Rokita: Dalej jestem szarą myszką
Jan Rokita znów jest kandydatem PO na premiera. O swojej pozycji w PO, a także o odwołaniu Wildsteina z funkcji prezesa TVP mówił w Kontrwywiadzie RMF FM.
Posłuchaj:
Konrad Piasecki: Jeszcze miesiąc temu "szara myszka polskiej polityki" - tak pan o sobie mówił. A dzisiaj znowu kandydat opozycji na premiera. Koło fortuny w Platformie Obywatelskiej toczy się z niezwykłą prędkością.
Jan Rokita: Dalej jestem szarą myszką polskiej polityki, jak pan widzi, i zamierzam nią zostać przez dłuższy czas.
Dziś pan raczej w czerni niż szarości.
Ale nie chodzi o kolory, tylko o kwestie symboliczne. Myszka szara to jest taka, która się nie odróżnia od tła. Nawet wtedy, kiedy jest czarna - jest szara.
Nawet kiedy jest kandydatem na premiera?
Nie słyszałem, żeby Jarosław Kaczyński zamierzał się podawać do dymisji. W związku z tym sądzę raczej, że kwestia kandydowania na premiera dzisiaj jest kwestią jakiejś jednej wielkiej hucpy.
Ale Donald Tusk mówi, że przejęcie władzy przez Platformę to tylko kwestia paru miesięcy albo paru lat, a Jak Rokita będzie premierem.
Donald Tusk miał przez pewien okres czasu psychologiczne zapotrzebowanie na mówienie źle o Janie Rokicie. Teraz mu się zmieniło i ma zapotrzebowanie na mówienie dobrze. Ta zmiana mnie cieszy, ale nie przywiązuję do niej istotnej wagi.
Po jednym obiedzie jemu się tak zrobiło, że zacytuje "Misia"?
Coś takiego się czasem dzieje. Problem nie leży w słowach. Wy - dziennikarze - czasem uważacie, że jakiś obiadek między politykami albo słówko rzucone w tę czy w tamtą stronę zmienia kształt polityczny państwa. Nic takiego się nie wydarzyło, żeby problem, który dzisiaj jest z Platformą Obywatelską jest, się zmienił w skutek tego, że Donald Tusk coś powiedział o Rokicie. Proponuję, żeby się nie zajmować Janem Rokitą, tylko się zajmować Polską, bo zaiste Jak Rokita nie jest pępkiem świata.
Czyli dworskie kierowanie partią, otaczanie się pochlebcami, intrygowanie - to cały czas platformijna rzeczywistość.
Wszystko jest dalej problemem. Tak, jak problemem jest reforma państwa, tak i problemem jest reforma Platformy. I to, że ktoś powie coś miłego Rokicie, nie zmienia tej rzeczywistości.
Czołgi cały czas w pana wjeżdżają?
Nie. Znacznie słabiej oczywiście.
Zawinęły do garażów?
Do hangarów czołgi zawijają raczej. Jak przywódca dał sygnał, że należy Rokitę lubić, to zapewne teraz parę osób, które już się niecierpliwiły do podrzynania gardła, będzie się niecierpliwiło do okazywania miłości. Na tym polega problem politycznego oportunizmu, który mnie tak cholernie wkurza.
Akcje Jana Rokity - tak czy inaczej - idą w górę, a losy pańskiego krajana z Krakowa poleciały nocy na łeb, na szyję. Bronisław Wildstein przestał być dziś w nocy szefem publicznej telewizji. Rozumiem, że Platformę to niepomiernie ucieszyło.
Jeśli chodzi o Bronisława Wildsteina - nie poleciało na łeb, na szyję. Bronisław Wildstein to jest jedna z najbardziej zasłużonych, wiarygodnych i znaczących ludzi w polskim życiu publicznym i takim zostanie. Nawet, gdyby był szarą myszką w jakiejkolwiek innej radiostacji, telewizji czy gazecie.
Dzisiaj chwilowo jest "szara myszką", mimo swej widzialności.
W ogóle życie nie polega na tym, że jest się kimś wtedy, kiedy się dostaje jakieś urzędy, a jest się nikim, kiedy się urzędów nie ma. Tylko jest się kimś wtedy, kiedy się nim jest, a nie jest się nim wtedy, kiedy się nim nie jest. I proponowałbym, żeby sobie przyswoić tę wiedzę.
To był sens życia według Jana Rokity.
Tak, bo ta wiedza jest dzisiaj bardzo ważna, jeśli chodzi o Bronisława Wildsteina. Natomiast jeśli mnie pan pyta o polityczną ocenę tej decyzji - to jest jeden wielki skandal i nic więcej. Zresztą do praktyki, że zła moneta wypiera dobrą monetę - w personalnej rzeczywistości rządów PiS-u, Leppera i Giertycha - zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Więc proponuję przyjąć takie założenie: jak jakiś mądry, sprawny, inteligentny, samodzielny i kompetentny człowiek zostanie z najbliższym czasie gdzieś zastąpiony jakimś półkretynem, to żeby się nikt nie dziwił.
Urbański to półkretyn?
Nie, absolutnie Urbański to nie półkretyn. Natomiast, jeśli takie zastąpienie gdzieś nastąpi, to proponuję, żeby się nie dziwić, bo taka tendencję mamy.
Tylko, że ja pamiętam doskonale raporty Platformy Obywatelskiej na temat telewizji publicznej i czegóż tam nie można było przeczytać: że Wildstein twardą ręką kieruje, że dławi i tłamsi politycznie, że telewizja stacza się na dno. To pańska partia to pisała.
Po pierwsze - jak pan pamięta - osobiście za te raporty przepraszałem, bo się z nimi nie identyfikowałem. Po drugie, czym innym jest honorowo krytykować jakiegokolwiek konkurenta, a czym innym jest nim pomiatać, wywalać go z roboty i zastępować lepszą monetę gorszą monetą. To są dwie zupełnie różne rzeczy. Z konkurentem można walczyć, ale należy to robić w sposób honorowy.
Uważa Pan, że ta zmiana - Urbański za Wildsteina - to jest kłótnia w rodzinie, zmiana znacząca?
Nie, to nie jest kłótnia w rodzinie, to jest degradacja instytucji, dlatego że niezależnie od tego, czy pan Urbański - przypomnijmy: do niedawna szef Kancelarii Prezydenta i funkcjonariusz aparatu braci Kaczyńskich, kiedyś dziennikarz, ale potem funkcjonariusz braci Kaczyńskich - który niewątpliwie jest bardzo inteligentnym człowiekiem, zostanie na tej funkcji, czy też zostanie na nią wybrany ktoś inny, to jedno już nie ulega wątpliwości: za tej kadencji bracia bliźniacy błędu w postaci obsady telewizji kimś niezależnym i z własnym autorytetem nie popełnią.
Jak telewizja publiczna to dziś Urbański, a jak śledztwo - to Rokita. "Proste" - tak mówi Donald Tusk. Dla pana to też takie proste i oczywiste, że Pan stanie na czele komisji śledczej, która zajmie się raportem Macierewicza?
Nie, nie jest to dla mnie wcale ani proste, ani oczywiste. Tam jest parę spraw do wyjaśnienia w całej tej historii, ponieważ, jeśli prezydent mówi, że zmienił, a nie wolno mu zmieniać, to jakieś łgarstwa wokół tego ewidentnie się rozciągają. Natomiast, moim zdaniem, ta komisja nie powstanie.
No właśnie, bo o to chciałem zapytać: czyżbyście liczyli na to, że koalicja się rozłamie w tej sprawie? Jakieś obietnice ze strony LPR-u?
Nie, zwłaszcza jak Giertych z Lepperem dostali głowę Wildsteina na tacy, to teraz będą tańczyć wedle basów braci Kaczyńskich przynajmniej przez miesiąc albo półtora miesiąca.
Czyli dziś mówienie o komisji śledczej to mówienie o Humbugu i czymś, co się nie wydarzy?
Nie o Humbugu. Raczej sądzę o tym, że to jest postulat maksymalny, który pewnie w praktyce trzeba będzie zminimalizować do tego, ażeby Komisja do spraw Służb Specjalnych z uprawnieniami śledczymi rzeczywiście tę sprawę wyjaśniła, bo sprawa jest poważna. Idzie o to, czy prezydent naruszył tutaj prawo, czy też nie naruszył. A naruszenie prawa przez prezydenta, wiadomo, to jest bardzo poważna rzecz.
Do tej speckomisji o uprawnieniach śledczych, Jan Rokita by wszedł?
Nie. Komisja do spraw służb specjalnych ma swój stały skład. Jej przewodniczącym jest chyba w tej chwili polityk opozycji.
Więc to jest jakby przychylna koniunktura do tego, ażeby tą sprawą się zajęła, bo zawsze przysłowiowymi zbrodniami władzy lepiej, żeby się zajmowała opozycja, a nie sama władza, bo wtedy nic z tego nie wynika.
A już myślałem, że znowu śledczy, a jednak szara myszka - Jan Rokita, Platforma Obywatelska.
Szara myszka życzy Państwu miłego dnia w Warszawie, w Polsce, w Krakowie, wszędzie.
Dziękuję bardzo.