Gilowska: Zostaję w rządzie
Długa, trudna, ale sympatyczna - tak Zyta Gilowska określiła wczorajszą rozmowę z premierem Kaczyńskim. Wicepremier i minister finansów potwierdziła w Kontrwywiadzie RMF FM, że zmiany w rządzie będą, ale jej nie dotyczą.
Posłuchaj Kontrwywiadu:
Konrad Piasecki: Proces lustracyjny, próby podkopania przez Kazimierza Marcinkiewicza, kilka sporów ministerialnych, teraz spór z Andrzejem Lepperem - to wszystko pani przetrwała. Rozumiem, że w tej sytuacji przegląd resortów to czysta formalność?
Zyta Gilowska: Oj tam czysta formalność - jest o czym rozmawiać. Ja chciałabym sprostować informację o sporach - nigdy się nie kłóciłam z żadnym ministrem od czasu, kiedy znalazłam się w rządzie, czyli od 7 stycznia ubiegłego roku.
Te echa docierające do dziennikarzy to echa fałszywe?
To są w najgorszym razie echa sporów merytorycznych. Kłótni nigdy z żadnym ministrem nie miałam.
I o takich właśnie sporach merytorycznych mówię. Ale ta rozmowa z premierem była łatwa, krótka i przyjemna?
Długa, trudna, ale sympatyczna.
I w rządzie pani zostaje po niej?
Na to wygląda.
A zdradził pani premier, z którym ministrem zamierza się rozstać?
Zamierza się rozstać z niektórymi.
I powiedział to pani?
Tak.
Powiedział z którymi?
Nie.
Pani premier, czy Zyta Gilowska, która krytykowała niegdyś takie czysto partyjne nominacje, przy których nie obowiązywał klucz kompetencji i dzisiejsza Zyta Gilowska - minister finansów, wicepremier, to ta sama i taka sama osoba?
Jasne. Jestem tego pewna.
I gdyby była dzisiaj pani posłanką opozycji i szefową finansów publicznych KUL-u, i zobaczyła taką nominację, jak Sławomira Skrzypka, to co by pani powiedziała?
Całkiem niezła nominacja. Bardzo ciekawy wist dlatego, że obowiązki są głównie organizacyjne, a pan prezes Sławomir Skrzypek zajmował się głównie organizacją w życiu. Wbrew pozorom prezes NBP to nie jest człowiek, który wpada w głęboki namysł, po pół roku się budzi i stwierdza: "Moim zdaniem stopy powinny być takie to a takie", dlatego, że ma Radę Polityki Pieniężnej i praktycznie jednoosobowo decyzji nie podejmuje. Natomiast to jest olbrzymia struktura, którą trzeba sensownie zarządzać.
Ale tak naprawdę potwierdziła pani, że Sławomir Skrzypek kompetencji do tego stanowiska nie ma specjalnych.
Ja powiedziałam, że ma bardzo duże kompetencje menadżerskie.
A bankowe?
Narodowy Bank Polski to jest bardzo specyficzna instytucja. To nie jest klasyczny bank, ale myślę, że tyle wiedzy, ile trzeba, żeby podjąć dialog z Radą Polityki Pieniężnej to pan Skrzypek będzie miał.
Nie nadawał się na prezesa banku komercyjnego, a nadaje się na prezesa banku centralnego?
Ja nigdy nie mówiłam, że nie nadaje się na prezesa banku centralnego.
Ale nie spełniał wymogów, które obowiązują prezesów banków komercyjnych.
Wymogi po części są wydumane, bo są wymyślone uchwałą Komisji Nadzoru Bankowego, która wstawiła takie zaporowe warunki, żeby trzeba było być 5 lat prezesem banku, co jest wyłącznie wskazaniem tzw. swoich.
Pani nie żałuje, że pani się nie zgodziła na to, żeby zostać prezesem NBP?
Nie. Nie żałuję.
Uważa pani, że Sławomir Skrzypek będzie gwarantem stabilnej inflacji i równie stabilnej złotówki?
Tak. Mam nadzieję, że będzie takim gwarantem.
A jeśli rynki będą uważały inaczej?
Ja myślę, że rynki są na tyle czujne, że obserwują politykę gospodarczą rządu, a także politykę pieniężną. W istocie zawsze liczy się miks polityki fiskalnej i polityki monetarnej. Ja myślę, że ten miks będzie dobry, bo on cały czas jest dobry - w końcu mamy znakomite wyniki.
Ten miks Sławomira Skrzypka i NBP też będzie dobry?
Wyrażam taką nadzieję.
A miks Kazimierza Marcinkiewicza i PKO BP będzie równie dobry?
Tu nie mam wiedzy, niestety. Bardzo mało znam bank PKO BP i nie umiem odpowiedzieć, jakiego rodzaju problemy czekają na prezesa. Przypuszczam, że bardzo duże. Czy pan premier Kazimierz Marcinkiewicz sobie z tym poradzi? Nie wiem.
A jako człowiek i jako polityk nie przeszkadza temu człowiekowi i politykowi takie jednak rozdawanie synekur?
Proszę pana, polityka jest zawsze jakimś rozdawaniem synekur.
Ale magister fizyki na czele największego w Polsce komercyjnego banku? Pani uważa, że to są dobre wybory polityczne, czy czyste rozdawanie synekur?
Można mieć wątpliwości, ale ja znam bardzo wielu fizyków, którzy się znakomicie znaleźli w biznesie. Fizyka to jest w ogóle bardzo nietypowa dziedzina nauki, wyjątkowo wymagająca. Jeszcze jako uczennica uważałam, że najtrudniejszy przedmiot to jest fizyka.
A pani przy tej nominacji miała wątpliwości? Ktoś z panią w ogóle rozmawiał na ten temat?
Rozmawialiśmy. Ja się nad tym zastanawiałam i zastanawiam dalej.
I wtedy pani jakieś opinie wyrażała?
Wyrażałam.
Jakie to były opinie?
Wyrażałam własne opinie.
To nie były pozytywne opinie dla Kazimierza Marcinkiewicza?
Dlaczego? To były opinie dość złożone.
Skoro nie chce ich pani teraz powtórzyć?
Uważam, że pan Kazimierz Marcinkiewicz ma wyjątkowe kwalifikacje organizacyjne, menadżerskie. Czy są to kwalifikacje wystarczające, żeby kierować tak wielkim bankiem komercyjnym, można mieć wątpliwości i nad tymi wątpliwościami się zastanawiam. To wszystko.
A pani się na nim zawiodła?
Nie. Tak bym tego nie powiedziała.
Próbował panią wysadzić z fotela wicepremiera.
Nie. Nie próbował.
Powiedział, że wejdzie do rządu i zostanie wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę. Z tego co oboje wiemy, wiceministrem odpowiedzialnym za gospodarkę jest nie kto inny tylko pani.
Tak, ale ja do tego fotela jestem średnio przywiązana. Ja nawet zaproponowałam premierowi, żeby się zastanowił, czy go taka zamiana nie interesuje, bo by wiele spraw politycznych ułatwiła.
I co premier powiedział?
Że nie, że jego taka zamiana nie interesuje.
Pani premier, komu pani kibicuje w wojnie Donalda Tuska i Jana Rokity?
Pan jest jakimś okrutnikiem. Jak można kibicować w wojnie? Kibicować można jak jest mecz. A jeśli chodzi o wojnę, to wojna jest zjawiskiem przerażającym i należy doprowadzać do rozejmu.
Czyli obu pani życzy źle?
Nieprawda. Życzę dobrze Platformie. Kibicuję po części - tak jak zwykle Polacy - temu, którego uważam za słabszego, czyli Janowi Rokicie, ponieważ uważam, że jest człowiekiem bardzo zdolnym i potrzebnym w polskiej polityce. Ma dużą wiedzę. Nie jest dobrze, jeśli ta wiedza i te możliwości nie są wykorzystywane.
I uważa pani, tak jak Nelly Rokita, że Jan Rokita to jest kolejna osoba zwalczana przez Donalda Tuska i jego otoczenie? Najpierw był Płażyński, potem była pani, a dziś jest Jan Rokita - czy to jest dokładnie ten sam mechanizm?
Nie. Ja tak nie uważam. Ja generalnie mam poglądy własne - nie muszę po nikim powtarzać. Ale rzeczywiście, to jest zadziwiający mechanizm, takiego iście porewolucyjnego czyszczenia szeregów. Zjawisko psychologiczne - raczej dla specjalistów od psychologii, a nie dla mnie.
Donald Tusk jest takim czyścicielem szeregów, czy jego otoczenie?
Ja nie wierzę w gadki, jak to wspaniały wódz był manipulowany przez otoczenie, albo nie dostarczano mu informacje. Ja sądzę, że marszałek Donald Tusk i jego najbliższe otoczenie to jest jedność. Oni się wymieniają informacjami. Wiedzą, co robią.
No to po co sekują, wygryzają i walczą z innymi?
Proszę ich o to zapytać.
Pytam panią. Jak pani to czuje i jak pani to postrzega?
Ja o swoich uczuciach nie będę rozmawiała, na pewno nie w radio i nie do mikrofonu.
Ale jest tak, że kto nie z Tuskiem, ten poza Platformą, albo kto wyrasta za wysoko, ten musi się pożegnać?
Parę zjawisk na to wskazuje, że tak właśnie jest.
Zyta Gilowska - wicepremier, minister finansów. Dziękuję bardzo.
Dziękuję.