Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Stan Borys: Idę ku jasności!

Po wielkiej fecie, wspaniałym koncercie, fantastycznych recenzjach, wzruszającym spotkaniu z publicznością, jestem winien za własny jubileusz... 40 tysięcy złotych - mówi w rozmowie z Bohdanem Gadomskim legendarny polski piosenkarz Stan Borys.

/Agencja SE/East News

Bohdan Gadomski: I znowu masz jubileusz! Ile ich obchodziłeś?

Stan Borys: Tak naprawdę to tylko dwa. Pierwszy, z okazji 30-lecia pracy, odbył się w Kanadzie, w Toronto, gdzie miałem koncerty ze świetnymi muzykami amerykańskimi i kanadyjskimi. Gdy stuknęło mi 45 lat na estradzie, pomyślałem, że trzeba coś zrobić w rodzinnym Rzeszowie, gdzie zaczynałem śpiewać.

Zdecydowałeś się także dlatego, że związane to było z twoimi 65. urodzinami?

Dokładnie tak. Ponieważ te dwie okrągłe daty zbiegły się ze sobą, a ja chciałem zaistnieć jako wiekowy, cyfrowy człowiek z energią młodzieńca. Podkreślenie tego było dla mnie bardzo ważne.

Jak czujesz się w tak dojrzałym wieku z imponującym stażem w show-biznesie?

To w ogóle do mnie nie dociera i nic na ten temat nie wiem. Jeżeli chodzi o wiek, to nie jest adekwatny do mojej młodej duszy i młodej myśli. Zawsze starałem się nie być związany z liczbą swego wieku, dlatego robiłem wiele rzeczy, żeby czuć się o wiele młodziej, co mi się zresztą udało. Dlaczego na miejsce obecnego jubileuszu wybrałeś Rzeszów?

W Rzeszowie się urodziłem i tam zacząłem śpiewać. Zaczynałem w Teatrze Rybałtów i w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej oraz w Teatrze Poezji. Od czasu, gdy po raz pierwszy zaśpiewałem piosenkę "Anna", minęło 41 lat.

Konkretnie gdzie zacząłeś śpiewać?

W Klubie Łącznościowca, bo w Poczcie Polskiej byłem pracownikiem kulturalno-oświatowym, który między innymi miał za zadanie stworzyć zespół. Nazywał się Blackout.

To ty wybrałeś Rzeszów czy władze miasta zaproponowały ci takie uroczyste święto?

To ja sam wystąpiłem z taką propozycją do dyrektora Estrady Rzeszowskiej, żeby mi pomógł zorganizować mój jubileusz.

I dał pieniądze na galę?

Tak naprawdę pieniędzy nie było.

Jak to?

- I nie ma ich do tej pory. Wstyd się przyznać, że największe instytucje, z Pocztą Polską na czele, do tej pory nie dały grosza. Po wielkiej fecie, wspaniałym koncercie, fantastycznych recenzjach, wzruszającym spotkaniu z publicznością, jestem winien za własny jubileusz (wynajem sali Filharmonii Rzeszowskiej, aparatury, nagłośnienia) 40 tysięcy złotych.

Ile w sumie kosztował twój jubileusz?

Około 48 tysięcy złotych. Część pieniędzy musiałem zapłacić muzykom, chórkowi i paru innym osobom. Reszta wisi nade mną i staramy się wspólnie z Estradą Rzeszowską to rozwiązać.

Chyba nie było w historii jubileuszy polskich artystów czegoś takiego. Padło w końcu na ciebie. Czy nie żałujesz teraz, że zdecydowałeś się na ten jubileusz?

Jest mi niezbyt przyjemnie, ale nie żałuję, bo pieniądze w końcu się znajdą. Biorę to na siebie i jeżeli w końcu będę musiał sam za swój jubileusz zapłacić, trudno, zapłacę. Na plakacie wśród sponsorów, których wymieniłem, były także bardzo bogate firmy, które najpierw wyraziły zgodę i zostały wpisane na plakat, ale potem odmówiły. W Rzeszowie ukazało się na ten temat 18 artykułów, w których można było przeczytać, że sponsorzy nie dadzą pieniędzy na Stana Borysa. Zasmuciłem się, ale starałem się tego nie czytać przed koncertem - pieniądze nie są dla mnie najważniejsze. Publiczność była tak wspaniała, że jej reakcje na długo pozostaną w mojej pamięci.

70. urodzin i 50-lecia pracy artystycznej zapewne nie będziesz już obchodził?

Mimo przykrych doświadczeń, będę je obchodził, bo należy się to publiczności. To będzie sprawdzian mojej kondycji fizycznej i wokalnej w tym wieku. Może też wybiorę inne miasto.

Czy zamierzasz śpiewać do 70. roku życia?

Ponieważ zamierzam żyć długo, będę śpiewał nawet w podeszłym wieku. Frank Sinatra w wieku 82 lat nagrał rewelacyjną płytę "Duety", zapraszając swoje ulubione wokalistki. Teraz, na rocznicę 80 lat, piękny jubileusz miał w telewizji Tony Bennet, od którego uczyłem się jazzowego swingowania. A więc dlaczego nie ja?

Rodzimi piosenkarze swoje benefisy obchodzą w telewizji, przede wszystkim w krakowskim Teatrze Stu. Nie miałeś podobnej propozycji?

Nie miałem i wiem, jaki jest tego powód. Prasa PRL-owska często pisała, że jestem pijak i narkoman i że nisko upadłem, bo przecież wszyscy, którzy wyjeżdżali na zgniły Zachód, musieli być zepsuci. Nie zależało mi też na ogłoszeniu szumnie i głośno mojego come backu. Wróciłem po cichu, tak samo, jak po cichu wyjechałem. Czuję, że niektórzy o mnie zapomnieli, ale nie ubolewam nad tym. Byłem widoczny tu i tam, lecz nie narzucałem się z moim powrotem, może dlatego, że nie jestem uważany za rodzimego artystę.

Dlaczego Telewizja Polska nie zarejestrowała twojego benefisu w Rzeszowie?

Czuję się dyskryminowany przez Telewizję Polską. Może popełniłem błąd, przywożąc tutaj znakomitą poezję polską, pisaną przez wielkich poetów - nagraną z wybitnymi muzykami amerykańskimi na płycie "Niczyj", która w Polsce nie została zauważona i powiedziano mi w radiu, że nie będzie promowana. Jestem gorszy od czarnych raperów, bo nie trzymam się za krocze, nie rzucam kurwami i nie używam na koncertach tak modnych słów jak za... iście jest lub bardzo modnych słów na "f". Po polsku mówiąc - jestem poetą niemodnym. Może dlatego w Polsce mówi się, że nie jestem trendy. Przepraszam, zapomniałbym, należy dodać jeszcze parę słów na "p", jako kolejny szczyt nowej poezji w piosence.

Przecież miałeś w Jedynce program telewizyjny "Niczyj", który przypomniał ciebie i twoją trudną poetycką muzykę...

Trudną? Chyba mam do czynienia z myślącymi słuchaczami.

Sam oglądałem.

Ach, mówisz o tym filmie zrealizowanym w Ameryce, w Las Vegas. Robił go operator z Nowego Jorku na zamówienie Telewizji Katowice. Był to film o moim życiu tam. Jedyny, jaki można było obejrzeć o mnie w TVP.

Po powrocie z Las Vegas gościłeś w wielu innych kanałach i programach, łącznie z "Szansą na sukces" czy "Od przedszkola do Opola", więc nie było tak źle.

Byli w nich wszyscy. Pozostałem tylko ja w tych cyklicznych programach - wszędzie patrzono na mnie z perspektywy lat minionych, z dawnym repertuarem. Nikt nie zaprezentował moich nowych piosenek.

/Agencja SE/East News

Czy płyta "Niczyj" ukazała się w końcu na polskim rynku?

Ukazała się, ale nikt o niej nie wie, toczy się proces przeciwko wytwórni, która ją wydała, nie płacąc, nie dając promocji, ale w zamian duży bałagan i niepotrzebne zamieszanie.

Kiedy zakończenie procesu?

Zbieramy dowody, sąd nie spieszy się z ogłoszeniem wyroku. Chcę to rozwiązać polubownie.

Ale ukazują się twoje inne płyty z dawnymi nagraniami?

I nareszcie ich wydawcy poczuwają się do odpowiedzialności i zaczynają wypłacać pieniądze, chociaż mniej niż 1:10.

Czy aby nie jesteś zbyt uparty w proponowaniu czegoś, co w Polsce się nie przyjęło i funkcjonuje w zamkniętym obiegu dla garstki osób?

Jestem uparty, byłem i będę. Mój upór nie jest uporem dziecka. Walczę o swoje i o sens mego istnienia według mojej estetyki i moich miar, a nie jakiegoś facia, który sobie mnie inaczej wymyślił. Dzięki mojemu uporowi ukazała się piosenka "To ziemia", która otrzymała nagrodę dziennikarzy w kontrze do werdyktu jury. To samo było z "Jaskółką uwięzioną", którą przez dwa lata zgłaszałem na festiwal do Sopotu i spotkała się z siedmioma odmowami. W końcu dostałem za nią nagrodę od jurorów zagranicznych, bo na szczęście polskie jury nie mogło głosować na Polaka.

Gdybyś wydał płytę z muzyką komercyjną, nowocześnie zaaranżowaną, czego przykładem "Chmurami zatańczy sen", to drzwi telewizyjne i radiowe stanęłyby przed tobą otworem.

Tę piosenkę nagrałem jako żart dla siebie, ale również jako odpowiedź ludziom, którzy ukradli mój głos i moje słowa, robiąc z tego własny przebój "Ciemno już, zgasły wszystkie światła, ciemno już, noc nadchodzi głucha". Toczy się więc drugi proces, określany jako największy w polskiej muzyce.

Nikt nie zapytał cię o zgodę?

Nie, za to hip-hopowcy podpisali się pod tym jak pod własnym utworem na płycie "Głucha noc".

Kto się tego dopuścił?

Peya, nie wiem, czy to jedna osoba, czy zespół.

Kto pomaga ci we wszelkich działaniach?

Do niedawna miałem ludzi, którzy pomagali mi w sprawach menedżerskich, obecnie robię to sam przy wsparciu Amphy Music, jako mojego głównego managementu.

Za to władze doceniły to, co zrobiłeś wcześniej i otrzymałeś szereg zaszczytnych nagród i odznaczeń.

Od prezydenta RP otrzymałem Złoty Krzyż Zasługi, od ministra kultury i sztuki medal Zasłużony Kulturze-Gloria Artis, odznakę Zasłużony dla Województwa Podkarpackiego, nagrodę i puchar od prezydenta Rzeszowa, medal Towarzystwa Muzycznego w Rzeszowie i list gratulacyjny od Zarządu Głównego Związku Artystów Scen Polskich.

Jesteś tymi nagrodami w pełni usatysfakcjonowany?

Absolutnie tak! Przecież to władze nowej, wolnej Polski nadały mi te honory... Celebracja po koncercie trwała ponad 20 minut. Publiczność stała i oklaskiwała mnie, ludzie wnosili kwiaty na scenę. Śpiewali 100 lat, 200 lat...

Co wtedy czułeś?

To niesamowite uczucie. Nie mogłem wypowiedzieć słowa.

Dlatego nie wyjeżdżasz do Ameryki i nadal jesteś w Polsce?

Jestem dzieckiem dwóch matek. Do Ameryki wyjeżdżam, żeby się ogrzać w słońcu Nevady. Mieszkam w bardzo gorącym klimacie i jeszcze nie zakończyłem tam moich spraw domowych. Mam dwa adresy, ale teraz czuję potrzebę bycia tu, spotkania się z ludźmi, którzy czekają na moje koncerty.

Przeniesiesz się do Polski na stałe?

Mam tutaj do zrealizowania kilka projektów, które są ściśle związane z polską muzyką i polskimi treściami.

Swego czasu zamknąłeś za sobą drzwi w Polsce. Co wtedy sobie pomyślałeś, decydując się na tak odważny krok?

Kłamałem ówczesnym władzom, bo inaczej by mnie nie wypuściły. Wjechałem legalnie z biletem w jedną stronę, bo wtedy nie wydawało się paszportów, jeżeli ktoś nie miał takiego biletu. Zamknąłem wszystko, bo wiedziałem, że jadę tam na stałe, że nie wrócę nigdy do Polski. Czułem się fantastycznie, chociaż miałem świadomość, że wszystkie drzwi w Ameryce są dla mnie zamknięte. Wyważanie ich stanowiło dla mnie wyzwanie.

Czy decyzja o powrocie nie była zbyt spóźniona?

Była. Ale mnie tam było dobrze, spełniałem się.

Powiedziałeś tuż po powrocie, że sukces w Ameryce polega na tym, żeby przejść przez piekło i nie stać się diabłem. Co powiedziałbyś teraz w odniesieniu do Polski?

Że jest jeszcze większe piekło. A tak naprawdę diabła grałem w Chicago w "Betlejem Polskim" według Rydla.

Opiszesz to w swojej książce?

Ciągle piszę autobiografię, ale zanim ją skończę, odkryję się cieleśnie i duchowo, w tomiku wierszy "Obraz odwrócony", który być może ukaże się na wiosnę.

Poznamy tam wszystkie tajemnice z życia Stana Borysa?

Wszystkie, ale nie wprost, raczej metaforycznie, może nawet lirycznie i alegorycznie.

Masz za sobą kilka rozwodów i jedną córkę. Dlaczego nie potrafiłeś ułożyć sobie życia osobistego?

Nie spotkałem pewnie jeszcze właściwej kobiety, chociaż gdy je poznawałem, to wydawało się, że to jest właśnie ta. Najbardziej byłem zafascynowany moją ostatnią żoną, świetną aktorką i piękną kobietą, ale cienie i blaski naszych charakterów nie tworzyły akordów współbrzmiących. Raczej trudną do zniesienia dysharmonię, dlatego się rozstaliśmy.

Teraz jesteś sam?

Jestem sam. Ale nie jestem samotny. Spotykam się z wieloma pięknymi kobietami.

Zapewne w wieku twojej córki. A propos. Jakie są twoje z nią relacje?

Fantastyczne! Moja córka dopiero teraz mnie poznała i stwierdziła, że nie jestem taki, jakiego mnie przedstawiano w jej rodzinie i poza nią.

Czy masz kontakt z byłymi trzema żonami?

Nie mam. Jeżeli coś kończę, to zamykam za sobą drzwi i nigdy tam nie wracam.

Szukasz nowych fascynacji wśród kobiet, mimo że jak do tej pory przyniosły ci same rozczarowania.

Nie nazwałbym tego rozczarowaniami, bo w dalszym ciągu dążę, poszukuję miłości z kobietami. Czyż nie jest to ludzki odruch?

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że pracujesz nad tym, jak zatrzymać czas. Czy udało się rozwiązać tę zagadkę?

Sprawa długowieczności jest w Ameryce bardzo rozwiniętym tematem. Czytałem na ten temat wiele książek, ale głównie opieram się na medycynie Wschodu, na mądrościach chińskich. Ogólnie dążę do tego, żeby być zdrowym, a w zdrowym ciele jest zdrowy duch i zdrowa myśl. Patrzę zdrowo na swoją codzienność, na swoje artystyczne dokonania i czuję, że cały kosmos funkcjonuje w taki sposób. Czuję, że zdrowie jest w słońcu i idę ku tej jasności.

Angora

Zobacz także