"To forma kontroli nad bankami"
Instytucje finansowe nie powinny czuć się zagrożone, bo w razie czego obroni je Unia Europejska - twierdzi Marek Zuber, doradca ekonomiczny premiera.
Marek Zuber był gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM:
Kamil Durczok: Po co rządowi władza nam bankami, funduszami i firmami ubezpieczeniowymi?
Marek Zuber: To nie jest tak, że to jest władza nad bankami, funduszami ubezpieczeniowymi itd.
Jest, jest. Ma wiele instrumentów władzy nad tymi instytucjami.
Marek Zuber: Oczywiście można się zastanawiać nad tym, czy to jest lepsze rozwiązanie niż to co było czy jest gorsze. W Europie są różne koncepcje. Inaczej to wygląda we Francji, inaczej to wygląda w Wielkiej Brytanii. To co rząd chce wprowadzić jest wzorowane chyba najbardziej na tym co jest w Wielkiej Brytanii.
I nie jest wolne od krytyki.
Nie jest wolne od krytyki.
Przyglądając się na zdrowy rozum temu wszystkiemu. Banki gromadzą nasze pieniądze i czułbym się bezpieczny, gdyby przy moich oszczędnościach, ale też kredytach, które mam nie majstrował żaden człowiek związany z rządem, ani z tym, ani z żadnym innym. Czy ja mam wygórowane wymagania?
Ten urząd nie będzie miał prawa - jak pan to nazywa - majstrowania przy oszczędnościach, czy nie będzie mógł nakazać bankom inwestowania w to, albo w coś innego. Tak naprawdę jeśli chodzi o możliwości kontrolne one są porównywalne z tym, co mają w tej chwili poszczególne jednostki, poszczególne podmioty. Tyle tylko, że teraz będzie jeden podmiot. Tak jak mówię, można zastanawiać się czy jest to rozwiązanie lepsze, czy jest to rozwiązanie gorsze, ale myślę, że nie można powiedzieć, że jest dramatycznie złe, najgorsze w Europie.
Proszę posłuchać komentarza dzisiaj Gazety Wyborczej, bo może do tego co pan mówi się odnosi: Wkrótce możliwy będzie np. taki scenariusz czarny - rząd chce nakłonić do sfinansowania leżącej mu na sercu inwestycji. Bankowi się to nie opłaca. Podległy premierowi nadzór skłania bank do posłuszeństwa nękają kontrolami i nakładając kary. Tak czy owak zapłaci za to klient. Całkiem nierealny scenariusz?
Ale zapominamy cały czas o tym, że dzisiaj my już jesteśmy w Unii Europejskiej, więc jeżeli byłaby taka sytuacja, to każdy podmiot, który działa na terenie Polski ma prawo odwoływać się do odpowiednich instytucji w Unii Europejskiej. To jest podobny przykład jak ostatnia fuzji, której chce dokonać UniCredito, czy też spór z Eureko. Jeżeli są jakieś problemy, jeżeli rząd polski robi jakieś problemy to są w UE odpowiednie instancje, do których można się zgłaszać. Ktoś powie, to po co w takim razie nasze urzędy skoro trzeba się zgłaszać do Unii. To tylko w tym znaczeniu, że jeżeli coś w Polsce mogłoby źle działać, to zawsze jest możliwość, żeby korzystać z tych podmiotów, które w ramach Unii Europejskiej działają.
Po co dawać powody do podejrzeń, że może źle działać, skoro powołuje się taką instytucję, gdzie na 7 członków, 5 mianuje premier, jednego prezydent, generalnie jest to ciało zależne od rządu. Na tym ma polegać prawdziwa niezależność?
Ja się bardziej martwię tym, że np. bardzo potrzebne moim zdaniem byłoby to, żeby dzisiejsza Komisja Papierów Wartościowych i Giełd miała uprawnienia prokuratorskie. Dlatego, że dotychczasowe doświadczenia wskazują na to, że tak byłoby skuteczniej walczyć z różnymi nadużyciami na rynkach. Dla mnie większym problemem jest to, że nowy urząd nie będzie miał zapewne takich uprawnień. Ktoś powie "Jeszcze by tego brakowało" , ale moim zdaniem to byłoby rzeczywiście potrzebne. Propozycja ustawy trafia jeszcze do Sejmu i tam będzie można nad nią dyskutować.
Spodziewa się pan, że tutaj będą jakieś zasadnicze zmiany w tak ważnym projekcie? Trudno też nie zauważyć, że wydawanym w takim momencie, aż się prosi określenie "lex UniCredito".
Trudno mi powiedzieć, co będzie się działo w parlamencie. Jest to oczywiście zmiana tego, co jest w Polsce. Jeszcze raz podkreślam: można dyskutować, czy na lepsze czy na gorsze.
Niech pan powie, na chłodny rozum: powołuje się instytucję, która nadzoruje sektor bankowy i finansowy. Z natury swojej powinien on być od rządzących, po to by rządzący nie mieli chrapki na dodrukowywanie pieniędzy, na rozmaite inne próby nakłaniania instytucji finansowych do określonego zachowanie i w skład tego ciała powołuje się prawie siedmiu urzędników, którzy są całkowicie zależni od premiera.
Powinienem teraz powiedzieć tak: jestem doradcą ekonomicznym premiera, analitykiem rynków, człowiekiem zajmującym się makroekonomią a nie kwestiami nadzoru. Chcę jednak powiedzieć, że każdy tak naprawdę tego typu urząd w Polsce jest powoływany w jakieś tam mierze przez polityków. Rada Polityki Pieniężnej jest powoływana przez polityków, prezes banku centralnego zostaje wybrany przez parlament, czyli też jest powoływany przez polityków.
Ale potem ma się stawać niezależny.
Ważna rzecz to jest kwestia kadencyjności i kolegialności podejmowania decyzji. Bardzo się cieszę, że w tym kierunku poszliśmy.
Ale w tamtym składzie jest dwóch ministrów urzędującego rządu. Wie pan, jak się wybiera prezesa Narodowego Banku Polskiego, to on od tego momentu uzyskuje całą długą listę gwarancji ustawowo zapisanych. A minister rządu - uważa pan - takie gwarancje niezależności działania od woli premiera ma? Moim zdaniem nie.
A w Komisji Nadzoru Bankowego tak nie ma? Jest dokładnie tak samo. Na takiej zasadzie tworzono koncepcję Komisji Nadzoru Bankowego. Tam również są przedstawiciele banku centralnego, ministerstwa finansów, są też tam osoby, które są powołane i pracują tylko w Komisji Nadzoru Bankowego. Jest podobna sytuacja.
Dobry pomysł? Pan jest do tego przekonany?
Czy ja jestem do tego przekonany? Już pewnie parę razy mówiłem, że dla mnie ważniejsze by było dzisiaj, żeby wprowadzać reformy, które mogą pomóc gospodarce. Czekam z utęsknieniem na piątek i publikację pełnych projektów dotyczących zmian podatkowych. To jest dla mnie na pewno znacznie istotniejsze niż powoływanie tego nowego urzędu.
My dziennikarze też czekamy - oprócz tych propozycji oczywiście, oczekujemy na informację, czy to prawda, że zaraz po tej publikacji Zyta Gilowska poda się do dymisji?
O dymisji wicepremier Gilowskiej słyszę od momentu, kiedy została wicepremierem.
A coś nowego pan słyszał?
Ja nic nowego nie słyszałem. Teraz może powiem tak: jestem doradcą ekonomicznym premiera, analitykiem rynków finansowych i takimi rzeczami się nie zajmuję. Mówiąc zupełnie serio, nic na ten temat nowego nie słyszałem - nowego w tym sensie, że cały czas są jakieś pogłoski. Myślę, że w znacznej mierze one są wypuszczane przez tych, którzy chcieliby dymisji pani premier.
Poczekamy jak Andrzej Lepper zostanie wicepremierem, zobaczymy co wtedy będzie się działo. Marek Zuber - doradca ekonomiczny premiera, w temacie dymisji Zyty Gilowskiej wiedzy nam nie poszerzył, w wielu innych a owszem. Dziękuję bardzo.
Dziękuję.