Holokaust uczy szacunku
Za intelektualną, moralną i polityczną kompromitację uznał prof. Władysław Bartoszewski w rozmowie z INTERIA.PL nazywanie obozów hitlerowskich przez osoby publiczne innych państw obozami polskimi.
Emilia Chmielińska, INTERIA.PL: Co Pan sądzi na temat rezolucji Parlamentu Europejskiego w 60. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz - Birkenau i burzliwych dyskusji wokół tego tematu?
Prof. Władysław Bartoszewski: Próbowano znaleźć jakąś drogę prawdy, choć akcenty może rozłożono nie dość precyzyjnie. Jednak w tej chwili nie można powiedzieć, że nie mówi się prawdy, ale jednak była taka tendencja, żeby w ogóle prawdę wypchnąć jako pojęcie i złożyć jakieś mgławicowe oświadczenie, które by wszystko relatywizowało. Jeżeli ludzie na poziomie posłów do Parlamentu Europejskiego nie mają pojęcia o najnowszej historii Europy, to nie można się dziwić,społeczeństwu, młodzieży albo przeciętnemu czytelnikowi prasy, że on niczego nie rozumie...
To jest godne ubolewania...
Tak, okazuje się, że nie tylko Polska ma swoje panie Beger i panów Lepperów, ale inne kraje też mają ludzi o podobnym poziomie wiedzy historycznej, kulturowej. Jednak w tym przypadku pewien upór nie tylko wywołał uznanie dla pewnych racji polskich parlamentarzystów. Towarzyszyło temu oświadczenie niemieckiego ministra spraw zagranicznych w Nowym Jorku, na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ 24 stycznia. Powiedział on jednoznacznie, że Niemcy ponoszą odpowiedzialność za Auschwitz i za inne zresztą zbrodnie, i ustosunkował się do tego godnie i poważnie. Następnego dnia, 25 stycznia w Berlinie głos zabierał kanclerz Niemiec , który wypowiedział się w bardzo podobny sposób, merytorycznie bezbłędnie. Jeśli mamy autoryzowane wypowiedzi ministra spraw zagranicznych i premiera, czyli kanclerza dużego państwa na forum międzynarodowym, to w świetle tego żałośnie wyglądają jakieś podskoki polemiczne, które uprawiają niektórzy ludzie.
Czy uważa Pan, że wymienienie w rezolucji homoseksualistów na liście ofiar obozu jest właściwe?
Uważam, że homoseksualiści, mówię tutaj o niemieckich homoseksualistach, stanowili prawdopodobnie ułamek procenta w porównaniu z procentem ofiar polskich, nie mówiąc o cygańskich czy innych. To jest śmieszne. To tak jakby - aczkolwiek tak bywało - wziąć w obronę jednorękich, jednonogich, że jako inwalidzi zostali zagazowani. Owszem, gazowano inwalidów - Niemcy to robili ze swymi obywatelami - ale nie można mówić statystycznie o takim problemie. Jeżeli mówić w innej skali, to ogólnie, o wszystkich ludziach, którzy w oczach systemu hitlerowskiego byli niegodni życia.
A co z tymi, którzy głoszą, że obozy w Auschwitz - Birkenau to polskie obozy?
Jeżeli minister spraw zagranicznych Niemiec i kanclerz Niemiec powiedzieli wyraźnie, że Auschwitz obciąża Niemcy, to mam nadzieję, że przynajmniej te argumenty, jeżeli Polsce nie pomagają, to zmuszają niektórych - szczególnie zidiociałych posłów, przede wszystkim z krajów zachodnich - do refleksji. Nie ma sposobu, żeby nalać komuś oleju do mózgu. Takiego sposobu nie ma w żadnym kraju. Jednak takie przykłady złej woli albo ignorancji powinny ustać wobec faktów, które precyzują czołowi przedstawiciele Niemiec.
Czy nazywanie obozów hitlerowskich przez osoby publiczne innych państw obozami polskimi można potraktować jako kłamstwo oświęcimskie i wyciągnąć wobec nich konsekwencje prawne?
Przede wszystkim to jest intelektualna kompromitacja tej osoby, która takie poglądy głosi, również moralna i polityczna. Jeśli chodzi o podniesienie tego do roli kłamstwa oświęcimskiego, to zależy od ustawodawstwa innych krajów - różne są wykładnie. Polska, powiedziałbym "bardzo liberalnie" traktuje kłamstwo oświęcimskie, bo nie znamy do tej pory skazujących konkretnych wyroków, nawet gdzie były prowokacyjne wypowiedzi takie jak pana dr. Ratajczaka. Natomiast w Niemczech kłamstwo oświęcimskie traktowane jest dość poważnie. Wynika z tego, że w Niemczech tego rodzaju wyskoki są rzadsze niż we Francji czy w innych krajach.
Nie obawia się Pan tego, że ludzie zapomną o holokauście?
Zapomnienie zależy od narodu w jego kolejnych generacjach. Jak naród chce zapominać o holokauście, to nikt mu nie może zabronić. A jakie będą tego skutki, to zobaczy sam na swoich dzieciach i wnukach. Jeżeli sami się nie będziemy szanować, to i nas nie będą szanować.
Dziękuję za rozmowę.