Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Gowin: Mamy wojnę domową

Wojna polsko-polska zamienia się w śmiertelną nienawiść dwóch wrogich plemion. To jest w jakimś głębokim sensie wojna domowa, przecież te dwie partie wywodzą się ze wspólnego pnia Solidarności - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Jarosław Gowin.

/RMF

Poseł Platformy powiedział, że zagłosuje za dopuszczalnością in vitro, a potem pójdzie do komunii. "Moje sumienie w tej sprawie pozostaje względnie czyste. Mówię względnie, bo każdy z nas popełnia błędy. Zaznaczam jeszcze raz, że w tej sprawie pozostaję czysty".

Konrad Piasecki: Łódzki pogrzeb było ostatnią szansą na polsko-polskie pojednanie?

Jarosław Gowin: - Pewnie nie, ale na pewno był jedną z długiego ciągu szans niewykorzystanych.

Bardzo niewykorzystanych, bo po tym pogrzebie zostały raczej rachunki krzywd niż rachunki zgód.

- Generalnie mam wrażenie, że ta wojna polsko-polska zamienia się w taką śmiertelną nienawiść dwóch wrogich plemion. Pewnie uda się to za ileś lat odkręcić, ale podkreślam - to będzie proces na lata, nie na miesiące.

Komorowski i Kaczyński nie podali sobie ręki, prezydent milczał. PiS mówi: "zabrakło nam słów 'przepraszam', zabrakło nam słów 'żałuję'".

- Wielu słów brakuje, a z drugiej strony padają słowa, które paść nie powinny. Pan ma pełną świadomość, że wobec nas, polityków Platformy, padają takie słowa, po których inne słowo - słowo "przepraszam" czy słowo "żałuję" - więźnie w gardle.

Ale mam też świadomość, mam też poczucie, że w obliczu majestatu śmierci można było nie być jednak małostkowym. Że prezydent, wypowiadając słowo "przepraszam" mógł je powiedzieć autentycznie.

- To jest problem tego, co pan Tusk nazwał "kiczem pojednania". Czym innym jest wypowiedzieć słowo "przepraszam" z prawdziwej potrzeby serca, a czym innym jest wypowiedzieć te słowa pod naciskiem mediów.

A Komorowski wypowiedział je pod naciskiem mediów?

- Takie mam wrażenie. Jeżeli to jest nacisk mediów, jeżeli nie ma autentycznej potrzeby i przekonania, że takie słowo powinno paść, to lepiej go nie wypowiadać.

Ubierając to słowo "przepraszam" w taki dosyć swobodny ton, powiedzenie "proszę bardzo, mogę eksperymentować, mogę przeprosić za siebie, za Kurskiego, mogę przeprosić za Macierewicza", prezydent popełnił błąd?

- Nie traktuję tego w kategoriach błędu, traktuję to w taki sposób, że w polskiej polityce jeszcze nie nadeszła po żadnej ze stron pora na autorefleksję.

I prezydent też tą autorefleksją się nie wykazał?

- Prezydent wezwał do autorefleksji. Prezydent wystąpił z ważną inicjatywą. Jego ręka wyciągnięta do zgody zawisła w powietrzu i oczywiście my, politycy Platformy powinniśmy mieć poczucie własnej współodpowiedzialności za tę sytuację. Ale na pewno nie jest tak, jak twierdzi Jarosław Kaczyński i inni politycy PiS-u, że to my jesteśmy winni.

A czy tą autorefleksją prezydenta nie powinien być bardziej staranny dobór przyjaciół?

- To jest osobne pytanie. Mam wrażenie, że jednak grono przyjaciół pana prezydenta albo już się skurczyło, albo wkrótce się skurczy. Przynajmniej o jedną osobę.

Uważa pan, że Janusz Palikot - bo ja o niego pytam i jego mam na myśli - czy prezydent państwa powinien deklarować przyjaźń wobec człowieka, który robi to, co robi?

- Janusz Palikot był jeszcze kilka lat temu konserwatywnym katolikiem - w każdym razie takim się obwieszczał - dzisiaj jest w mojej ocenie kompletnie cynicznym, kompletnie jałowym antyklerykałem. Tak naprawdę jego tożsamość jest dyktowana jakimiś słupkami popularności.

Czy w takim razie prezydent powinien deklarować przyjaźń wobec niego?

- Myślę, że Bronisław Komorowski nieraz w ostatnich miesiącach, a zwłaszcza tygodniach przecierał oczy ze zdumienia.

Ale przyjaźń cały czas deklaruje, mówi "przyjaźń to przyjaźń".

- Ja szanuję poważne uczucia, przyjaźń jest rzeczywiście jednym z uczuć najpoważniejszych. Nie chcę w tę sferę prywatną nikogo - a już zwłaszcza głowy państwa - ingerować.

Panie pośle, a nie ma pan wrażenia, że między PiS-em a Platformą nigdy, a w ogóle chyba nawet w polskiej polityce nie panowała taka nienawiść, jak dzisiaj?

- Pewnie tak, to jest w jakimś głębokim sensie wojna domowa, naprawdę domowa, przecież te dwie partie wywodzą się ze wspólnego pnia Solidarności, pod wieloma względami mamy zbliżone programy.

I to już dzisiaj wyszło z tych ram sporu politycznego, to są dzisiaj autentyczne ludzkie emocje i to złe, ciężkie, ponure.

- I to nie tylko wśród polityków, wiele osób - mam wrażenie, że również ja - przestrzegaliśmy od lat, że wojna na górze prędzej czy później zamieni się w wojnę na dole. Nie przypuszczałem, że to słowo "wojna" będzie po tym wydarzeniu łódzkim tak bardzo na czasie.

A to, co pan słyszy? O sobie i o Platformie. Po Smoleńsku i po Łodzi. Pan byłby w stanie wybaczyć PiS-owi?

- Jeżeli ma się świadomość własnej współodpowiedzialności, to przebaczenie przychodzi łatwo. A zresztą dla mnie wzorem do naśladowania jest to, co zrobili polscy biskupi zwracając się do biskupów niemieckich tymi słynnymi słowami: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Chociaż wiadomo przecież, że winy polskie w stosunku do Niemców są niewspółmiernie małe w stosunku do win niemieckich.

Platforma jest w tym sporze z PiS-em Polską czy Niemcami?

- Tutaj podział nie przebiega tak prosto. Polityka jest bardzo złożona, również moralnie.

A propos biskupów. Wybaczy pan mocno osobiste pytanie?

- Proszę bardzo.

Po tym jak zagłosuje pan jednak za dopuszczalnością in vitro, pójdzie pan do komunii?

- Tak.

Bez obaw?

- Boję się o to, że popełniam błędy polityczne w sprawie śmiertelnie ważnej. Bo in vitro to jest sprawa życia i śmierci. Ja dopuszczam taką możliwość, że popełniam błąd, ale mam poczucie, że w swoim sumieniu i w swoim rozumie zrobiłem wszystko, żeby dojść do rozwiązania najlepszego.

Nie będzie pan czuł takiej duchowej ekskomuniki, o której mówił arcybiskup Hoser?

- Nie, moje sumienie w tej sprawie pozostaje względnie czyste. Mówię względnie, bo każdy z nas popełnia błędy. Zaznaczam jeszcze raz, że w tej sprawie pozostaję czysty.

Nie jest tak, że żadnej ustawy o in vitro nie będzie?

- Jest takie ryzyko. Byłby to przejaw tchórzostwa i kunktatorstwa nas, dzisiejszych polityków, porównywalnego z tchórzostwem naszych poprzedników. Bo to, że przez dwadzieścia lat w Polsce nie doczekaliśmy się prawa bioetycznego, to jest efekt braku odwagi klasy politycznej.

Ale zarazem Platforma, patrząc przez interes czysto polityczny, zupełnie nie ma takiego interesu. Jeśli uchwali ustawę konserwatywną - narazi się wyborcom, jeśli liberalną - narazi się biskupom.

- Nikt nie ma interesu. Pytanie, czy politycy powinni się kierować wyłącznie własnym interesem, czy - przepraszam za słowo - dobrem ogółu, dobrem wspólnym. W tym przypadku troską ochronę życia ludzkiego.

RMF

Zobacz także