Mikosz: Byłem niewygodny
Niektórym ciążyło to, że naprawiałem Rzeczpospolitą - powiedział zdymisjonowany wczoraj minister skarbu Andrzej Mikosz.
Mikosz był gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.
Kamil Durczok: Dwa miesiące w rządzie. Warto było?
Andrzej Mikosz: Po pierwsze nie "było", dlatego że jeszcze mi prezydent nie wręczył dokumentów dymisji, więc nadal urzędujący minister skarbu państwa...
...który podał się do dymisji, tak? I dymisja została przyjęta.
Który podał się do dymisji. Czy warto było? Warto było zacząć pewne procesy. Mam nadzieję, że mój następca będzie je kontynuował.
Panie ministrze warto było nawet po tym artykule, po dymisji, po atmosferze, w jakiej pan odchodzi?
Ja nie wiem, w jakiej atmosferze odchodzę. Rozumiem, że nie pasuję do tego rządu. Bardzo żałuję, bo myślałem że pasuję. Natomiast jeśli chodzi o ten artykuł. No cóż, to jest koszt bycia osobą publiczną, że powstaje wolność opluwania.
Panie ministrze, ale jak obserwowałem pańskie wypowiedzi, to rano był dość ostry atak na Rzeczpospolitą i właściwie takie stwierdzenie, że nie ma powodu do dymisji, bo premier o sprawie wie od dawna. Po południu była dymisja. Co się wydarzyło w ciągu tych kilku godzin proszę mi powiedzieć?
Sam jestem ciekaw.
No dobrze, ale pan nie widział powodu do dymisji, a potem jednak dymisję złożył.
Nadal uważam, że nie ma powodów do tego, żebym przestał być ministrem. Natomiast uznałem, że jest powód, aby premier miał wolną rękę w takiej sytuacji, do tego żeby podjąć decyzję. W związku z tym oddałem się do jego dyspozycji składając na jego ręce dymisję i pan premier po konsultacjach tę dymisję przyjął.
A premier sugerował, że to jest dobre rozwiązanie? Musiał pana przekonywać, czy pan uznał, że to jest jedyne wyjście?
Ja jestem ministrem rządu Kazimierza Marcinkiewicza i w związku tym nie polemizuję z premierem.
A czy pan nie zapytał premiera o to - skoro wie o sprawie od dawna, jak pan powiedział, tłumaczył pan wszystkie okoliczności, pokazywał wszystkie dokumenty i wtedy nie żądał dymisji od pana , a teraz jej oczekiwał - skąd ta zmiana. Nie zapytał pan Kazimierza Marcinkiewicza o to?
Zapytałem i niech to zostanie między mną a Kazimierzem Marcinkiewiczem.
Tajemnica? Nie może pan uchylić jej rąbka?
Nie, nie mogę.
Premier powiedział, że kierowany przez niego rząd dokona naprawy państwa, a na tej naprawie nie może być żadnego, nawet najmniejszego cienia. Czy pan czuje, że ciążył na naprawie Rzeczpospolitej?
Nie, nie czuję. Wprost przeciwnie, na pewno ciążyło to niektórym, że naprawiałem Rzeczpospolitą.
A komu?
Myślę, że bardzo wielu tym, którzy byli zainteresowani interesami, które udało się zatrzymać lub w których zatrzymanie zaangażowałem się w ostatnim czasie.
To może pan powiedzieć, kto doprowadził do dymisji Andrzeja Mikosza? Komu na tym zależało?
Komu na niej zależało? Myślę, że bardzo wielu osobom, które były związane z takimi sprawami jak łączenie BPH i PeKaO S.A., jest spór z Eureco i jest wiele różnych, innych spraw - jest kwestia LOT-u, BOŚ-u - bardzo wiele.
Tak na dobrą sprawę sugeruje pan, że ci wszyscy ludzie byli wstanie wymusić na dziennikarzu "Rzeczpospolitej" opublikowanie takiego artykułu?
Nie, nie sugeruję czegoś takiego. Ja tylko stwierdzam, że byli zainteresowani.
A ten artykuł ma związek z tym zainteresowaniem?
Ja mogę powiedzieć, że pojęcie związku przyczynowo-skutkowego to jest bardzo trudny problem filozoficzny. W związku z tym zwróćmy uwagę nie na kwestię związku przyczynowo-skutkowego tylko na kwestię koincydencji. Odbywają się konkursy dotyczące powołania władz spółek. Czy wydaje się panu, że to są wszystko wydarzenia nie mające związku?
Zapytam wprost - czy ktoś inspirował dziennikarza "Rzeczpospolitej" do napisania tego tekstu i opublikowania go właśnie teraz?
Nie wiem. Chciałbym wierzyć, że pan Bertold Kittel pisał ten artykuł w dobrej wierze, aczkolwiek sposób napisania tego artykułu, braki w warsztacie dziennikarskim wskazują na to, że chyba nie działał w dobrej wierze.
Nie boi się pan, że po tym co pan teraz powiedział, będzie miał pan proces z "Rzeczpospolitą"?
Na pewno będę miał proces z "Rzeczpospolitą".
Ale to, że "Rzeczpospolita" i Bertold Kittel pana pozwą?
Po co?
Panie ministrze, przed chwilą zarzucił pan brak rzetelności dziennikarzowi. Ja bym pana pozwał, gdybym od pana usłyszał taki zarzut.
Ja już wcześniej skierowałem sprawę do Rady Etyki Mediów i rada przyznała, że Bertold Kittel w stosunku do mojej rodziny naruszył normy etyki zawodowej.
A czy pan uważa, że w sprawie tej pożyczki popełnił pan jakiś błąd?
No tak, rzeczywiście - w pewnym miejscu w umowie złego słowa użyłem i to na pewno jest błąd. Tak, to prawda.
Panie ministrze, pan wie, że ja nie pytam o błąd formalny. Ja pytam, czy to był błąd pewnego wyboru politycznego?
Kiedy udzielałem tej pożyczki, nie byłem politykiem.
To prawda i to jest oczywiście argument, który można przyjąć, zrozumieć i zaakceptować u kogoś, kto się zajmuje biznesem. Pan wszedł w świat polityki, a tu obowiązują inne reguły.
Dobrze, ale ja nie udzielałem tej pożyczki będąc politykiem.
Jan Rokita powiedział: "od wielu tygodni wiemy, iż bracia Kaczyńscy, szefostwo PiS-u i klub PiS-u chciało się pozbyć ministra Mikosza". Czy Jan Rokita ma rację?
Nie wiem co do braci Kaczyńskich, natomiast było na pewno wiele osób, które miały inną wizję sprawowania tego urzędu aniżeli ja.
A dlaczego chcieli odwołania akurat pana?
Chyba należy to pytanie zadać tym osobom.
Ale pan sobie jakoś odpowiada na to pytanie?
Oczywiście, że ja sobie odpowiadam na to pytanie.
Dlaczego akurat Andrzej Mikosz był niewygodny dla klubu PiS-u czy dla niektórych członków tego ugrupowania?
Ja sobie odpowiadam na to pytanie, ale to sobie odpowiadam na to pytanie.
Rozumiem, że tą wiedzą się pan z nami nie podzieli?
Nie.
Dziękuję bardzo. Andrzej Mikosz był gościem Kontrwywiadu.
Dziękuję bardzo.
Posłuchaj całego wywiadu: