"W innym razie ich działania stracą jakiekolwiek pozory legitymacji" - stwierdza Tymczuk. Zdaniem Tymczuka celem strategicznym ukraińskich oddziałów na tę chwilę jest przetrwać na swoich pozycjach "bez względu na okoliczności" do 16 marca, gdy na półwyspie odbędzie się sterowane przez Federację Rosyjską referendum. Jak podkreśla, jakiekolwiek użycie siły przez stacjonujące na Krymie wojska ukraińskie lub ze strony Kijowa będzie wykorzystane przez Rosję jako pretekst do eskalacji konfliktu, by "chronić Krymian przed banderowcami". Po referendum, jak pisze Tymczuk, pozycja Kijowa zmieni się na korzystniejszą: Rosja nie będzie w stanie utrzymać obecnej sytuacji na Krymie w dłuższym okresie czasu, a Ukraina może odwoływać się do instytucji międzynarodowych, zwracając uwagę na niedemokratyczny i nielegalny charakter referendum. Jego zdaniem są dwie dobre wiadomości z Krymu: - Rosjanie ostrzegli swoich oficerów Floty Czarnomorskiej o rotacji i transferze na morza północne. Powodem miałoby być ich zasymilowanie z Ukraińcami. Podobno wywołało to bardzo negatywną reakcję ze strony marynarzy, którzy nie chcą zamienić atrakcyjnych kurortów na krajobrazy strefy arktycznej i obniżyło morale. - Przedstawiciele władz Autonomii Krymskiej według relacji Tymczuka mają chodzić od domu i prosić o paszporty. Gdy paszport jest przekazany, "uciekają z nim lub drą na kawałki". Zdaniem Tymczuka, premier Aksjonow "nie mógł wymyślić nic bardziej idiotycznego" i zrazi takim bandyckim działaniem zwykłych mieszkańców Krymu do "Matki Rosji". Niepokojące są zdaniem Tymczuka natomiast takie informacje, jak ta o zdradzie dowódcy jednostki w Bakczysaraju, a także generalnie obniżające się morale zmęczonych sytuacją żołnierzy ukraińskich, którzy coraz częściej mają wątpliwości odnośnie swojej trudnej sytuacji. A ich sytuacja "jest zła, a może być jeszcze zdecydowanie gorsza".