Rewelacje archiwów IPN
Znaczna część akt IPN-u jest nieuporządkowana. W miarę ich porządkowania mogą być ujawniane ciekawe informacje, może rewelacyjne - mówi gość RMF, Bogdan Borusewicz, kandydat na szefa Instytutu.
Tomasz Skory, RMF FM: Czy spodziewa się pan kolejnych rewelacji po ujawnianych stopniowo aktach IPN-u?
Bogdan Borusewicz: Znaczna część tych akt jest nieuporządkowana. W miarę porządkowania tych akt, mogą być bardzo ciekawe informacje, może rewelacyjne. Ale to nie jest przedmiotem działań IPN-u.
Parę miesięcy temu mówił pan w wywiadzie, że dane zbierane przez IPN przekroczyły już masę krytyczną; to się musiało wylać. Właśnie się wylewa, agenci będą ujawniani; przestaną w swych środowiskach brylować, zaczną się tłumaczyć. Kiedy pan to przewidywał, przypuszczał pan to, co obserwujemy dzisiaj? Obciążanie Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Belki, Ungiera, kadry zarządzającej Orlenu; ujawnianie, że Wojciech Jaruzelski mógł w latach 40., 50. współpracować z Informacją Wojskową. Kolejne wątpliwości z sprawie Lecha Wałęsy. To kwesta kilku ostatnich dni. Wiedział pan, że tak będzie?
Nie wiedziałem, że IPN jest tak medialną instytucją. IPN został powołany, aby prowadzić badania naukowe i udostępniać akta pokrzywdzonym. A w tej chwili jest w środku pewnego zawirowania, zawieruchy - powiedziałbym nawet - medialnej.
Ale prezes IPN-u mówi jednocześnie, że ujawnianie zawartości teczek, jakie dotarły do komisji śledczej, to jest skrajna niegodziwość. I dość niezdecydowanie broni się przed ich przekazywaniem do Sejmu. Jak pan ocenia postawę Leona Kieresa?
Nie chcę oceniać. Jest w trudnej sytuacji. Dla IPN-u byłoby lepiej, gdyby te informacje, sygnały były bardziej jednoznaczne; gdyby było mniej takich sprzeczności.
Co pan - kandydat na szefa IPN-u - zrobiłby na miejscu Leona Kieresa z wnioskiem o dostarczenie wszystkich danych dotyczących takich postaci, jak panowie Kwaśniewski, Belka, Ungier, Waga, Wróbel, Kratiuk, Kulczyk. Co zrobiłby pan?
Ja nie jestem na miejscu prezesa. Jak byłbym albo jak będę, to będę podejmował decyzje i będą to dobre decyzje.
Parę miesięcy temu powiedział pan, że nie ma zamiaru pochylać się nad skomplikowanym losem agenta i nie przyjmuje pan, że liczba agentów obnaży opozycję. Zdaje się, że nie będzie się pan z nimi patyczkował.
Ta fala, która teraz jest, to z niej można wyciągnąć wniosek, że głównymi architektami zmian w Polsce byli agenci. A to było przecież robione wbrew agentom. Wiem, że te zmiany robili ludzie uczciwi. I takie materiały są także w IPN-ie, dotyczące godności ludzkiej, a nie tylko takie bezeceństwa i podłe rzeczy. To też trzeba pokazać. Agentura to był margines.
Ale nie te rzeczy dotyczące bohaterstwa ściągają największą uwagę. Ostatnio mamy kolejne wątpliwości wokół Lecha Wałęsy, którego Krzysztof Wyrzykowski oskarża o przywłaszczanie sobie pieniędzy przeznaczonych dla "Solidarności". Podobno sami historycy IPN-u różnią się w ocenie, czy można Lechowi Wałęsie wydać zaświadczenie, że był pokrzywdzonym w czasie PRL-u czy nie. Jak pan to widzi?
Ja nie będę prowadził lustracji medialnej. Lech Wałęsa złożył wniosek o przyznanie statusu pokrzywdzonego do IPN-u. I tam jest procedura. Ona trwa, ona się zakończy wcześniej czy później. Ja nie zamierzam prowadzić lustracji w telewizji czy w radiu. Uważam, że takie praktyki - szczególnie w wykonaniu pracowników IPN-u - są niedopuszczalne.
Pan w lutym zapowiadał, że największe zaskoczenia czekają ludzi Kościoła. Kto był współpracownikiem ze świata polityki z grubsza wiadomo. Zostało duchowieństwo, dziennikarze, artyści i naukowcy. W tej kolejności - tak pan powiedział. Sprawa ojca Hejmy potwierdza, że miał pan rację. Teraz pora na dziennikarzy?
Ja nie sądzę, aby to było najważniejsze. Akurat wtedy powiedziałem te kilka zdań w związku z propozycją LPR, aby ujawnić wszystkie nazwiska TW. I to w tym kontekście, żeby zdawali sobie sprawę, że niektóre środowiska już są zlustrowane. Jeśli chodzi o polityków to mniej więcej wiadomo; jeśli chodzi o duchowieństwo to kompletnie nie. W jakiś sposób uderzy to w Kościół. Niektóre środowiska były szczególnie penetrowane - opozycja, Kościół, ludzie, którzy mieli kontakt z Zachodem, także dziennikarze. Tak wyglądał PRL. System łamał ludzi.
Wiele się jeszcze na ten temat dowiemy.
Posłuchaj całego wywiadu: