Damian Julkowski z Gniezna w dzieciństwie przeszedł udar rdzenia kręgowego. Skutki choroby odczuwa jednak do dzisiaj. 24-latek jest sparaliżowany, porusza się na wózku inwalidzkim i ma problemy z oddychaniem. Chorobę dała o sobie znać w styczniu 2011 roku, gdy Damian miał 14 lat. Zaczęło się od bólu pleców. "Chociaż miałem już 14 lat, płakałem jak dziecko. Ból stał się w jednej chwili nie do zniesienia" - wyjaśnił. Jego życie zmieniło się jednego dnia Tego samego dnia chłopak stracił czucie w rękach, nogach, a chwilę później w całym ciele. Trafił do szpitala, ale nikt nie wiedział co mu dolega. Stan zdrowia Damiana pogarszał się z każdą chwilą. "W szpitalu przestałem oddychać, paraliż postępował. Zostałem zaintubowany, oddychał za mnie respirator, (...) straciłem przytomność" - opisał. Nastolatek został przewieziony do innego szpitala, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Gdy obudził się po dwóch tygodniach, mógł ruszać już tylko oczami. "Czułem się, jakbym znalazł się z najgorszym koszmarze, chciałem się obudzić! Niestety, to działo się naprawdę" - wspomina. Damian opuścił szpital po dwóch miesiącach i trafił na rehabilitację. "Tam stopniowo odzyskałem władzę nad głową, mogłem już nią ruszać. Zacząłem mówić, samodzielnie oddychać i delikatnie poruszać ręką. Niestety, na tym się skończyło" - przekazał. Mimo przeciwności losu chłopak się nie poddał. Skończył szkołę oraz studia. Kolejna choroba Rok temu los jednak postanowił ponownie dać mu się we znaki - zachorował na bezobjawowe zapalenie płuc. "Koszmar wrócił. Znowu reanimacja, śpiączka, intensywna terapia. Nie było w ogóle wiadomo, czy się wybudzę, a nawet jeśli, to w jakim stanie... Lekarze obawiali się o niedotlenienie mózgu. Nie dość, że moje ciało nie działało, to teraz było ryzyko, że stanę się »roślinką«" - przekazał. Tak na szczęście się nie stało. Damian po 10 miesiącach walki o życie w szpitalu wrócił do domu. Wkrótce pojawiło się dla niego światełko w tunelu. 24-latek zgłosił się na terapię komórkami macierzystymi, która może przywrócić go do całkowitej sprawności. "Cała terapia to 10 podań komórek macierzystych, które mają zregenerować rdzeń. Dzięki wielu dobrym ludziom udało mi się zebrać na pierwsze 5. Żeby dokończyć terapię, brakuje ok. 150 tysięcy złotych" - wyjaśnił. Aby zebrać potrzebne na leczenie pieniądze 24-latek zbierał plastikowe zakrętki po napojach. Udało mu się uzbierać 27 worków. Złodzieje bez skrupułów Wtedy jednak przyszedł kolejny cios od losu. Złodzieje ukradli 25 worków, które trzymał w piwnicy. Zostały jedynie dwa. "O tym, że niektórzy ludzie kradną, wiadomo nie od dziś, ale żeby okradać potrzebujących i niepełnosprawnych, to już jest szczyt zepsucia i chamstwa" - czytamy na Facebooku Damiana. "Plastikowe nakrętki zbieram już ładnych kilka lat i nie spodziewałem się, że ktoś może być tak zepsuty, by ukraść mi to co miesiącami zbierałem, by sprzedać i mieć pieniądze na rehabilitacje, ale stało się" - poinformował. Damian nie wierzy, że był to przypadek. "Raczej przypadkowa akcja to nie była, bo takie ilości trzeba by busem zabrać. Nie wiem kto był tak pusty, by to kraść, ale to jest chore. Nigdy nikomu źle nie życzyłem, ale takim jednostkom przydałoby się zaznać mojego życia - dodał. Sprawą kradzieży zajmują się policjanci z Gniezna. Jak poinformowali straty wyceniono na 300 złotych. "Wiem, że nie powinnam komentować ale muszę: Oj nieładnie. Tak się nie robi!" - napisała w mediach społecznościowych rzeczniczka KPP w Gnieźnie asp. sztab. Anna OsińskaWszystkie osoby, które mają jakiekolwiek informacje w sprawie kradzieży proszone są o kontakt z dyżurnym komendy w Gnieźnie pod numerem telefonu 47 77 21 211. Ja się okazało Damian może liczyć na pomoc ludzi dobrej woli. Po tym gdy jego historia została nagłośniona, wiele osób dowiedziało się o Damianie i jego walce o powrót do zdrowia. Przełożyło się to na internetową zbiórkę pieniędzy, którą momentalnie udało się "zamknąć".Ludzie wpłacili już ponad 150 tys. złotych, czyli całą kwotę potrzebną na dokończenie terapii 24-latka, a kwota wciąż rośnie. "To niesamowite, jak zły uczynek jednego człowieka wielu innych ludzi może zmienić w wielkie dobro!" - czytamy na stronie zbiórki. Rodzina Damiana zapewnia, że pieniądze się nie zmarnują. Zbiorka wciąż pozostaje aktywna, a cała nadwyżka zostanie przeznaczona na rehabilitację Damiana.