Graniczące z torturami techniki przesłuchań, jakie agenci CIA wykorzystywali za prezydentury George'a W. Busha, mogły nie tylko uszkodzić pamięć podejrzanych o terroryzm i utrudnić tym samym pozyskiwanie od nich pożądanych informacji, ale też wytworzyć u nich "fałszywe wspomnienia", które trudno odróżnić od faktów - twierdzi O'Mara, który przeanalizował działania amerykańskich służb specjalnych z perspektywy neurobiologii. Brutalne techniki przesłuchań prowokują mózg do wydzielania hormonów stresu, co może trwale upośledzać funkcje mózgu, a w niektórych przypadkach powodować także utratę tkanki mózgowej - argumentuje naukowiec. CIA skrytykowała tezę O'Mary podkreślając, że naukowiec nie rozmawiał z żadnym z domniemanych terrorystów, który był przez agencję przesłuchiwany. "Dawny program przesłuchań CIA był prowadzony zgodnie z prawnymi zaleceniami Departamentu Sprawiedliwości. Jego skutkiem były informacje, na podstawie których amerykański rząd był w stanie niweczyć działania terrorystów. To są fakty" - oznajmił rzecznik Agencji George Little. Dokumenty szczegółowo opisujące brutalne metody przesłuchań stosowanych przez CIA za prezydentury Busha ujawniła w kwietniu administracja prezydenta Baracka Obamy. W sierpniu odtajniony został dodatkowo raport na ten temat przygotowany w 2004 r. przez ówczesnego inspektora generalnego Agencji. Z dokumentów tych wynika, że wobec domniemanych terrorystów agenci stosowali m.in. takie praktyki, jak waterboarding (czyli symulację topienia), pozorowanie egzekucji, długotrwałe pozbawianie snu, zmuszanie do stania w niewygodnej pozycji, czy eksploatowanie fobii więźniów.