Grecki minister ds. porządku publicznego Wiron Polidoras poinformował, że - według telefonicznych zapewnień anonimowych rozmówców - za zamachem stoi lewackie ugrupowanie Walka Rewolucyjna. Według greckiej policji pocisk wystrzelony z poziomu ulicy naprzeciwko ambasady wylądował w toalecie na 3. piętrze ambasady tuż przed godz. 6.00 (5.00 czasu warszawskiego). Uszkodzone zostały szyby w fasadzie i sufit, a także tablica z nazwą ambasady przy wejściu. Powypadały też szyby z pobliskich budynków. Ambasador Charles Reis określił atak jako "bardzo poważny", ale zapewnił, że szkody "nie są duże". - W ambasadzie byli w tym czasie ludzie, ale nikt nie został ranny - powiedział. Dodał, że ambasada zostanie otwarta najszybciej, jak będzie to możliwe. Policja bada urządzenie użyte do odpalenia rakiety, znajdujące się na placu budowy w pobliżu ambasady. Policja kordonem odcięła dostęp do budynku. Na miejsce wysłano cztery wozy strażackie. Są też policjanci z psami. Ambasada amerykańska jest jednym z najlepiej strzeżonych budynków w Atenach. Otacza ją 3-metrowe stalowe ogrodzenie. Ochrona strzeże wszystkich wejść i skrzyżowań ulic. Walka Rewolucyjna, o której usłyszano po raz pierwszy, gdy przeprowadziła zamach na sąd ateński 5 września 2003 r., jest obecnie uważana za najbardziej niebezpieczną organizację terrorystyczną w Grecji. Przyznała się do sześciu zamachów, w tym na ministra kultury w maju ubiegłego roku i na ministra gospodarki w grudniu 2005 r.