Jak opisał sprawę portal Wales Online, gdy Tom Hutchings podjechał samochodem pod dom w Tonyrefail, uwagę jego narzeczonej przykuł pewien szczegół. Kobieta zauważyła, że spomiędzy atrapy maski mercedesa, wystaje mały jasnoróżowy nosek. Mężczyzna wspomina, że gdy on sam zajrzał pod maskę, początkowo niczego dziwnego nie zauważył. - Powiedziała mi, że zauważyła coś w atrapie maski. Zajrzałem tam, ale niczego nie widziałem. Dopiero gdy praktycznie przywarłem nosem do samochodu, zorientowałem się, że prawie stykam się z pyszczkiem kotki. Ta zamiauczała i wywróciła się na plecy - relacjonował Hutchings. Według kierowcy tego dnia przejechał on około 800 km, kursując pomiędzy lotniskiem w Bristolu, Cardiff i mniejszymi miejscowościami w Walii jak Llanelli i Treherbert. Do wydobycia kota potrzebne były narzędzia Wyjęcie kota nie należało jednak do łatwych. Tom musiał użyć narzędzi i odkręcić kilka jego elementów, by dosięgnąć kota. - Był malutki i zmieścił się w moich obydwu dłoniach. Musiał być wykończony, bo chociaż na początku panikował, to szybko zasnął - powiedział Huthings. Taksówkarz natychmiast zabrał zwierzę do weterynarza, a następnie zamieścił ogłoszenie w mediach społecznościowych o swoim znalezisku. Kot okazał się zdrowy, a wkrótce odezwali się właściciele. Gizmo zniknęła z domu w pobliskim Miskin tydzień wcześniej. Taksówkarz dalej nie wie jednak, jak kot znalazł się w jego samochodzie, tego dnia nawet nie przejeżdżał przez Miskin.