Czeskie przewodnictwo UE to już przeszłość
Komentując w najnowszym wydaniu mianowanie Jana Fischera nowym czeskim premierem, brytyjski tygodnik "Economist" wskazuje, że jego bezpartyjny rząd fachowców nie zdoła ożywić czeskiego przewodnictwa Unii Europejskiej.
Przypominając sceptyczny stosunek niektórych państw UE, a zwłaszcza Francji, do przywódczych możliwości Pragi, "Economist" ocenia: "Niestety czas na bronienie czeskiego przewodnictwa minął. Przyczyniła się do tego prowincjonalna krótkowzroczność czeskich polityków".
"Jeśli zgodzi się na to parlamentarna większość, Fischer będzie rządził do przedterminowych wyborów wczesną jesienią. Zwolennicy takiego bezpartyjnego rządu twierdzą, iż unika się w ten sposób ryzyka, że (prezydent Vaclav) Klaus powoła inny, podzielający jego zażarty eurosceptycyzm, co zrujnowałoby czeskie przewodnictwo, które ma jeszcze potrwać parę tygodni" - pisze gazeta.
Zdaniem "Economista", jest to "czynienie sobie iluzji. Jeśli rząd technokratów podejmie funkcjonowanie, pozostawi przewodnictwo politycznie martwe, nawet jeśli Czesi będą fizycznie przewodniczyć posiedzeniom. W odmętach światowego kryzysu pozostałych 26 rządów nie pozwoli mianowanym biurokratom na ustalanie porządku".
24 marca czeska Izba Poselska uchwaliła forsowane przez socjaldemokratów i komunistów wotum nieufności wobec centroprawicowego rządu premiera Mirka Topolanka. Stało się to w połowie półrocznego czeskiego przewodnictwa Unii Europejskiej.
INTERIA.PL/PAP