóle opłaca?
- Nie opłaca się - twierdzi Wojciech Konończuk. - To, że wyrok zapadł nie znaczy, że Tymoszenko go odsiedzi. Janukowycz doskonale wie, że uwięzienie Tymoszenko to katastrofa dla relacji UE z Ukrainą.
Analityk przypomina, że niedawno opracowano poprawki do kodeksu karnego Ukrainy, między innymi do tych przepisów, z których skazano Tymoszenko. W momencie, kiedy zmiany zostaną zaakceptowane przez ukraiński parlament i podpisane przez prezydenta problem się rozwiąże.
Dlaczego więc Tymoszenko nie zostanie po prostu zwolniona?
- Chodzi o zachowanie twarzy przez rządzących - mówi Konończuk. - I pokazanie społeczeństwu, że sprawa nie jest polityczna, tylko kryminalna. A także o ukłon w stronę wyborców. Tymoszenko ma na Ukrainie spory elektorat negatywny. Wypuszczenie jej to jednak kwestia czasu.
- Opłaca się - uważa prof. Hud'. - Ten ruch dobrze się komponuje z przesunięciem na następny rok wyborów parlamentarnych. Ukraina zostanie pozbawiona na czas wyborów najbardziej charyzmatycznej przedstawicielki opozycji.
- Poza tym - uważa lwowski uczony - teraz już spokojnie będzie można zwrócić się w stronę Rosji. Jeśli spotkają Ukrainę ze strony Unii represje za to, co się stało, Janukowycz stwierdzi, że sprawa była czysto kryminalna, a Zachód nas nie chce.
Czy jednak Janukowycz naprawdę chce się zwracać w stronę Rosji? Po co miałby to robić?
- Owszem, Janukowycz woli wypoczywać na Zachodzie, niż gdzie indziej, a jego ludzie robią tam interesy - uważa Hud' - ale póki co mamy do czynienia z takimi faktami, jakie mamy. Nie mogę wróżyć z fusów po herbacie.
Ale i Rosjanom nie spodobał się wyrok dla Tymoszenko. Uznali, że sprawa ma antyrosyjski podtekst, bo przecież za podpisanie umów gazowych między ukraińskim Naftohazem i rosyjskim Gazpromem. Rosyjskie MSZ przypomina, że umowy te nadal obowiązują.
Sam Janukowycz zresztą robi dobrą minę do złej gry i wykazuje zrozumienie dla "obaw Unii Europejskiej". Przypomina, że ukraińskie prawo jest "przestarzałe" i to właśnie te anachroniczne przepisy to - według niego - główny powód, dla którego sąd musiał wydać taki wyrok, jaki wydał.
Zwolennicy byłej premier protestują. Tłum zgromadzony na ulicy pod budynkiem sądu wdał się po ogłoszeniu wyroku w przepychanki z milicją.
Tymoszenko zapowiada zaskarżenie wyroku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Tak czy inaczej, wyjdzie Tymoszenko czy nie wyjdzie - wizerunek Ukrainy jako kraju praworządnego legł w gruzach. Bo w krajach praworządnych sądy nie działają na zlecenie polityczne.
Ziemowit Szczerek