Kto rządzi premierem?
Mam wrażenie, jakby rząd realizował jakąś dyrektywę polityczną - utrzymać popularność rządu i PiS w razie wcześniejszych wyborów - uważa Waldemar Kuczyński, ekonomista i publicysta, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF.
Posłuchaj całego wywiadu:
Kamil Durczok: Przyzna pan, że na razie wskaźników popularności premierowi Marcinkiewiczowi można tylko pozazdrościć?
Waldemar Kuczyński: To prawda. Pan premier Marcinkiewicz, moim zdaniem, przystaje do duszy wielu Polaków i do mojej właściwie też. Lubię go, szanuję, uważam, że jest człowiekiem na poziomie, z kręgosłupem. Niestety, jest wkomponowany w układ polityczny, który powstał po jesiennych wyborach i którego ja nie akceptuję.
Ale przyzna pan, że mamy pewien paradoks. Mamy wojnę z mediami, mówiło się o skoku na telewizję i radio publiczne. "Dużo telewizji, mniej wizji" - to tytuł z dzisiejszej "Rzeczpospolitej", krytyka w prasie, wpadki takie jak wczorajsza ministra Jurgiela i samochodu dla ojca Rydzyka, a premier pozostaje najpopularniejszym politykiem. Dlaczego?
Działa taki okres powyborczy, który zawsze działa na korzyść nowego szefa rządu. Pamiętam, jak ogromną ilością komplementów obsypywany był Jerzy Buzek przez kilka miesięcy po wyborach aż zmieniła się sytuacja gospodarcza i notowania zaczęły spadać, więc to działa. Po drugie, jak powiadam, Kazimierz Marcinkiewicz pasuje do dużej części nas i bardzo dobrze to robi, a ponadto nie zrobił ludziom niczego złego, tylko zrobił trochę rzeczy miłych.
Kilka tygodni temu premier występował w telewizji i mówił tak: benzyna jest tańsza, dzieci będą miały tańsze podręczniki, wypłacamy becikowe, waloryzujemy, szybko łapiemy i osądzamy bandytów, łapówkarzy.
Benzyna nie jest tańsza wskutek działania rządu i część tych rzeczy to nie skutek działania rządu, ale rzeczywiście kilka takich decyzji socjalnych zostało podjętych, z których część mediów się nawet nakpiwa czy krytykuje zbyt stanowczo. Ja się absolutnie nie nakpiwam ani z becikowego ani z wydłużenia urlopów macierzyńskich i z tych innych posunięć socjalnych; to jest coś, co się ludziom podoba i oczekują, że będzie jeszcze więcej. Natomiast przed tym rządem stoją również trudne problemy i nie powinno się z nimi zwlekać, bo najlepszy jest początek. Mam wrażenie, jakby rząd Marcinkiewicza realizował jakąś dyrektywę polityczną, której cel wykracza poza rządzenie krajem i która pochodzi z tego drugiego ośrodka władzy. A mianowicie, żeby utrzymać możliwie wysoko popularność rządu i Prawa i Sprawiedliwości w oczekiwaniu, że byłyby konieczne wcześniejsze wybory.
Ale chce pan powiedzieć bez względu na koszty?. Wcześniej czy później rachunek będzie wystawiony.
To prawda. Z tym, że jeżeli kalkulacja mogła być taka, że ponieważ z wyborów nie wyłonił się układ, który daje Prawu i Sprawiedliwości, jego liderowi możliwość rządzenia, wręcz pełnej władzy osobistej, to niewykluczone, że celowe będzie zrobienie wcześniejszych wyborów, żeby zagarnąć wszystko. Wtedy oczywiście przyjdzie rachunek do płacenia, ale będzie go można łatwiej płacić mając pełnię władzy w ręku.
Co rząd mógł zrobić, a czego nie zrobił przez te 100 dni w pańskiej ocenie?
Ja nie jestem w tej chwili w środku i nie wiem, nad czym oni pracują, ale nigdy nie ulegałem histerii z powodu stanu finansów publicznych. Pamiętam, że był taki okres histerii, że za chwilę trzeba będzie ciąć na ślepo wydatki, bo progi konstytucyjne przekroczymy. To nie zmienia jednak faktu, że stan finansów publicznych jest niedobry w Polsce.
W tej sytuacji wejście do rządu Zyty Gilowskiej pana uspokoiło czy nie?
Waldemar Kuczyński: Jeżeli to będzie oznaczało, że jest czy będzie przyzwolenie na przygotowanie koncepcji i konsekwentnego redukowania deficytu finansów publicznych, bo nawet Stany Zjednoczone zapłacą kiedyś ciężką cenę za to życie ponad stan. Polska nie jest Ameryką, złotówka nie jest dolarem i z tym trzeba coś zrobić. Tego nie wolno odkładać.
Do jakiego stopnia Kazimierz Marcinkiewicz jest samodzielnym premierem?
Myślę że w rządzie są takie dwie struktury. Jest struktura, nad którą premier z całą pewnością panuje - to jest struktura takiego codziennego rządzenia i pewnych sfer, które są poza bezpośrednim zainteresowaniem Jarosława Kaczyńskiego i tego głównego centrum władzy. I jest ta struktura siłowa, która w moim przekonaniu podporządkowana jest przede wszystkim liderowi PiS-u. W tym sensie premier jest oczywiście nie w pełni samodzielny. To jest do pewnego stopnia naturalne, jeżeli premierem nie jest szef partii, która wygrała, to premier nie jest samodzielny.
Jeszcze krótkie pytanie o przyszłość premiera. Jak szybko koszty rządzenia zaczną uszczuplać ten kapitał zaufania Kazimierza Marcinkiewicza?
Ja sądzę, że to się pojawi jeszcze w tym roku, a szczególnie wtedy, kiedy trzeba będzie przygotowywać budżet na przyszły rok.