Groteskowy Hausner
Jeśli wicepremier występuje z partii rządzącej, by z opozycją tworzyć wspólną formację, to jest to groteska - tak gość porannych Faktów RMF, Jan Rokita, ocenia odejście z SLD Jerzego Hausnera.
Tomasz Skory, RMF: Jeszcze w tym tygodniu dojdzie do powołania nowej formacji politycznej - partii, forum, porozumienia, nie wiem, co to będzie - z udziałem Unii Wolności, Jerzego Hausnera, ale i bliższego panu Tadeusza Mazowieckiego. A to z powodu przesunięcia się PO z centrum na prawo. Pan się przejmuje, że ktoś chce zająć miejsce PO?
Nie, myślę, że to z jednej strony dobrze. Jeśli SLD rozpryskuje się na tysiące odłamków, jeśli wicepremier SLD-owskiego gabinetu występuje z partii rządzącej po to, by z opozycją pozaparlamentarną tworzyć wspólną formację, to jest to groteska. Groteska ta wzmacnia opozycję. Z tego punktu widzenia powiedziałbym, ze jestem zadowolony. Jeśli coś może być nieprzyjemnego, to gdyby tej tratwie ratunkowej niektórych SLD-owców mieli się wysługiwać politycy UW. To byłaby smutna pointa.
Kolegium IPN zdecydowało wczoraj, że nie powinien i nie będzie przygotowywał projektu nowelizacji rozszerzającej działanie lustracji, a zmiany w ustawie o IPN będzie przygotowywać jeszcze przez parę tygodni. Co z obietnicą PO, że projekt będzie złożony za kilka dni?
Może precyzyjniej należałoby powiedzieć, że to kolegium nie chciało zaopiniować napisanej przez prof. Rzeplińskiego z inicjatywy IPN ustawy. Jest kwestią kolegium IPN, dlaczego tak zrobiło. Rozumiem, że członkowie kolegium nie chcą wypowiadać się w drażliwej politycznie kwestii, jak daleko ma sięgać lustracja po tym, co zdarzyło się z listą Bronisława Wildsteina. Jest to w pewnym sensie schowanie głowy w piasek, ale rozumiem też członków kolegium. Natomiast projekt prof. Rzeplińskiego istnieje, jestem dziś z nim umówiony na jego precyzyjne doszlifowanie. W sobotę przedyskutuje go w Kielcach klub PO i należy oczekiwać, że w sobotę lub w poniedziałek znajdzie się w lasce marszałkowskiej. To jest pewne.
Po tym jak IPN odstąpił od inicjowania zmian natychmiastowe podjęcie prac nad swoim projektem zapowiedział PiS. Trochę się licytujecie.
Nie. Zwróciłem się do szefa IPN o to, by przygotować projekt wspólnej ustawy jeszcze 3 tygodnie temu. Mamy taki pogląd, że należy dążyć do maksymalnego otwarcia archiwów, PiS opowiada się za ograniczeniem dotarcia dla przeciętnego obywatela do tych archiwów, o czym przewodniczący klubu Ludwik Dorn mówił.
Mówił raczej o lustracji, a nie o dostępie do archiwów.
To jest ten problem. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego chcemy rozszerzyć lustrację - nie z powodu jakiegoś "widzimisię", ale z powodu sytuacji, która powstała. Otóż ludzie, którzy znaleźli się na liście Wildsteina, nie mają prawa żadnego dojścia, czy na tej liście są, czy nie, bo są na niej nazwiska, które nie są jasno personalnie zidentyfikowane, i nie wiadomo też, kto jest agentem, a kto ofiarą. Pojawia się więc problem ludzkiej krzywdy. Chcemy dać tym ludziom prawo do przeprowadzenia procesu lustracyjnego, dlatego obejmujemy ich lustracją.
Według ustaleń IPN, jak mówił prof. Kieres, w wyniesieniu tzw. listy Wildsteina pomógł któryś z pracowników IPN. Według profesora, ta osoba nie powinna pracować w IPN. A według pana?
Nie wiem, czy pomógł czy nie. Jeśli ktoś upublicznia materiały, które IPN stworzył i którym nadał klauzulę jawności, to nie powinien z tego tytułu ponosić żadnej odpowiedzialności. Osobiście przestrzegałbym prof. Kieresa przed podejmowaniem takich kroków, jak karanie osób, które robią rzeczy zgodne z prawem.
A prokurator Kazimierz Olejnik mówił, że wyniesienie listy można rozważać jako przestępstwo przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i wsadzić delikwenta do więzienia na trzy lata.
Prokurator Olejnik też kiedyś straszył mnie trzema latami więzienia, więc jestem trochę odporny na oświadczenia prokuratora Olejnika w takich sprawach. Mnie zdziwiło w jego oświadczeniach w tej sprawie co innego. On swoje deklaracje zaczął od tego, iż zapewne jest przestępca, natomiast jakie to jest przestępstwo, on stwierdzi za jakiś czas. Paragraf się znajdzie. To pokazuje raczej, że trzeba znaleźć haka jak zamknąć Wildsteina. Zdaje się, że sporo ludzi głowi się teraz wokół takiej sprawy.