Kucharze i kelnerzy poszukiwani. Brakuje chętnych do pracy w gastronomii
Nawet 200 tys. osób w trakcie pandemii odeszło z pracy w gastronomii - wynika z szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. Większość z nich zdążyła się już przebranżowić i do dawnego zawodu nie wróci. Właściciele restauracji mają w związku z tym problem z pozyskaniem nowych pracowników. - Wcześniej na dzień po opublikowaniu ogłoszenia mieliśmy kilkunastu kandydatów. Teraz, po tygodniu, tylko pięciu - wyznaje Interii właścicielka łódzkiego bistro. To też bolączka tych, którzy w gastronomii nadal pracują. Pilnie potrzebują rąk do pomocy.

13 marca ubiegłego roku decyzją rządu zawieszono działalność wszystkich restauracji i barów. Dozwolone zostało tylko przygotowywanie jedzenia na wynos. Do ponownego otwarcia doszło 18 maja - gastronomia była otwarta przez pięć miesięcy. Drugi lockdown gastronomiczny nastąpił w październiku 2020 roku. Od tego momentu, do teraz, lokale działały tylko na dowóz. Do częściowego ich otwarcia, bo obecnie klienci mogą korzystać jedynie z restauracyjnych ogródków, dochodzi więc po siedmiu miesiącach w zamknięciu.
Agnieszka Furmaniak, PR Manager z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, mówi Interii: - W tym czasie wiele restauracji upadło, wiele straciło płynność finansową. Pomoc rządowa okazała się być niewystarczająca. Jedynie ok. 20 tysięcy lokali gastronomicznych otrzymało pomoc z PFR, na ponad 80 tysięcy funkcjonujących na rynku. To sprawiło, że fala zwolnień była nieunikniona - przedsiębiorców w naszej branży nie było stać na utrzymywanie pracowników w czasie zamknięcia.
Zmienili branżę
- Szacujemy, że z branży odeszło ok. 200 tysięcy pracowników. Lwia część zdążyła się już przebranżowić i do gastronomii nie powróci. Dlaczego? Ponieważ sytuacja jest tak niepewna, że pracownicy - szefowie kuchni, kelnerzy, managerowie, barmani - pomimo ogromnej pasji do swojego zawodu, muszą patrzeć na swoją sytuację finansową realnie - tłumaczy Agnieszka Furmaniak.
Wielu z nich pracuje aktualnie w firmach kurierskich, fabrykach, w innych sektorach usługowych, które, jak ocenia nasza rozmówczyni, "mają stabilną sytuację, umowy o pracę". - Nie wiemy, czy jesienią nie uderzy kolejna fala pandemii, a gastronomia nie zostanie ponownie zamknięta. Ludzie boją się, że znów zostaną bez środków do życia - dodaje.
Braki na każdym szczeblu
Kogo brakuje najbardziej? - Na każdym "szczeblu" są ogromne braki kadrowe, choć najgorzej jest z wykwalifikowanymi pracownikami, mam tu na myśli kucharzy, a także managerów. Brakuje też doświadczonych kelnerów, barmanów - wymienia Agnieszka Furmaniak.
- Problem pogłębia się, ponieważ w dużych miastach w sezonie letnim, w gastronomii pracowała ogromna rzesza studentów, których teraz nie ma. Uczą się zdalnie, znaleźli więc zatrudnienie w innych sektorach, bądź ze względu na koszty utrzymania się w Warszawie czy Gdańsku, a także kilkumiesięczną stagnację na rynku pracy, wrócili do rodzinnych miejscowości. Jeśli trend spadkowy w ilości zakażeń koronawirusem się nie odwróci, to jesienią powrócą na uczelnie i będą szukać zatrudnienia - dodaje.
Trudności w codziennej pracy
Sytuacja z brakiem pracowników wpływa na codzienną pracę tych, którzy w branży zostali.
Kucharz z Warszawy: - To ogromny problem. Mamy mniej rąk do pracy, a ruch jest coraz większy. Bywa i tak, że kierownictwo włącza się, by pomóc, nawet na zmywaku. Są też kelnerzy, którzy pracują dzień w dzień, bez dnia odpoczynku, bo nie ma kto ich zastąpić. Musimy sobie jakoś radzić, ale jest ciężko. Nie wiem, co będzie, kiedy restauracja całkowicie się otworzy, a obsada będzie taka, jak teraz.
- Teraz otwarte są tylko ogródki, ale kiedy będziemy mogli już zaprosić gości do lokali - problem tylko się pogłębi, bo gości przybędzie, a obsługi nie. Wielu restauratorów musiało prosić o pomoc rodzinę i przyjaciół, właściciele często zastępują kelnerów albo stoją na zmywaku. Jest ciężko, ale radzą sobie jak mogą - w końcu wreszcie otrzymali szansę, żeby odbić się od finansowego dna - dodaje Agnieszka Furmaniak.
Tysiące ofert
Ogłoszeń o pracę w gastronomii nie brakuje. Tylko na olx.pl zamieszczono 4600 ofert pracy na stanowisko kelner/barman i 4800 na stanowisko kucharz. Na pracuj.pl w kategorii catering/restauracje/gastronomia widnieje ponad 2200 ofert. Pracodawcy proponują konkurencyjne stawki, a także w dużej części umowy o pracę.
Jak wynika jednak z badania UCE RESEARCH i SYNO Poland dla Grupy INTERIA, młodzi ludzie wcale nie chcą pracować na umowie o pracę. A w dużej części gastronomia zasilana jest przez młodych. Jedno z pytań tego badania dotyczyło postulatu oskładkowania, a docelowo likwidacji umów cywilnoprawnych. PiS ogłosił w sobotę pomysł oskładkowania zleceń, a także wprowadzenia jednolitego kontraktu w miejsce tzw. umów śmieciowych. W grupie wiekowej 18-22 lata zdecydowanie negatywnie do deklaracji rządu odniosło się 9,2 proc. ankietowanych, a raczej negatywnie 15,3 proc. Łącznie to niemal jedna czwarta Polaków wkraczających na rynek pracy.
"Wszystkie ręce na pokład"
Sabina Kangelidis, właścicielka bistro LokaLove w Łodzi, mówi w rozmowie z Interią, że właśnie za pośrednictwem różnych portali oraz mediów społecznościowych poszukuje pracowników od tygodnia - kucharzy i barmanów, kelnerów a także pomocy kuchennej. Na razie bez skutku.
- Przed pandemią podczas poszukiwania pracowników odzew był szybszy i dużo większy. Już kolejnego dnia po zamieszczeniu ogłoszenia pojawiało się kilkunastu kandydatów. Teraz, po tygodniu, tych kandydatów mamy pięciu - przyznaje właścicielka LokaLove. I dodaje, że zanim opublikowała oferty pracy, robiła rozeznanie wśród byłych pracowników. - Jedna z osób przebranżowiła się i nie wraca do gastronomii, druga wyjechała z Łodzi - mówi nam kobieta.
Przyznaje, że jej zespół jest bardzo okrojony. - Mam jednak to szczęście, że mogę na nich liczyć i postaramy się zapełniać braki, jeśli będzie taka konieczność. Pozostaje mi wierzyć, że w końcu skompletujemy pełen zespół, a do tego czasu ustaliliśmy, że wszystkie ręce na pokład i będziemy pracować wspólnymi siłami, żeby obsłużyć wszystkich naszych klientów - podsumowuje nasza rozmówczyni.