"Droga Weroniko, oto moje przeprosiny" - tak zaczyna się list Berlusconiego, ogłoszony w środę po południu przez włoską agencję prasową Ansa i natychmiast nagłośniony przez wszystkie włoskie media. przyznał, że nie przeprosił żony prywatnie, bo - jak wyjaśnił - jest żartownisiem, ale ma także swoją dumę. "Wobec rzuconego publicznie wyzwania pokusa, by ci ustąpić, jest silna. I jej nie odrzucam. Jesteśmy razem całe życie" - napisał, wyrażając następnie uznanie dla tego, z jaką troską i pełnym miłości rygorem jego żona wychowała troje ich dzieci. Zapewnił, że uważa ją za "osobę zachwycającą - od dnia, w którym się poznali i zakochali w sobie". "Zrobiliśmy razem więcej pięknych rzeczy, niż oboje jesteśmy gotowi przyznać w czasie wstrząsów i trudności. Ale on się skończy, skończy się słodko, jak wszystkie prawdziwe historie" - dodał Silvio Berlusconi w swym liście - wyznaniu. Nie brak w nim także narzekań na jego, jak to ujmuje, "zwariowany" tryb życia pod nieustanną presją bieżących wydarzeń politycznych oraz odpowiedzialności, również - jak zapewnił - wobec własnej żony i dzieci. "To wszystko - podkreślił - stwarza okazję dla odrobiny braku odpowiedzialności komuś o żartobliwym, autoironicznym i często lekceważącym usposobieniu". Zapewnił jednocześnie, że szanuje godność swojej żony, także wtedy, kiedy pozwala sobie - według jego słów - na "bezmyślny żart, uprzejmą uwagę, błahostkę". Nikomu jednak nie zaproponowałem małżeństwa, uwierz mi - podkreślił Berlusconi. "Wybacz mi, proszę cię i potraktuj tę publiczną deklarację (...) jako gest miłości - jeden z wielu" - kończy bezprecedensowy list były włoski premier. List ukazał się w środowym wydaniu gazety. Pikanterii sprawie dodaje to, że rzymski dziennik o wyraźnie lewicowych sympatiach, zawsze krytykował najbogatszego Włocha, a gazetę tę wydaje jego największy konkurent w biznesie - Carlo De Benedetti. W bezprecedensowym liście, który stał się prawdziwą sensacją we Włoszech, Veronica Berlusconi napisała m.in.: "Z trudem przezwyciężam rezerwę, która cechowała mój sposób bycia w ciągu 27 lat, spędzonych u boku osoby publicznej, najpierw przedsiębiorcy, a potem wybitnego polityka, jakim jest mój mąż. Uważałam, że moja rola powinna być ograniczona głównie do wymiaru prywatnego w celu zapewnienia spokoju i równowagi mojej rodzinie". "Piszę teraz, by wyrazić swoją reakcję na wypowiedzi mojego męża podczas uroczystej kolacji, która odbyła się po wręczeniu nagród Telegatti, gdzie zwracając się do kilku obecnych tam pań pozwolił sobie na uwagi dla mnie nie do przyjęcia: 'Gdybym nie był żonaty, natychmiast bym się z panią ożenił', 'Z panią poszedłbym wszędzie" - cytuje Veronica Berlusconi w liście, zamieszczonym przez gazetę na pierwszej stronie. "Są to stwierdzenia, które odbieram jako urażające moją godność, stwierdzenia, które ze względu na wiek, rolę polityczną i społeczną, sytuację rodzinną (dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa i troje z drugiego) osoby, od której pochodzą, nie mogą zostać sprowadzone do żartobliwych deklaracji. Mojego męża i zarazem osobę publiczną proszę zatem o publiczne przeprosiny, nie otrzymawszy ich prywatnie" - oświadczyła Veronica Berlusconi, ujawniając jednocześnie, że dotychczas nie dopuszczała do małżeńskich konfliktów, mimo że - jak wyznała - nie zawsze akceptowała zachowanie męża. W ten sposób żona magnata medialnego i lidera centroprawicowej opozycji odniosła się do wcześniejszych żartów Berlusconiego, który jako premier podczas międzynarodowego spotkania mówił publicznie o tym, którzy mężczyźni podobają się jego żonie. Małżonka byłego szefa rządu, niegdyś aktorka, oświadczyła, że żądając tych przeprosin chce dać przykład swoim córkom, że należy bronić swej godności, oraz synowi, jak ma traktować kobiety. To pierwsza tak ostra reakcja Veroniki Berlusconi, która zawsze była w cieniu swego męża, stroniła od życia publicznego, niechętnie wypowiadała się w mediach i unikała dyskusji na temat swych spraw prywatnych.