Wassermann: Specsłużby muszą sprawdzać opcje walutowe
Służby specjalne powinny sprawdzać działanie opcji walutowych, inaczej dopuściłyby się zaniechania swoich obowiązków - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM Zbigniew Wassermann.
Konrad Piasecki: Wiedział pan o tym, że premierem PiS-owskiego rządu mogła zostać kobieta?
Zbigniew Wassermann: To są przemyślenia i decyzje pana premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Czyli działo się to wszystko w głowie Jarosława Kaczyńskiego i nie dzielił się tym z partią?
Ja mogę tylko powiedzieć, że to jest ciekawa propozycja.
Jarosław Kaczyński mówi w wywiadzie dla "Wprost", że na rok przed wyborami chciał zrezygnować i oddać stery rządu w ręce kobiety. Wie pan, której chociaż?
Mogę się domyślać, ale nie chcę wróżyć z kart. Mieliśmy parę takich pań, które fantastycznie zawiadywały, chociażby pani minister Gęsicka - które doskonale znały się na materii, którą zarządzały i które mogłyby tę funkcję z powodzeniem pełnić.
A pod którą kobietą pan - ówczesny minister koordynator specsłużb - chciałby ministrować?
Wymieniłem już jedno nazwisko.
Czyli Grażyna Gęsicka byłaby pańskim faworytem w wyścigu do fotela premiera?
Pan mnie przesłuchuje zbyt szczegółowo. Ja tylko mówię o pewnych swoich przemyśleniach.
Panie przewodniczący, czy polskie służby specjalne powinny rzeczywiście sprawdzać działanie opcji walutowych?
Powinny, inaczej dopuściłyby się zaniechania swoich obowiązków. Artykuł 5. ustawy o służbach mówi, że muszą ujawniać, zapobiegać i ścigać przestępstwa godzące w podstawy ekonomiczne państwa. To jest klasyczny tego przykład.
A wie pan, od kiedy polskie służby to robią? Zbigniew Chlebowski w ten weekend ujawnił, że sprawdzają opcje walutowe.
Wiem, że to robią. Jeśliby to robiły od niedawna, to byłby to zdecydowany błąd. Niepokoi mnie tylko to, że robią to same. Pytanie zasadnicze - czy są zdolne do ogarnięcia całości zjawiska? Czy bez pomocy takich instytucji jak KNF, NBP, giełda ta ocena sytuacji będzie wyczerpująca i kompletna? Ścigać, wszcząć śledztwo jest najłatwiej. Ten problem jest tak ważny dla sytuacji polskiego złotego, dla finansów państwa, że wydaje mi się, że tu Platforma znowu została w blokach startowych. Nie można tylko mówić, że zajęły się tym służby. Trzeba powiedzieć, jaka jest skala problemu, co w tym zrobiono, kto to zrobił. Dzisiaj dopiero słyszymy, że rozważa się powołanie zespołu z KNF-u i NBP, który ma to zjawisko rozpoznawać. Czy nie za późno?
Ale czy to nie jest w ogóle zadanie dla takich instytucji jak Komisja Nadzoru Finansowego? Jakie cele mogą przyświecać służbom specjalnym w sprawdzaniu opcji walutowych?
Panie redaktorze, wszystko co zagraża bezpieczeństwu państwa musi być przez służby analizowane. To są priorytety ich działań.
Ale panie przewodniczący, dorośli ludzie zawierają jakieś umowy, chcą się bawić w finansowy hazard. Jaka tu jest rola publicznych służb specjalnych?
A ktoś z boku staje i patrzy na to, żeby ten hazard przynosił określone korzyści tylko jednej stronie. Niech pan głębiej w to wniknie. To jest bardzo poważny problem. Potrzeba rozeznania zjawisk finansowych. To są toksyczne instrumenty finansowe - bardzo groźne.
Ale czego te służby mają się doszperać w całej tej historii opcji walutowych?
Właśnie tych mechanizmów, które są mechanizmami prowadzącymi do tego, że jedni ponoszą ogromne straty, a drudzy na tym bardzo zarabiają w sytuacji, kiedy cały świat jest dotknięty kryzysem.
To może służby też powinny zająć się kredytami we frankach szwajcarskich, bo też tutaj ludzie tracą i też mechanizmy są nie zawsze czytelne?
Myślę, że usłyszą pańską podpowiedź, a my sprawdzimy, jak na to zareagowały.
A pańskim zdaniem powinny się zająć kredytami we frankach szwajcarskich?
Myślę, że wszystkimi mechanizmami, które naruszają prawo, stanowią przestępstwo i godzą w podstawy ekonomiczne państwa.
A kredyty we frankach godzą?
To jest pytanie, na które można odpowiedzieć po zapoznaniu się z tym zjawiskiem w całości. Jestem prawnikiem, muszę ważyć słowa. Pan chce błyskawicznej odpowiedzi - mnie się wydaje, że tak.
Czyli że służby powinny się tym zajmować, pańskim zdaniem.
Jeśli jest to przestępstwo i jego skala jest taka, że godzi w podstawy ekonomiczne.
Ja nie mówię o przestępstwie. Ja mówię o tym, że ludzie też nie zawsze podpisując umowy na kredyty we frankach, nie zawsze zdają doskonale sprawę z tego, czym to może pachnieć.
A tu mamy do czynienia z inną sytuacją, mamy do czynienia z sytuacją, w której prawo cywilne ewentualnie powinno rozstrzygać. Albo mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ktoś nieostrożny musi ponosić konsekwencje swojej nieostrożności.
Podejrzewam, że dokładnie tak jest z opcjami walutowymi.
To pan podejrzewa, służby nie mogą podejrzewać, one muszą wiedzieć, muszą to sprawdzić i muszą reagować, jeżeli mamy do czynienia z naruszeniem prawa.
Czy po spotkaniu z polskim Jamesem Bondem, czyli Zenonem Kuchciakiem powie pan, że nasz rząd jest bez grzechu i zrobił, co mógł, dla uwolnienia polskiego inżyniera w Pakistanie?
Absolutnie za wcześnie o tym mówić, natomiast pewne wrażenie po rozmowie z panem Kuchciakiem pozostaje...
Czy sam Kuchciak stanął na wysokości zadania, czy nie?
W mojej ocenie tak. Zrobił co najmniej tyle, ile można było wymagać od przedstawiciela polskiej dyplomacji - mam nawet wrażenie, że nieco więcej. Ubolewam tylko, że ułomna konstrukcja tego zespołu kryzysowego, koordynacyjnego, lokowanego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, była po prostu niedostateczna. Przepływ informacji był zły, nie było jednego ośrodka decyzyjnego, nie było jednego ośrodka polecającego. W związku z tym być może pan Kuchciak mógłby więcej, gdyby więcej wiedział.
A jak Kuchciak tłumaczy tę klęskę negocjacyjną? Czym tłumaczy to, że Polaka zamordowano?
Ja nie mogę mówić o szczegółach, bo wtedy ujawniałbym tajemnicę, ale zwróciłbym uwagę na sytuację w Pakistanie. To jest państwo, które ma ogromne problemy z utrzymaniem pewnej wewnętrznej struktury państwowości. Rząd, który się ledwo trzyma. To jest pogranicze, które nie wiadomo, czy jest pakistańskie, czy jest afgańskie. To jest sytuacja nieustannej wojny i funkcjonowania tam ugrupowań, które chcą zdobyć sławę.
Czyli zdecydowała sytuacja w Pakistanie, a nie jakieś słabości negocjacyjne polskiego rządu.
Pan jest lepszy od komisji. Ja tylko mówię o jednej z przesłanek. Tę przesłankę wykorzystuje rząd, mówiąc dzisiaj: "Myśmy zrobili wszystko, zawalił Pakistan". Bardzo uproszczony sposób widzenia sprawy.
A czy według pana jest możliwe to, co gdzieś napisano, że polski rząd już podjął decyzję, że za wszelką cenę trzeba dopaść porywaczy i ukarać, nie cofając się również przed ich zabiciem?
To są takie reakcje na zasadzie zaspokajania oczekiwań opinii publicznej...
Ale pańskim zdaniem możliwa jest ta reakcja? Rzeczywiście jest możliwe, że rząd coś takiego zdecydował?
Ostrożnie bym do tego podchodził, chociaż powiem szczerze, że chciałbym, żeby rząd mojego państwa, mojej ojczyzny, nie darował sprawcom tak okrutnej zbrodni i dopadł ich, i postawił czy przed sądem, czy w inny sposób wymierzył im karę.
Również zabijając? Bez sądu?
Panie redaktorze, ja jestem prawnikiem, mogę mówić tylko o legalnych sposobach działania.
Ale powiedział pan już i tak dużo. Jeszcze ostatnie pytanie: czy dostał pan partyjną karę za wspólny z Palikotem występ w szopce krakowskiej?
Nie widziałbym powodu...
Marek Suski zapowiada, że będzie prowadził jakieś dyscyplinujące rozmowy z posłami.
To powinien poprowadzić. Ja myślę, że problem polega na czymś innym: dobrze było tam wystąpić z Palikotem, bo to jest jego właściwe miejsce, i zobaczyć, jak on się tam sprawdzi, i zachęcać go do tego, żeby on na stałe przeszedł do szopki, reality show, a zostawił Sejm w spokoju. I dlatego ja tam byłem.
A propos przejść: żałuje pan, że Graś przechodzi ze speckomisji do rzecznikowania rządowi?
Patrzę z pewnym niepokojem, czy na tej funkcji utrzyma się dłużej niż na funkcji koordynatora do służb specjalnych, bo jeżeli będą takie same emocje i taki sposób reakcji, tam był chyba dwa tygodnie, zobaczymy, ile będzie tutaj.