Kłopotek: Mamy potężny problem z Klichem
Gdyby Bogdan Klich podał się do dymisji, ułatwiłby życie premierowi, Platformie i nam, koalicjantom - mówił w RMF FM Eugeniusz Kłopotek.
Konrad Piasecki: Polityk PSL, szef podkomisji, która miała przygotować kontruchwałę na raport MAK, Eugeniusz Kłopotek, dzień dobry.
Eugeniusz Kłopotek: - Witam.
Ale tej uchwały nie będzie?
- Nie, nie będzie, bo nie ma kompromisu. Uchwalanie uchwały, która przechodzi jednym głosem, czy kilkunastoma głosami, mija się z celem.
Ale powie pan: niestety nie będzie, czy na szczęście nie będzie?
- Chyba jednak niestety. Ja uważam, że taka uchwała byłaby potrzebna. Wzmocniłaby ona dalsze, polityczne już działania polskiego rządu.
Tylko z drugiej strony, czy parlament jest najlepszym miejscem i najlepszym ciałem, żeby dyskutować z orzeczeniami komisji technicznej, lotniczej?
- Nie, nie jest. Ale w sytuacji, kiedy mleko się rozlało, kiedy w świat poszedł fatalny obraz o Polsce i Polakach, to trzeba kontratakować.
Nie, to powinno być ciszej nad tym raportem. Nie mówmy, nie polemizujmy, udawajmy, że go nie ma, przynajmniej do momentu kiedy nie ma polskiego raportu.
- Dopóki nie ma polskiego...
To polski raport powinien być dobrą odpowiedzią na raport MAK.
- Już na początku tego roku miał być raport komisji Millera. Później była mowa, że będzie do końca lutego. Teraz słyszymy, że do końca lutego nie zdążą. Może i dobrze, bo co nagle to po diable, śpieszmy się powoli, porządnie zróbmy robotę. Tyle tylko, że mamy strasznie dużo przeszkód na tej drodze do dochodzenia do prawdy, tej obiektywnej prawdy.
Ta polska uchwała to miało być takie odreagowanie, po tym spoliczkowaniu, jak pan mówił o raporcie MAK-u?
- Wie pan, myśmy chcieli właściwie w tej intencji, ja tak to zrozumiałem, oczywiście jednych i drugich autorów, bo przecież inspiracją do tych uchwał był raport MAK-u. Myśmy chcieli dać taki sygnał od narodu polskiego. Przecież jesteśmy przedstawicielami narodu polskiego, dlatego ważne było, żeby taką uchwałę podjąć przez aklamację. Nie uda się. Poszedłby sygnał w świat. Również do Rosjan.
Ale sygnał, bardziej odreagowania, czy sygnał naprawienia tego, co zepsuł rząd?
- Inaczej powiem. Raczej taki sygnał, że z jednej strony nie zgadzamy się z czymś takim, bo to jest nieobiektywne, jednostronne a z drugiej strony, to żeby wspierać polski rząd w dalszych działaniach politycznych. Bo ja panu powiem, ja był chciał, pewnie to jest mrzonka, o czym ja teraz mówię, ale żeby w dniu pierwszej rocznicy tej tragedii, bądź przed nią, ktoś z polityków rosyjskich np. prezydent, czy premier powiedzieli jedno zdanie lub i jedno słowo. Jakie zdanie? My też nie jesteśmy bez winy. Przepraszamy. Ale pewnie tak się nie stanie.
Dlatego, że są tak twardzi, czy dlatego, że tak słabo ich polski rząd przypiera do muru?
- Ja myślę, że oni są tak sprytni i cwani. A my chyba jednak, jako Polska, polski rząd, od samego początku, za bardzo Rosjanom zawierzyliśmy. I dzisiaj niestety płacimy trochę z tego tytułu.
W sobotni poranek będzie pan mógł spojrzeć w lustro?
- Chcę spojrzeć w lustro. Wiem do czego pan pije, panie redaktorze.
To będzie po piątkowym głosowaniu wotum nieufności dla ministra obrony. Już po Grabarczyku pan miał problemy z tym lustrem.
- Tak.
Zastanawiam się, jak będzie w sobotę.
- W sobotę, na pewno będę mógł spojrzeć w lustro.
Zagłosuje pan za odwołaniem Klicha?
- Powiem raz jeszcze, zagłosuję tak, żeby móc spojrzeć w lustro.
Wstrzyma się pan od głosu?
- Zobaczy pan, sprawdzi pan, panie redaktorze.
Dzisiaj wolę sprawdzić.
- Koledzy z mojego klubu mają potężny problem z tym.
Ale uważa pan, że może tutaj jedność koalicyjna pęknąć w tym głosowaniu?
- Może nie do końca. Jeśli będziemy popierać opozycję i odwoływać własnych ministrów, to trzeba się zastanowić, czy ta koalicja faktycznie istnieje. Będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać w piątek. Ale ja mówię panu wprost: zagłosuję tak, żeby w sobotę móc sobie spojrzeć w lustro.
A Klich nie powinien ułatwić koalicjantom życia?
- Przecież od dawna o tym mówię. Przede wszystkim ułatwiłby życie samemu premierowi Tuskowi, Platformie i nam, koalicjantom. Chcę jednak wyraźnie podkreślić: minister Klich musi zrozumieć, że odpowiada politycznie, konstytucyjnie za określony obszar życia społeczno-gospodarczego. I jeśli w tym obszarze dzieje się źle - a dobrze się nie dzieje - to musi sobie zdawać sprawę, że odpowiada bezpośrednio za własne niedociągnięcia, ale również za innych. Atmosfera przy ministrze Klichu zagęszcza się i on powinien to zrozumieć.
Powinien odejść sam przed piątkiem? Spodziewa się pan, że to zrobi?
- Nie, na pewno tego nie zrobi. Ale co będzie, gdy ukaże się raport komisji Millera i minister poda się do dymisji? Wtedy będzie lepiej, będzie honorowo?
W świecie politycznym powszechnie uważa się, że tak właśnie będzie.
- Wiem, że tak mówią.
Po co w takim razie bronić przegranego ministra? Po co walczyć, skoro i tak nikt nie widzi jego przyszłości?
- Mało tego: to nie sprzyja również poprawie sytuacji w wojsku, a za ten obszar odpowiada przecież minister Klich.
Ale czy na ten temat była jakaś koalicyjna dyskusja?
- W szerszym gronie koalicyjnym nie było takiej dyskusji. Myślę jednak, że szefowie partii i szefowie klubów na pewno rozmawiali.
Ale rozumiem, że nikt nie postawił tej sprawy na ostrzu noża? Nikt nie powiedział wprost: panie premierze, ciężko nam będzie zagłosować za Klichem.
- Takie sygnały pan premier od nas otrzymuje.
I jak reaguje?
- Proszę zapytać premiera Pawlaka.
A czy drzemią w was mimo wszystko resztki koalicyjnej lojalności?
- Tak.
Choć jak się patrzy na ten rząd, to można odnieść wrażenie, że jest coraz bardziej wypalony i zmęczony.
- Myślę, że jest to efekt gorączki związanej ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. I powiedzmy sobie szczerze: to jest trudny rok dla koalicji, również w sensie budżetowym.
Rok wegetacji i czekania na wybory?
- Myślę, że jesienne wybory w dużym stopniu będą determinować dalsze ruchy ze strony rządu, chociaż w kluczowych sprawach nie powinniśmy odpuścić.
A może przestać się męczyć i skrócić tę kadencję? Bo widać, że już niewiele jest par rządzących.
- Nie możemy skrócić kadencji Sejmu tylko dlatego, że jest nam trudniej porozumieć się. Kadencja Sejmu ma trwać cztery lata i z błahych powodów nie należy jej skracać.
A doświadczenia tych czterech lat sprawiają, że myślicie o następnej kadencji z Platformą?
- O tym zadecydują wyborcy. Matematyka jest jedna.
A jeśli matematyka dawałby Platformie i PSL-owi większość?
- To najprawdopodobniej tak. Ja mówię zawsze, że są trzy wyroki niezbadane: wyroki boskie, konstytucyjne i wyborców.