Centrum kontroli chorób w Shenzhen na południu Chin potwierdziło, że 39-letni kierowca autobusu, który zmarł w sobotę, miał najpewniej bezpośredni kontakt z drobiem. "Wirus był w 90 proc. podobny do wirusów H5N1, które wcześniej wykrywano u kaczek w Chinach" - podało. - Wirus jeszcze nie może przenosić się między ludźmi - zapewniły władze sanitarne. Mężczyzna zachorował 21 grudnia. 39-latek miał kontakt ze 120 osobami, które nie wykazują symptomów choroby. Sąsiedni Hongkong podniósł poziom zagrożenia ptasią grypą do trzeciego stopnia w pięciostopniowej skali. Ogłoszono też czasowy zakaz importu drobiu z trzech obszarów, na których może występować wirus. Dotychczas drogą zarażenia H5N1 był bezpośredni kontakt ludzi z drobiem. Naukowcy obawiają się wybuchu pandemii, jeśli dojdzie do mutacji, która sprawi, że wirus będzie się mógł przenosić z człowieka na człowieka. Ze względu na największą liczbę drobiu na świecie Chiny są uważane za kraj ryzyka.