Dyduch: przyszłość rządu w rękach premiera
Przyszłość rządu zależy przede wszystkim od Leszka Millera - mówi Marek Dyduch, sekretarz generalny SLD. Jego zdaniem Sojusz ma szanse na zwiększenie niskiego obecnie poparcia społecznego gdyby w tym roku był wzrost gospodarczy na dobrym poziomie, spadłoby bezrobocie i skonstruowalibyśmy reformę finansów publicznych.
Konrad Piasecki: Do jakiego dna braku popularności musi dobić rząd i premier, żeby SLD uznał, że wreszcie przyszedł czas na jakąś zmianę?
Marek Dyduch: Rzeczywiście, notowania rządu są niskie. Ja myślę, że to już jest ten poziom, który jest nieprzekraczalny, tzn. już tylko można się odbijać od tego poziomu i notowanie powinny być - na ten czas - takie jakie są, a później będą rosły.
Konrad Piasecki: Kiedyś na podstawie podobnych, nawet nieco lepszych sondaży, namawialiście rząd Jerzego Buzka, żeby podał się do dymisji. Dlaczego dziś nie jesteście konsekwentni i nie zrobicie tego samego ze swoim rządem?
Marek Dyduch: Okoliczności są inne. Po pierwsze to była już końcówka rządów Jerzego Buzka, który rozpoczynał przy bardzo dobrej koniunkturze gospodarczej, przy dużych obietnicach reform, które miały być w Polsce, a kończył z nieudanymi już reformami - to było widać - i dekoniunkturą gospodarczą...
Konrad Piasecki: Może to powinna być już końcówka rządów Leszka Millera?
Marek Dyduch: A Leszek Miller zaczynał od dekoniunktury i teraz próbuje wyprowadzać - jako rząd - kraj z tej sytuacji. Są różne okoliczności i dopiero 1,5 roku funkcjonuje ten rząd.
Konrad Piasecki: Ale konsekwencja jest jednak i konsekwencja nakazywałaby zrobić to, do czego się namawiało swoich poprzedników.
Marek Dyduch: Konsekwencja jest taka, że półtora roku temu społeczeństwo wybrało Sojusz, ugrupowanie, które jest największe w parlamencie i dało mu mandat na tworzenie rządu na cztery lata. Więc my na dzisiaj mamy oczywiście sporo uwag do funkcjonowania rządu, chcielibyśmy poprawić wiele elementów, chcemy tez porozmawiać, czy program wyborczy zaproponowany przez SLD jest w pełni do zrealizowania - zastanowić się, czy jest potrzebna weryfikacja tego programu - ale dopiero potem rozstrzygać, co dalej. Myślę, że ta presja - akurat teraz, przed referendum unijnym - żeby rząd rezygnował, jest trochę przedwczesna.
Konrad Piasecki: Co jest tą cezurą: referendum unijne, kongres SLD czy żniwa - jak mówi Piotr Gadzinowski?
Marek Dyduch: Na pewno są punkty, miejsca, w których będziemy podejmować decyzje. Ale dzisiaj nie ma przesłanek takich, żeby Leszek Miller rezygnował z bycia premierem. Być może nie będzie takich przesłanek na kongresie. Klucz tak naprawdę jest w ręku Leszka Millera. Zależy od propozycji, które złoży i od sytuacja, które się wydarzą przez te najbliższe dwa miesiące. Ja wierzę w to, że znajdziemy odpowiednie rozwiązanie, które usatysfakcjonuje i lewicę, i sytuację w Polsce.
Konrad Piasecki: Pan widzi kogoś takiego w SLD, kto mógłby być takim naturalnym kandydatem na premiera, kimś, kto mógłby nadrobić sondażowe straty?
Marek Dyduch: SLD jest dużym ugrupowaniem, ma wielu liderów i osób przygotowanych do pełnienia funkcji państwowych, więc można sobie wyobrazić wszystko, ale jeszcze raz mówię - dzisiaj przedwcześnie jest spekulować.
Konrad Piasecki: Ale niech pan rzuci jakimś nazwiskiem.
Marek Dyduch: Nie rzucę.
Konrad Piasecki: Dlaczego?
Marek Dyduch: No bo to jest przedwczesna rozmowa w tym kontekście. Po prostu trzeba poczekać na wydarzenia, co się w Polsce wydarzy i dopiero wtedy podejmować decyzje.
Konrad Piasecki: Pan nie chce powiedzieć, to ja powiem: "Ja byłem premierem, pracowałem ciężko, miałem dobre akurat sondaże, było mi milej, nie umiem wczuć się w sytuację, gdy opinia publiczna nie aprobuje działań rządu" - tak mówi Józef Oleksy. Nie brzmi to panu jak takie przymierzanie się do nowej funkcji?
Marek Dyduch: Myślę, że Józef Oleksy ma świadomość tego, że taka decyzja nie jest prosta dla niego. Ma świadomość pozycji Leszka Millera w Sojuszu i ma świadomość, że Leszek Miller ma realne zaplecze polityczne. Nie sądzę, że będzie ryzykował tego typu decyzję.
Konrad Piasecki: Rozumiem - pan by Oleksego nie poparł?
Marek Dyduch: Dzisiaj nie mówię o tym, kogo bym poparł, bo dzisiaj jest konkretna sytuacja - premierem jest Leszek Miller.
Konrad Piasecki: Wolałby pan Marka Borowskiego?
Marek Dyduch: Ja już mówiłem, innych nazwisk proszę nie wymieniać.
Konrad Piasecki: A snujecie myśli o powrocie do koalicji z PSL-em?
Marek Dyduch: To zależy od sytuacji, z jaką ofertą mógłby zaistnieć sam PSL. Myśmy określili warunki, dla których wyszliśmy z koalicji. Każda idea, która stabilizuje sytuację w Polsce i układzie parlamentarnym, jest godna uwagi.
Konrad Piasecki: Wie pan, że PSL mówi, że jeśli do koalicji, to bez tego premiera?
Marek Dyduch: No PSL akurat nie te warunki stawia. Myśmy rezygnowali z koalicji z PSL-em z innych przyczyn, m.in. z powodu stosunku PSL do UE, a nie rozmawialiśmy o różnicach personalnych.
Konrad Piasecki: Ale dzisiaj posłowie PSL mówią: "tak wrócimy do koalicji, ale pod warunkiem, że premierem nie będzie Leszek Miller".
Marek Dyduch: Jeśli to będzie taki warunek, to znaczy, że do koalicji nie wrócą.
Konrad Piasecki: Bo Leszek Miller musi być premierem?
Marek Dyduch: Bo Leszek Miller jest premierem.
Konrad Piasecki: I będzie?
Marek Dyduch: Jeszcze raz mówię - sytuacja będzie zmienna, klucz jest w rękach Leszka Millera, a na dzisiaj na poparcie i Sojuszu, i klubu parlamentarnego.
Konrad Piasecki: Ale nie ma poparcia społeczeństwa. I to jest problem.
Marek Dyduch: Ale zawsze ma szanse uzyskać to poparcie, jeżeli będzie starał się o poprawienie wizerunku rządu, ale przede wszystkim jak nastąpi pewien efekt pozytywny.
Konrad Piasecki: Czyli ma szansę odbić się od dna?
Marek Dyduch: Przede wszystkim, gdyby w tym roku był wzrost gospodarczy na dobrym poziomie ponad 6,5 proc., spadłoby bezrobocie i skonstruowalibyśmy reformę finansów publicznych, to myślę, że opinia publiczna o rządzie zmieniłaby zdanie na korzyść.