Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Abp Yorku ostro skrytykował przywileje bankierów

Abp Yorku dr John Sentamu, drugi w hierarchii kościoła anglikańskiego napiętnował pogłębiający się rozziew między najwyżej i najniżej opłacanymi warstwami społeczeństwa i wysokie premie bankierów odpowiedzialnych za kryzys.

/AFP

"Nie dopuśćmy do tego, byśmy stali się społeczeństwem, które zna cenę wszystkiego, a nie zna wartości niczego" - napisał w artykule w sobotnim "Yorkshire Post" cytując Oscara Wilde'a.

"Wielka Brytania potrzebuje gospodarki opartej na trwałych i stabilnych podstawach, w której akcent położony jest na wyrównywanie społecznych nierówności" - wskazał.

"Czy sprawiedliwa jest sytuacja, gdy pracownikom sektora publicznego i robotnikom w przemyśle grozi utrata pracy, podczas gdy wysoko opłacani ludzie w bankach, którzy przyczynili się do wywołania bankowego kryzysu, nie tylko nadal pracują na swych stanowiskach, ale w dodatku zgarniają ogromne premie?" - zapytał retorycznie.

"Doprowadziliśmy do sytuacji, w której wielu ludzi żyje na granicy ubóstwa, podczas gdy inni mają znacznie więcej niż są w stanie wydać. Rozziew między płacami bogatych i biednych powiększa się we wszystkich niemal dużych gospodarkach świata" - dodał.

"Gdy zapominamy o tym, że każdy człowiek jest wartością, zapominamy o tym, co oznacza być człowiekiem (...) Rząd musi dokonywać trudnych wyborów, ale ludzie i sprawiedliwość muszą być sednem procesu podejmowania decyzji" - podkreślił.

Rozziew między średnią zarobków w kraju, a ich najwyższym poziomem systematycznie rośnie. Z danych OECD z początku grudnia br. wynika, iż w 2008 r. średni przychód 10 proc. najlepiej zarabiającej warstwy Brytyjczyków wynosił 55 tys. funtów i był 12 razy wyższy niż średni przychód 10 proc. najniżej opłacanych pracowników.

W listopadzie br. Narodowy Urząd Statystyczny ogłosił, że najgorzej opłacanych 10 proc. pracowników między 2010 a 2011 rokiem odnotowało przyrost płac o 0,1 proc., podczas gdy poziom dochodów 10 proc. najlepiej zarabiających, w tym samym czasie wzrósł 18 razy szybciej.

Z publikowanego przez sobotni "The Independent" sondażu ośrodka YouGov wynika, że 80 proc. spośród 1 723 tys. ankietowanych sądzi, że sektor prywatny powinien poczuwać się do społecznej odpowiedzialności przeznaczając część zysków dla załogi, klientów i społeczności lokalnych. Tylko 12 proc. uważa, że najważniejszym priorytetem w biznesie powinna być maksymalizacja zysku.

Zarazem ankietowani odnoszą się z dystansem do idei państwowego interwencjonizmu. 44 proc. jest zdania, że w przeszłości interwencje rządu w gospodarkę i społeczną inżynierię przyniosły więcej szkód niż pożytku. 31 proc. respondentów sądzi, że większa interwencja rządu wyszłaby gospodarce na dobre.

Sondaż sugeruje też, iż Brytyjczycy patrzą w przyszłość pesymistycznie. Tylko 18 proc. spodziewa się, że za 10 lat będzie im się powodziło lepiej, a niespełna 11 proc. wierzy, że przyszłe pokolenia będą miały wyższy poziom życia niż obecne.

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także