Wybory nowego marszałka – gra pozorów i walka o partyjne interesy
Radosław Sikorski złożył dziś pisemną rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. Partie wysuwają pretendentów do tego stanowiska. Choć oficjalnie nie znamy jeszcze następcy Sikorskiego, scenariusz wydaje się bardzo przewidywalny, a kolejne kandydatury to jedynie pozy i negocjacyjne gry.
Obsadzenie stanowiska marszałka zapewni partii kontrolę nad tym, co dzieje się w Sejmie. - Dla PO to ważne. Partia w ten sposób zabezpieczy się przed głosowaniami, które byłyby dla niej niepożądane np. dotyczyły kwestii wrażliwych społecznie - wyjaśnia w rozmowie z Interią ekspert ds. marketingu politycznego z UW dr hab. Norbert Maliszewski. - Chodzi mi tutaj o typową kiełbasę wyborczą, bo właśnie takie projekty mógłby wyciągnąć z zamrażarki marszałek opozycyjny - dodaje.
Ponadto marszałek to druga osoba w państwie. Takie stanowisko daje więc prestiż, zarówno konkretnej osobie jak i partii, z której pochodzi polityk obejmujący ten urząd.
Zdaniem Maliszewskiego, oddanie takiej funkcji oznaczałoby porażkę wizerunkową PO. Dlatego nie powinniśmy się spodziewać, że Radosława Sikorskiego zastąpi ktoś inny, niż Małgorzata Kidawa-Błońska.
Po co, więc partie przedstawiają swoich kandydatów? - SLD wysuwa propozycję marszałka, by przypomnieć o swoim istnieniu oraz przygotowanym przez partię pakiecie socjalnym, który utknął w sejmowej zamrażarce - wyjaśnia Maliszewski.
O wiele bardziej interesująca jest jednak kwestia PSL. - Jeśli ludowcy wysunęliby kandydata na marszałka, mogłoby dojść do sytuacji, w której opozycja wraz z PSL głosowaliby za tą kandydaturą. To z kolei mogłoby doprowadzić do zerwania koalicji albo postawić ją na tzw. ostrzu noża - i skończyć się rozpisaniem wcześniejszych wyborów - mówi ekspert.
Czy takie posunięcie byłoby rozsądne z punktu widzenia PSL? - Obecnie partia próbuje zachować dystans do Platformy. Dla ludowców, którzy walczą o tego samego wyborcę, co PiS, zerwanie koalicji mogłoby pokazać znaczny dystans do tracącego w sondażach koalicjanta - rozważa nasz rozmówca.
- Jednak z drugiej strony, taka zagrywka wprowadziłaby chaos i przekonanie, że koalicji PO-PSL kończy się totalną porażką. Takie posuniecie byłoby niezwykle ryzykowne - wskazuje Maliszewski. Jak podkreśla, gdyby, Waldemarowi Pawlakowi udało się doprowadzić do zmian w PSL, ten scenariusz byłby możliwy, jednak Janusz Piechociński nie zdecyduje się na taki ruch.
Kolejne kandydatury to jedynie pozy i gry negocjacyjne, a wszystko zmierza do jednego finału z Małgorzatą Kidawą-Błońską w roli marszałka Sejmu.