Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Próbują przyprawić mi gębę"

To nie ja zapraszałem Oleksego, który przyszedł wyciągnąć ode mnie pewną informację - mówi jeden z najbogatszych Polaków, Aleksander Gudzowaty.

/Agencja SE/East News

W mediach pojawiła się informacja, że sprzedał pan kontrolny pakiet akcji Banku Współpracy Europejskiej. W zeszłym roku pozbył się pan większościowych udziałów towarzystwa ubezpieczeniowego Cigna STU. Po co sprzedawać firmy, które przynoszą tak wielkie zyski?

W obu wypadkach uzyskałem korzystne warunki. Jednak zasadniczym powodem jest fakt, że takie stosunkowo niewielkie spółki nie wytrzymają w przyszłości konkurencji z globalnymi firmami finansowymi, które prowadzą bardzo agresywną, drenażową działalność. W branży ubezpieczeniowej z polskich spółek na placu boju pozostało tylko PZU, a i to nie wiadomo jak długo. Oczywiście dla Polski taka sytuacja na pewno nie jest dobra.

Podczas przesłuchań w sejmowej komisji śledczej do spraw sektora bankowego poseł Bogdan Pęk mówił o nieprawidłowościach, a nawet aferach, które miały miejsce podczas prywatyzacji największych polskich banków. Jednak idąc pańskim tokiem rozumowania, dobrze, że sprzedaliśmy ponad 80 proc. naszych banków, gdyż w przyszłości i tak nie wytrzymałyby konkurencji ze światowymi gigantami.

Banki są krwiobiegiem każdej gospodarki, więc myślę, że skala prywatyzacji zaszła za daleko. Może jestem człowiekiem retro, ale gdy Jarosław Kaczyński sprzeciwia się sprzedaniu zagranicznym inwestorom kontrolnego pakietu PZU i PKO BP, to pewnie ma rację. W ubiegłej dekadzie istniała szansa stworzenia silnych instytucji finansowych opartych na polskim kapitale. Jestem przekonany, że gdyby były dobrze zarządzane, to przyniosłyby Polsce większe zyski niż Skarb Państwa jednorazowo osiągnął z ich sprzedaży.

Jak mogłyby być dobrze zarządzane, skoro obowiązująca do dziś tzw. ustawa kominowa sprawia, że gdy prezes dużego prywatnego banku zarabia ponad 200 tys. zł, to zarobki szefa takiego giganta jak PKO BP są dziesięć razy mniejsze. Który wybitny fachowiec chciałby pracować za takie pieniądze?

Ten, kto wymyślił ustawę kominową, świadomie zahamował rozwój polskiej gospodarki. Gdy prezes Lotosu zarabia grosze, to za podobną pracę prezes Orlenu otrzymuje złote góry. Mimo to ustawa kominowa obowiązuje i tolerują ją zarówno rządy lewicowe, jak i prawicowe. Zapewne dlatego, że stanowiska w zarządach państwowych spółek od lat obsadzane są przez polityków, którzy nie są przyzwyczajeni do wysokich zarobków. Nie są też wybitnymi menedżerami, a więc jaka praca, taka płaca.

Wróćmy do pańskiej działalności. Na co wyda pan pieniądze uzyskane ze sprzedaży BWE i Cigny?

W stu procentach na krajowe inwestycje.

Na przykład na biopaliwa?

Ustawę o biopaliwach zawetował jeszcze Aleksander Kwaśniewski, zrobił to w momencie, gdy wzrosły ceny ropy. Gdy pytałem o powody tej decyzji jednego z najbliższych współpracowników prezydenta, ten, uśmiechając się cynicznie, odpowiedział, że biopaliwa niszczą silniki. Nie ulega wątpliwości, że w tej sprawie było drugie dno. Tych samych argumentów używały media. Przodowała w tym pewna gazeta, której nie wolno czytać w Bartimpeksie.

"Gazeta Wyborcza"?

Gazeta, która na temat naszej firmy opublikowała 236 nieprawdziwych i napastliwych artykułów.

Bartimpex jest jednym z najważniejszych inwestorów na polskim rynku gazowym. Podobno przygotowuje się pan do budowy gazociągu Bernau-Szczecin?

Niestety, to jedynie spekulacje "Pulsu Biznesu". Bartimpex jest gotowy. Mamy środki, pozwolenie na budowę. Ale od wielu lat ktoś nam w tym przeszkadza i nie wiemy dlaczego. Po polskiej stronie gazociąg liczyłby zaledwie 28 kilometrów i biegł przez tereny niezamieszkane. Jego docelowe możliwości przesyłowe wynosiłyby 5 miliardów metrów sześciennych, a więc aż trzecią część polskiego zapotrzebowania na gaz. Cały czas mówi się o dywersyfikacji dostaw, a wszystkie rządy, z obecnym włącznie, nie chcą tego projektu. Minister Woźniak planuje wydawać miliardy euro na rurociąg norweski i gazoport, a nie godzi się na gazociąg Bernau-Szczecin, którego koszty w stosunku do tamtych inwestycji byłyby symboliczne.

Od lat na tzw. salonach władzy i w wielu mediach Bartimpex nie ma dobrej prasy. Pewnie to jest przyczyną niektórych pańskich niepowodzeń.

Za ubiegły rok zapłaciłem państwu 46 milionów złotych osobistego podatku. Od zawsze płacę podatki w Polsce, gdyż uważam, że niepłacenie ich w ojczyźnie jest tym samym, co niedawanie na życie pieniędzy własnej matce. Wszystkie moje interesy są klarowne i przejrzyste, co między innymi potwierdziło wiele kontroli. Mimo to cały czas jakieś siły próbują przyprawić mi gębę. W swoim czasie "Newsweek" na pierwszej stronie poinformował, że otwieram listę najbardziej znienawidzonych polskich bogaczy, a "Fakt" sugerował, całkiem nieprawdziwie, iż z siedziby naszej firmy Rosjanie mogą podsłuchiwać polski MSZ. Ktoś im kazał tak manipulować opinią publiczną.

Może ten czarny PR nie jest wynikiem zmowy, lecz niewiedzy. Wielu ludzi pamięta, że pierwsze ogromne pieniądze zarobił pan na handlu z Rosją.

Były to czasy, gdy w obrocie z Rosją z rubli transferowych przeszliśmy na dolary. Oznaczało to, że wszystko, co u nich kupowaliśmy, z dnia na dzień zdrożało siedem razy. Wymyśliliśmy więc inżynierię finansową, która polegała na tym, że za długi państwowego PGNiG płaciliśmy Rosji polskimi towarami. Uratowaliśmy od bankructwa kilkadziesiąt fabryk. Na samym gazie nie zarabialiśmy grosza, ale na eksporcie polskich towarów: od porcelany, przez żywność, po chłodnie - zarobiliśmy wielkie pieniądze. Jak udało się nam przekonać Rosjan? Czasy były sprzyjające, a do tego znam zasady marketingu. Na przykład na prezentacji 90 naszych fabryk w Tiumeniu towarzyszyło nam 40 polskich modelek.

Mając tak wielu wrogów, zdecydował się pan na udostępnienie taśm z prywatnych rozmów z Adamem Michnikiem i Józefem Oleksym. Czy to nie było towarzyskie samobójstwo?

To nie ja zapraszałem Oleksego, który przyszedł wyciągnąć ode mnie pewną informację. Nagrania z tej części rozmowy nie zostały odtajnione. Zna je tylko prokuratura. Nie ja kazałem nagrywać Michnika czy Oleksego. Zrobiła to moja ochrona, domyślając się powodów tych wizyt. Jej szef ma tak wielki zakres swobody, że sam decyduje, co ma robić. Rozliczam go jedynie ze skuteczności. A najlepszym dowodem jego skuteczności jest to, że jeszcze żyję.

Nie boi się pan, że mając tak wielką władzę, szef ochrony może ją wykorzystać przeciw panu?

Mam do niego zaufanie.

Dwa lata temu twierdził pan, że tzw. służby grożą panu śmiercią i porwaniem syna.

Ostatnio znowu spotykam się z pogróżkami. Sprawę bada prokuratura. Mam nadzieję, że starczy im czasu i determinacji, żeby wyjaśnić wszystko do końca.

16 października w Jerozolimie czteroletni żydowski chłopiec i palestyńska dziewczynka odsłonią Monument Tolerancja, 17-metrowy pomnik, który będzie górował nad całym miastem. Pewien polityk lewicy zażartował, że finansuje pan to przedsięwzięcie, gdyż jest Żydem lub agentem Mossadu. Ale tak poważnie, dlaczego się pan w to zaangażował?

Nie jestem Żydem, ale mam wielu żydowskich przyjaciół. Można zadać pytanie, dlaczego ten monument nie powstanie w Polsce, lecz w Jerozolimie. Po pierwsze, w kraju nikt by go nie chciał. Po drugie, Jerozolima to miasto najbliższe Bogu. Jak mówi pewien dowcip, to jedyne miejsce, gdzie telefon do nieba kosztuje według lokalnej taryfy. Współczuję pańskiemu lewicowemu rozmówcy, który musi być intelektualnym karłem. Tolerancja jest potrzebna ludziom jak powietrze. Dlatego uroczystość odsłonięcia pomnika zaszczycą wielcy tego świata, a towarzyszyć im będzie tysiąc dzieci żydowskich, arabskich i chrześcijańskich. To świetna promocja Polski w Izraelu i na świecie.

Na koniec chciałbym zadać panu niedyskretne pytanie. Czy nasza rozmowa była nagrywana?

Oczywiście. Przecież pan ją nagrywał.

Rozmawiał: Krzysztof Różycki

Angora

Zobacz także