Atak zimy w USA - co najmniej 14 zabitych
Silne burze śnieżne, pierwsze w tym sezonie, nawiedziły w poniedziałek Środkowy Zachód i północny wschód Stanów Zjednoczonych. W tym samym czasie na Zachodnim Wybrzeżu szalały silne sztormy. Atak zimy spowodował śmierć co najmniej 14 osób.
Cztery osoby poniosły śmierć w stanie Michigan, trzy w Wisconsin, dwie w New Jersey, po jednej w stanach Illinois, Indiana, Nowy Jork, Dakota Północna i Kolorado.
Fala zimna już w niedzielę ogarnęła cały Midwest i północny wschód, powodując bardzo poważne utrudnienia komunikacyjne. Szkoły w stanach Maine i Nowy Jork odwołały zajęcia. Nie pracowały również sądy.
W New Jersey na oblodzonej drodze podczas zamieci doszło do karambolu z udziałem 15 pojazdów; oprócz jednej ofiary śmiertelnej było 26 rannych. Na drogi wyjechały setki pługów; tylko w stanie New Hampshire około 650 wozów.
W portach lotniczych Nowego Jorku - Kennedy'ego, LaGuardia i Newark Liberty - panowały spore opóźnienia. Lotnisko O'Hare w Chicago odwołało około 50 lotów.
Bardzo złe warunki atmosferyczne panowały też na zachodnim wybrzeżu USA. Tam, ze względu na bardzo obfite deszcze i wichury, odciętych od świata zostało 70 tys. gospodarstw domowych.
W części stanu Kalifornia, Oregonie i Waszyngtonie prędkość wiatru przekraczała 160 kilometrów na godzinę. Zamknięta była większość dróg, 37 tysięcy domów zostało pozbawionych elektryczności.
W większości hrabstw wzdłuż wybrzeża Pacyfiku w poniedziałek odwołano lekcje.
Na linii kolejowej łączącej miasto Eugene (w Oregonie) z kanadyjskim Vancouver doszło do obsunięcia się ziemi; wstrzymano ruch pociągów.
Amerykańscy meteorologowie ostrzegają, że wiatr może przybrać na sile i osiągnąć prędkość huraganu.
INTERIA.PL/PAP