Młodzi nauczyciele formują szyki. Zastrajkują?
Na Facebooku powstał profil „Strajk Młodych Nauczycieli”. Czy pracownicy oświaty pójdą drogą lekarzy rezydentów i też będą walczyć o swoje prawa i zmiany w systemie edukacji?

Nauczyciel, który dopiero skończył studia i rozpoczyna pracę w szkole, może liczyć na wynagrodzenie rzędu 2294 zł brutto. "Na rękę" jest to niecałe 1700 zł, ale wraz z dodatkami realnie można zarobić ok. 1800-1900 zł miesięcznie.
Jedni mówią: "I tak za dużo! To darmozjady, które pracują 18 godzin w tygodniu". Do takich ludzi nie trafiają argumenty, że nauczyciel przynajmniej tyle samo czasu pracuje w domu (sprawdza testy, przygotowuje się do lekcji, organizuje szkolne akcje, chodzi na szkolenia).
Drudzy inaczej podchodzą do sprawy. Uważają, że ktoś, kto uczy ich dziecko, powinien być dobrze wykształcony, umotywowany, powinien mieć chęć do pracy i radość z jej wykonywania. Powinien "żyć szkołą", ale jeśli nerwowo zerka na kalendarz i sprawdza, kiedy przyjdzie kolejna wypłata, jego efektywność spada.
Rośnie frustracja. Tak jak u młodych nauczycieli z Wielkopolski - Krzysztofa Tucholskiego i Piotra Świdzińskiego, którzy rozpoczęli formowanie szyków. Profil na Facebooku "Strajk Młodych Nauczycieli", do którego zapisało się już ok. 3 tys. osób, może być tylko preludium do dużej, ogólnopolskiej akcji. Czy młodzi nauczyciele pójdą śladem lekarzy rezydentów i będą starali się wymusić poprawę warunków pracy i płacy?
Na razie przedstawili postulaty
"Nasze główne postulaty to wprowadzanie zmian jakościowych w edukacji i radykalne zwiększenie wynagrodzeń z równoczesną profesjonalizacją zawodu nauczyciela. Chcemy również dopominać się o zwiększenie wynagrodzenia pracowników obsługi. Jednak naszym głównym postulatem jest to, aby po prostu zaczęto rozmawiać z nami w kontekście budowania strategii edukacyjnych w Polsce" - piszą na profilu społecznościowym.
Na "radykalne zwiększenie wynagrodzenia" się nie zanosi. Rząd zapowiedział trzy podwyżki dla tej grupy zawodowej - wiosną 2018 roku i w styczniu 2019 i 2020 roku nauczyciele mają dostać po 5 proc. podwyżki. W przypadku młodych, najsłabiej zarabiających, to zaledwie 114 zł brutto.
Edukacja już teraz na tym traci. Zawód nauczyciela nie jest atrakcyjny. Za podobne lub większe wynagrodzenie można pracować w wielu miejscach, gdzie nie ma tak dużej odpowiedzialności. Inna sprawa, że do zawodu nikt się nie garnie. Zdolnych licealistów odstraszają niskie zarobki. Uczelnie wyższe co roku mają wolne miejsca na studiach pedagogicznych. Trafiają na nie słabsi, którzy nie dostali się na inne kierunki. I to oni uczą później nasze dzieci.
Co więcej, minimalna płaca w Polsce już w styczniu będzie wynosić 2,1 tys. zł brutto. Pensja nauczyciela będzie więc tylko symbolicznie wyższa. W zawodzie zostają ci, którzy robią to z pasji lub nie potrafią znaleźć miejsca w innej branży.
Warto "pracować dla idei"?
Do protestujących lekarzy rezydentów Marszałek Senatu Stanisław Karczewski powiedział, że "warto pracować dla idei". Czy na podobną odpowiedź mogą liczyć nauczyciele?
W Dzień Edukacji Narodowej premier Beata Szydło powiedziała, że "nie ma pracy nauczyciela. Jest służba: pedagoga, nauczyciela, wychowawcy".
Same słowa nie zadowolą jednak tej grupy. Członkowie "Strajku Młodych Nauczycieli" zapowiadają, że chcą rozmawiać w drodze dialogu, ale już teraz przewidują bardziej radykalne środki.
"Nasze zmiany chcielibyśmy wprowadzać w drodze prawdziwego dialogu. Jednak w przypadku braku takiej woli ze strony władz oświatowych, będziemy rozważali inne formy nacisku, do których mamy prawo. Mamy również prawo do strajku w obronie edukacji, nawet strajku głodowego" - przestrzegają.
Co na horyzoncie?
Najnowsze zmiany proponowane przez rząd (podwyżki po 5 proc.) bardziej zniechęcają niż zachęcają młodych ludzi, by ci zostali nauczycielami. Dlaczego? Obecnie funkcjonują cztery stopnie awansu zawodowego nauczyciela, a każdy określa podstawowe wynagrodzenie, jakie mu przysługuje. I tak:
Nauczyciel stażysta - 2294 zł brutto
Nauczyciel kontraktowy - 2361 zł
Nauczyciel mianowany - 2681 zł
Nauczyciel dyplomowany - 3149 zł
Rząd od nowego roku wprowadzi pewne zmiany w procesie "dojścia" do kolejnych stopni zawodowych. Najważniejszą i najbardziej odstraszającą jest wydłużenie drogi do najwyższego szczebla. Nauczyciel stażysta będzie mógł zostać nauczycielem kontraktowym po dwóch latach (obecnie rok). Nauczyciel kontraktowy będzie mógł zostać nauczycielem mianowanym po trzech latach (obecnie dwa lata). Nauczyciel mianowany będzie mógł zostać nauczycielem dyplomowanym dopiero po czterech latach (obecnie rok).
Oznacza to, że młody człowiek, który chce rozpocząć pracę w szkole, będzie mógł zostać nauczycielem dyplomowanym najwcześniej po dziewięciu latach. Krótko mówiąc - jeśli ktoś rozpocznie pracę w szkole w 2018 roku, będzie mógł liczyć na zarobki rzędu ok. 3,7 tys. zł brutto (licząc planowane podwyżki) najwcześniej w 2027 roku.
Wydaje się, że to wszystko, a także rosnąca liczba obowiązków nauczyciela w szkole, to główne powody formowania się grup takich jak "Strajk Młodych Nauczycieli". A jeśli coś się nie zmieni, szybko możemy mieć powtórkę z ostatniego protestu rezydentów.