Administracja USA zajęta ewakuacją Amerykanów z Libii
Doniesienia z Libii w USA, oprócz relacji z walk między siłami antyrządowymi a reżimem pułkownika Muammara Kadafiego, koncentrowały się głównie na losie Amerykanów przebywających w tym kraju.
Administracja przygotowuje się do ewakuacji około 600 obywateli amerykańskich z Libii drogą morską. Wynajęto w tym celu prom, który ma ich zawieźć na Maltę.
Oprócz nich w Libii przebywa jeszcze około 5000 osób mających podwójne - libijskie i amerykańskie - obywatelstwo.
Departament Stanu zajmuje się szczególnie dyplomatami w ambasadzie amerykańskiej w Trypolisie. W niedzielę polecono wyjechać z Libii 35 spośród nich - tym, którzy nie pełnią najważniejszych funkcji. Do środy nie udało im się jednak odlecieć z Trypolisu z powodu przepełnienia samolotów pasażerskich.
Sekretarz stanu Hillary Clinton we wtorek potępiła brutalną pacyfikację demonstrantów w Libii przez siły reżimowe. Nie wezwała jednak Kadafiego do rezygnacji.
Rzecznik Departamentu Stanu P.J. Crowley dał do zrozumienia, że powściągliwość szefowej dyplomacji tłumaczy się ostrożnością w postępowaniu z Kadafim. Waszyngton obawia się, że mocniejsze oświadczenia mogłyby skłonić go do uwięzienia dyplomatów w Libii, jak to się stało z personelem ambasady amerykańskiej w Teheranie w czasie rewolucji islamskiej w Iranie w 1979 r.
Crowley powiedział, że rząd libijski obiecał administracji, iż będzie współpracował z nią w ewakuacji dyplomatów.
W rozmowie z "Washington Post" wyraził jednak wątpliwość, czy władze w Trypolisie rzeczywiście współpracują z Waszyngtonem.
W USA słychać też apele, by przywrócić sankcje wobec Libii, zniesione kilka lat temu, po tym gdy Kadafi wyrzekł się terroryzmu i broni masowego rażenia. Dyktator uczynił to po inwazji USA na Irak.
Rosną też obawy, że kryzys libijski będzie miał negatywne skutki gospodarcze. Od kilku dni rośnie cena ropy naftowej i w środę przekroczyła już 100 dolarów z baryłkę. Może się to przyczynić do wzrostu inflacji.
Od początku tygodnia notuje się też spadek akcji na giełdzie na Wall Street. We wtorek wskaźnik Dow Jones spadł o około 200 punktów, a w środę około południa dołował o ponad 100 punktów.
INTERIA.PL/PAP